Panie kapitanie, w związku z zamianą ciał Anny Walentynowicz i Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej znów zawrzało wokół katastrofy smoleńskiej. Czy Pan i Pana rodzina zdecydują się na ekshumację Aleksandra Fedorowicza?
- W tej sytuacji ekshumacje są nieodzowne. Konieczne. Powinny zostać przeprowadzone porządnie i profesjonalnie sekcje zwłok. I to przez niezależnych ekspertów. Rodziny zmarłych w Smoleńsku zostały oszukane. Są oszukiwane nadal.
Ekshumacje to bolesne dla rodzin doświadczenie.
- Oczywiście, ale trzeba to zrobić. Musimy się wreszcie dowiedzieć, co się tam stało. Sekcje powinny być przeprowadzone w kilku ośrodkach, z uczestnictwem, jak mówię, niezależnych ekspertów, ludzi, którym rodziny będą mogły zaufać.
Nie ufa Pan prokuraturze?
- Nie, nie ufam. Delikatnie mówiąc, to co dotychczas robi prokuratura jest nieprofesjonalne. A obarczanie rodzin za skandal z zamianą ciał Walentynowicz i Walewskiej-Przyjałkowskiej to już kuriozum. Jestem lekarzem i wiem, że są profesjonalne procedury rozpoznawania ofiar katastrof. A tu za zamianę ciał obciąża się udręczone rodziny. I robi to prokurator generalny. Komu niby ufać? Mówi się, że oni się spieszyli. Rodzinom od początku chodziło o solidność, rzetelność, a teraz wiemy już, że tam przy identyfikacji nie było nawet przedstawicieli rządu, Polaków. Jak można było do tego dopuścić?
Czy Pan w 2010 roku, w Rosji, identyfikował ciało brata?
- Nie. Nie pojechałem do Rosji. Miałem dramatyczny wybór. Najtrudniejszy może w całym moim dotychczasowym życiu. Zostać z ciężko chorym ojcem, czy pojechać na identyfikację. Zostałem. Na identyfikację pojechała narzeczona brata. I zidentyfikowała zwłoki.
Córka posła Zbigniewa Wassermanna, Małgorzata Wassermann powiedziała ostatnio, że gdyby społeczeństwo znało dokumenty ze śledztw (rosyjskiego i polskiego), to przerażenie tym co się w tej sprawie dzieje byłoby jeszcze większe niż zamiana ciał ofiar katastrofy.
- Potwierdzam. To są skandaliczne dokumenty.