Bydgoszczanie słono mają bulić za to, że czytniki kontrolerów czasami nie mają zasięgu.
- Byłem w szoku, gdy zobaczyłem mandat na 180 zł, który wystawił mojemu synowi kontroler – wyznał nam ojciec 14-letniego Krzysztofa, uczęszczającego do 3 klasy gimnazjum sportowego przy Bałtyckiej. Kontrola miała miejsce 5 grudnia przed 7.00 rano, gdy chłopiec jechał autobusem do szkoły.
Trudno się dziwić zaskoczeniu jego ojca. 3 grudnia zakupił synowi miesięczny bilet z datą ważności od 5 grudnia. Krzysiek podał kartę miejską kontrolerowi, ten przyłożył ją do czytnika, a następnie…wypisał mandat.
Czy czytnik był niesprawny i dlatego kontroler nie był w stanie aktywować biletu? - Kontrolerzy mają sprawne czytniki. Bywają jednak sporadyczne przypadki, że czytnik traci połączenie z siecią - zupełnie tak samo, jak w przypadku telefonów komórkowych i zasięgu. Czytniki kontrolerskie działają bardzo podobnie jak telefony - nie ma zasięgu, nie ma możliwości połączenia. Urządzenie, nie może połączyć się z serwerem, na którym znajduje się informacja o zakodowanym przez pasażera bilecie na Bydgoskiej Karcie Miejskiej. Nie ma zatem możliwości potwierdzenia dokonania zakupu – odpowiedział nam Krzysztof Kosiedowski, rzecznik ZDMiKP.
Wynika z tego, że kontrolerzy wystawiają w takich przypadkach mandaty z powodu braku połączenia z siecią, a nie za jazdę na gapę. - Przykro mi z powodu zaistniałej sytuacji mimo to, że niezawinionej przez ZDMiKP. W takiej sytuacji kontroler, zgodnie z przyjętymi zasadami, powinien się skontaktować telefonicznie z biurem firmy kontrolującej i zweryfikować zakup biletu – wyjaśnia rzecznik bydgoskich drogowców.
Jaki będzie finał tej sprawy? - 5 grudnia o godz.13.09 wysłałem odwołanie od otrzymanego mandatu na adres mailowy ZDMiKP. 14 grudnia wysłałem ponownie maila na ten adres z pytaniem, co dalej z moim odwołaniem. Otrzymałem informację, że odpowiedź na reklamację otrzymam w ciągu 30 dni – relacjonuje ojciec Krzysztofa. Tymczasem na zapłacenie mandatu ma 14 dni, czyli właśnie mija termin.
Do sprawy wrócimy.