Kontynuujemy ocenę dotychczasowej działalności radnych bydgoskiej rady miasta. Chcemy pokazać, kto wyróżnia się pracowitością, a kto się leni, czyje wypowiedzi zasłużyły na uznanie, a o których lepiej zapomnieć. Radni mają jeszcze czas, by dokonać rewizji swojego postępowania. Prezentujemy ich parami, dobranymi na zasadzie podobieństwa bądź kontrastu.

Radny Andrzej Kaczmarek (PO)  w grudniu skończy 70 lat, radnemu Lechowi Zagłobie–Zyglerowi (PO)  do siedemdziesiątki brakują trzy lata. Obaj są dość zamożnymi emerytami. Pierwszy napisał w swoim oświadczeniu majątkowym, że otrzymuje miesięcznie 4495 zł brutto. Żeby obliczyć, ile wynosi emerytura drugiego, musimy kwotę 33.275 zł podzielić przez dwanaście miesięcy (nie wiadomo, czy to kwota brutto, czy netto).

Radny Zagłoba-Zygler bije na głowę kolegę klubowego  zgromadzonymi oszczędnościami. Posiada przeszło 170 tys. zł w papierach wartościowych. Radny Kaczmarek ma jedynie 40 tys. zł oszczędności.

Lechowi Zagłobie-Zyglerowi jego ugrupowanie powierzyło funkcję wiceprzewodniczącego  rady miasta (30,2 tys. zł z tytułu diety w ciągu roku). Andrzej Kaczmarek jest wiceprzewodniczącym Komisji Edukacji (nie podaje w oświadczeniu kwoty pozyskiwanej tytułem diety radnego, co zdaje się świadczyć o tym, że przewodniczący rady miasta w ogóle nie sprawdza, czy radni faktycznie ujawniają w oświadczeniach majątkowych swoje dochody i źródło ich pochodzenia).

Mimo że radny Kaczmarek jest już emerytem, zachowuje się tak jakby nadal zajmował stanowisko dyrektora szkoły. Jedyna różnica jest taka, że wcześniej musiał dbać o porządek w szkole i bezpieczeństwo uczniów, a teraz dba o porządek i bezpieczeństwo w swoim okręgu wyborczym (Czyżkówko, Flisy, Miedzyń - Prądy, Okole, Osowa Góra, Piaski, Smukała – Opławiec - Janowo, Wilczak - Jary). Świadczą o tym złożone przez niego interpelacje, a było ich do tej pory 25.

Radny Kaczmarek chyba często spaceruje nad kanałem, bo interweniuje, gdy natyka się na jakąś nieprawidłowość.  Złożył wniosek, żeby: „uregulować zniszczoną ścieżkę wzdłuż kanału przy ul. Młyńskiej. Kobiety z dziećmi mają problem z przejazdem wózkami”. Poprosił też „o usunięcie gałęzi starych drzew, a także  jemioły (na której gromadzą się pasożyty) wzdłuż kanału przy ul. Młyńskiej”.

Dba również o inne miejsca w swoim okręgu  wyborczym. Wniósł o zlikwidowanie  spadu na początku ul. Siedleckiej, bo „osobiście widział jak przechodnie przewracali się na tym odcinku”.

Jego wnioski nierzadko są konstruktywne, gdyż zawierają propozycję rozwiązania problemu. Kiedy zniknęły, bo zostały skradzione,  barierki ograniczające wjazd u zbiegu ulic Jeziorna - Rekinowa - Łowiskowa, poprosił „o zabezpieczenie tego miejsca i wykonanie barierki, najlepiej betonowej, uniemożliwiającej kradzież”. Wskazał także, co należy zrobić kioskiem  przy Grunwaldzkiej 69: „wyburzyć i zbudować parking”. W interpelacjach zgłasza, gdzie są śmieci bądź chwasty do usunięcia czy też,  gdzie krzaki trzeba przyciąć, ponieważ się  zbytnio rozrosły.

W pamięć zapadły z pewnością dwie jego wypowiedzi, które związane były z  Nitro-Chemem. Podczas sesji rady miasta omawiany był konflikt między tą firmą a spółką miejską Chemwik, która zarządza oczyszczalnią ścieków. Radny Jakub Mikołajczak (PO) nie zgodził się „tak do końca” ze stwierdzeniem, że „wszyscy radni są za firmami zbrojeniowymi”. Andrzej Kaczmarek wsparł wtedy dużo młodszego kolegę klubowego.  – Ja jestem pacyfistą jak Mikołajczak. W Polsce działają najwięksi handlarze bronią. Ile osób zginęło po zastosowaniu produktów Nitro-Chemu? – zastanawiał się głośno były dyrektor Zespołu Szkół nr 16 przy ul. Koronowskiej.

Podczas innej sesji rady miasta rozgorzał spór między zwolennikami i przeciwnikami przyjmowania przybyszów z Afryki.  - Nie mamy pewności, że materiały wybuchowe z Nitro-Chemu nie są wykorzystywane w pasach szahida. A na wyrobach Nitro-Chemu jest napisane „made in Bydgoszcz”. Mamy obowiązek przyjąć rodzinę z Aleppo - oświadczył radny Andrzej Kaczmarek. Tylko on posłużył się tego rodzaju argumentacją.

Doskonale sprawdza się w roli komentatora wydarzeń „po linii i na bazie” radny Lech Zagłoba-Zygler. To on okazuje zawsze największy entuzjazm w czasie wieczorów wyborczych, gdy członkowie PO mają powody do radości. Paweł Olszewski i Rafał Bruski  mogą być pewni jego absolutnej lojalności.

Kiedy Jerzy Boniecki przed wyborami samorządowymi w 2014 roku zarzucił kierownictwu PO w Bydgoszczy nepotyzm i kolesiostwo, partię na znak protestu  opuściło ok. 130 osób. Natomiast Zagłoba-Zygler opuścił... koło PO w Fordonie, którym kierował Boniecki.  Niewykluczone, że w nagrodę za postawę został przez partię rekomendowany na funkcję wiceprzewodniczącego rady miasta.

Po przegranych w 2015 roku wyborach parlamentarnych  Platforma Obywatelska postanowiła być totalną opozycją. Wprawdzie w Bydgoszczy  nie straciła władzy, ale czołowi lokalni działacze PO, do których zalicza się Zagłoba–Zygler krytykują za wszystko partię rządzącą krajem.

Zaczęli po  100 dniach rządu Beaty Szydło i skrytykowali fakt, że nie ma w nim teraz bydgoszczan. Poprzednio wysokie posady w ministerstwach zajmowali Radosław Sikorski, Teresa Piotrowska i Paweł Olszewski, a obecnie nie ma żadnego bydgoszczanina na ministerialnej posadzie, bo Bartosz Kownacki jest przecież  warszawiakiem.

W konferencji prasowej tej sprawie poświęconej wziął udział emeryt Lech Zagłoba-Zygler wraz z młodzieżą klubową: Moniką Matowską i Jakubem Mikołajczakiem. -  Każde miasto chce mieć swoją reprezentację, kogoś, kto w rządzie będzie dbał o interesy danego obszaru i sprawiał, że złożone obietnice będą realizowane – oświadczył wiceprzewodniczący rady miasta.

Lech Zagłoba–Zygler uczestniczył  też w protestach przeciw polityce ministra Jana Szyszki (posadził drzewko przy ul. Gackowskiego razem z radnymi Moniką Matowską, Bernadetą Różańską-Majchrzak, Jakubem Mikołajczakiem, Januszem Czwojdą, Mateuszem Zwolakiem  i poseł Teresą Piotrowską). Nie mogło go zabraknąć w proteście przeciw reformie oświaty. Domagał się referendum w  tej sprawie - Jestem nauczycielem z 35-letnim stażem. Głos nauczycieli został pominięty. Stąd nasza decyzja o przyłączeniu się do akcji referendalnej – poinformował dziennikarzy radny Zagłoba-Zygler.

Oberwało mu się jednak od nauczycieli właśnie. Nadzorująca oświatę wiceprezydent Iwona Waszkiewicz postanowiła wykorzystać tworzenie nowej siatki szkół do wprowadzenia swoich porządków, a radny Zagłoba–Zygler poparł jej koncepcję. „Szybko z przyjaciela szkoły stał się Pan jej wrogiem. Mieliśmy nadzieję, że pozostanie Pan przynajmniej obiektywny i bezstronny. To jest ewenement, że radny, który podjął się swoistej służby dla społeczeństwa występuje jako głos za zniszczeniem szkoły, z którą przez wiele lat współpracował, którą odwiedzał i doceniał” – czytamy w opublikowanym przez media liście otwartym dyrekcji szkoły z osiedla Bajka.

Wcześniej radny PO podpadł poprzedniemu prezydentowi Bydgoszczy. „Pan Zagłoba -Zygler  uczestniczył  25 maja 2016 roku  jednocześnie w posiedzeniu Rady  Miasta – za co otrzymuje dietę z  kasy Urzędu Miasta  oraz w  odbywającym się  w innym miejscu  posiedzeniu Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych  za co również otrzymuje  stosowne apanaże z kasy Miasta. Innymi słowy podpisawszy listę uczestników sesji Rady Miasta zaradny  pan radny udał się na posiedzenie Komisji,  by nie stracić  przewidzianej za udział w tymże posiedzeniu diety” – napisał na swoim blogu Konstanty Dombrowicz.

Został natomiast ulubieńcem „wyborczej.pl”, biorąc udział w zorganizowanym przez KOD 1 kwietnia wydarzeniu na Starym Rynku. „W ogonku karnie stanął wiceprzewodniczący rady miasta Lech Zagłoba-Zygler (PO). - Aplikuję o wizę. Jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie pomyśleć o emigracji - mówił. Euforyczna atmosfera poniosła radnego i pięć minut później odebrał akt nadania obywatelstwa San Escobar. Republika jest otwarta na uchodźców i szukających azylu politycznego” – opisał wydarzenie dziennikarz „wyborczej.pl”, a wkrótce przeprowadził wywiad z wiceprzewodniczącym rady miasta, który jest też członkiem Komitetu Obrony Demokracji.

- Akcja KOD-u na 1 kwietnia była udana, ale nie da się śmiechem zakryć tego, co się dzieje w Polsce. Trwa rozwalanie państwa przez PiS i to na wszystkich frontach - stwierdził  Lech Zagłoba-Zygler.

Wiceprzewodniczący rady miasta zwrócił na siebie uwagę podczas wrześniowej  sesji rady miasta. Zaproponował, aby zdjąć z porządku obrad punkt dotyczący   pomnika Żołnierzy Wyklętych. - Debatujmy o tym w momencie, kiedy zostanie przedstawiony projekt pomnika. Niech inicjatorzy przedstawią także wyciąg z konta, zobaczmy czy mają w ogóle fundusze na jego budowę – powiedział radny Zagłoba-Zygler.

Na początku października miał miejsce dalszy ciąg tej sesji i do poruszonej przez wiceprzewodniczącego rady miasta sprawy wrócił Krystian Frelichowski. - Pod różnymi pretekstami nie chcecie tego pomnika. Żołnierze wyklęci mieli być wymazani, bo walczyli o niepodległą Polskę. Dzisiaj nadszedł czas, by oddać im hołd. Środki będą społeczne. Ten pomnik powstanie ze składek bydgoszczan. Co się z panem stało panie radny Lechu Zyglerze-Zagłobo? -  zapytał radny Frelichowski, przypominając radnemu PO wspólną walkę o wolność w czasie stanu wojennego.

Kilka dni temu wiceprzewodniczący rady wziął udział w spotkaniu z goszczącym w Bydgoszczy Bronisławem Komorowskim. Poruszył  temat zbliżających się wyborów komunalnych. - Tylko samorządy są ostoją demokracji i tych wyborów przegrać nie możemy -  oświadczył Lech Zagłoba-Zygler.