Leszek Żuliński zaczął swoją literacką wędrówkę jako prowincjonalny poeta i krytyk literacki. Debiutował w lokalnej prasie literackiej w 1971 roku. Szybko postanowił wspomóc swoją literacką karierę współpracą z SB. Jeszcze przed debiutem książkowym zgłosił akces współpracy z SB. I teraz kariera potoczyła się wartko. Redaktorowanie w warszawskich pismach literackich. Organizacja życia literackiego młodzieży poetyckiej. No i oczywiście donoszenie na tych młodych poetów. Po latach Żuliński wspominał, że na początku jego esbecko-literackiej kariery jego mentorami pomocnymi w karierze byli: Toepliz i Koźniewski. Mój Boże, też tajni współpracownicy SB! Torowali drogę młodemu koledze na służbie.

Wielce ciekawiej zapowiadającym się młodzieńcem literackim tamtego czasu był Bohdan Urbankowski ? wówczas poeta, później bardziej znany jako wytrawny krytyk literacki. Leszek Żuliński dostał od swoich esbeckich mocodawców zlecenie rozpracowania środowiska literackiego gromadzącego się wokół Bohdana Urbankowskiego. Zadanie wykonał z ochotą i napisał kilkustronicowy raport, w którym czytamy taką oto ocenę Urbankowskiego: ?W wypowiedzi Urbankowskiego było dużo kontekstów politycznych, dużo sprzeciwu przeciw zjawiskom stalinizmu, ?administrowaniu? kulturą, ograniczaniu twórczej niezależności. Był to referat, który w dużej mierze dotyczył nie tylko literatury ale i polityki kulturalnej.? No, po takim anonsie kapusia Urbankowski był oczywiście ugotowany.

Ofiarą donosiciela Żulińskiego był również Tadeusz Witkowski. Żuliński poinformował SB o tym, że Witkowski na prywatnej imprezie wyśpiewuje antysocjalistyczne piosenki. Oficer SB, pułkownik Bielecki konstatował tak: ?Autorami tekstów piosenek odtwarzanych przez T. Witkowskiego jest m.in. Okudżawa i Wysocki. Ponadto śpiewa on tzw. ?łagiernyje piesni? ? piosenki śpiewane ponoć przez Rosjan osadzonych na Syberii, piosenki antyradzieckie, polskie powojenne, sławiące przywiązanie do Lwowa i Wilna oraz teksty stworzone przez studentów w roku 1968. Utwory te o nastroju poważnym lub humorystycznym, przede wszystkim poruszają problemy ?sołżenicynowskie?, wyśmiewają władzę socjalistyczną.? No, antysocjalistyczna gadzina wyśpiewywała Okudżawę i Wysockiego! Potem ruszyła już oczywiście lawina. W rezultacie Witkowski był więziony przez wiele miesięcy bez wyroku, pozbawiany pracy, prześladowany.

Żuliński wciąż ?pilotował? swoją ofiarę na zlecenie SB. Po latach z humorem napisze o tym Tadeusz Witkowski tak: ?To prawda, że Leszek Ż. dołożył, gdzie trzeba, swoją cegiełkę, jak w wielu innych przypadkach, gdy informował SB o kolegach, którym dedykował wiersze.? No, no, dedykować swoje wiersze ludziom, na których się donosi! Majstersztyk!

Na donosy Żulińskiego żalił się po latach także poeta Sławomir Matusz, który był brutalnie przesłuchiwany przez SB i nakłaniany do współpracy. Esbecy, jak wspomina Matusz, podczas przesłuchania popisywali się szczegółową wiedzą na temat warsztatów poetyckich prowadzonych przez Żulińskiego kilka miesięcy wcześniej. I Matusz zapytuje dość retorycznie: ?Zastanawiam się, czy pieszczoch Leszek Żuliński poznał cierpienia i kłopoty ludzi, na których donosił SB. Czy on o tym pomyślał?? Odpowiedź jest niestety negatywna. Ofiary takich donosicieli jak Żuliński nie doznały żadnego zadośćuczynienia od kapusiów. Namnożyło się natomiast ludzi tolerujących, usprawiedliwiających, bagatelizujących niszczenie ludzi przez tajnych współpracowników.

Jaki jest stosunek Żulińskiego do własnej agenturalnej przeszłości świadczyć może wpis na jego blogu, po tym, jak udało się go odsunąć od jurorowania konkursowi poetyckiemu w Sosnowcu. O swojej karierze kapusia Żuliński napisał tak: “Zawód agenta jest tak samo stary jak zawód k… i jego nagłe demonizowanie to po prostu akt zbiorowej hipokryzji.?. Krytykowanie szesnastoletniej, donosicielskiej kariery Żulińskiego okazuje się hipokryzją!

Jeden z internautów, polemizując z artykułem ?Donosiciel SB gościem kawiarni Modraczek? napisał, że Żuliński się przyznał do działalności agenturalnej i wszystko jest w porządku. Jak jest w porządku widać w cytacie powyżej, dodam, że w jednym z wywiadów Żuliński bredzi, że jego współpraca z SB polegała na pisaniu recenzji książek na potrzeby SB! Fajna ta recenzja o śpiewaniu Okudżawy przez młodego poetę! I potem ciupa dla tegoż śpiewaka.

Leszek Żuliński wzmocnił swoją agenturalną karierę członkostwem w PZPR, w którym wiernie służył od 1977 roku aż do niechlubnego końca tejże partii. Oficer prowadzący Leszka Żulińskiego, tak oceniał jego przydatność i motywacje: ??źródło wieloletnie, sprawdzone, rzetelne, zaangażowane i chętne do współpracy, systematycznie nagradzane, zdobyte na zasadzie korzyści osobistych i lojalnej postawy obywatelskiej.? Po prostu, kapuś marzenie.

Związek Literatów Polskich, w którego władzach zasiadał ten sprawdzony informator SB, próbował oczyścić swoje szeregi z donosicieli po ujawnieniu informacji o esbeckiej karierze Żulińskiego. Kłopot polegał zresztą na tym, że upartyjnienie oraz obecność agentury w ZLP była wyjątkowo duża. W SPP też byli agenci, tak spektakularni jak choćby Włodzimierz Odojewski, ale było ich mniej niż w ZLP.

Odsunięcia Żulińskigo z gremium decyzyjnego w ZLP domagały się przede wszystkim ?doły? związkowe i prowincja literacka. Aktywny w tej sprawie był także bydgoski poeta Dariusz Tomasz Lebioda. Pisał w mailu do donosiciela tak: ?Leszku Żuliński, TW “Janie”, naprawdę stało się… Przestań już obciążać swoją przeszłością nieświadomych ludzi. Spójrz na siebie z dystansu, chętnie z Tobą wypije piwo, popatrzę na kwiaty, krzewy i drzewa w ogrodzie, ale od etyki i Związku wara… Nie uda ci się zakłamać przeszłości…?

Pozostaje oczywiście pytanie, dlaczego Barbara Jendrzejewska, zapraszając tak mętną i dość obrzydliwą postać, naraża dotychczasowy dorobek kawiarni ?Modraczek?? Po co jej ten donosiciel? Czy nie ma w Barbarze Jendrzejewskiej żadnej empatii z młodymi ludźmi, których życie niszczył kapuś Żuliński?

Barbara Jendrzejewska, doświadczona animatorka życia literackiego, sama także poetka napisała, indagowana przeze mnie w tej sprawie, że nic nie wiedziała o haniebnej przeszłości Żulińskiego. Opowiedziałem jej więc o tym, o czym Państwo mogli przeczytać powyżej. W obliczu takiej wiedzy Barbara Jendrzejewska podjęła iście męską decyzję i napisała do mnie: ??wobec powyższego odwołuję z nim spotkanie.
Zaraz mu to napiszę.?