Przeczytałem na stronie bydgoskiej Straży Miejskiej ogłoszenie o naborze. Stanowisko, którego dotyczy nabór, to aplikant. Wymagania ze strony pracodawcy nie są przesadnie wygórowane. I wszystkie spełniam. Przed studiami skończyłem liceum, więc wskazane minimum, czyli średnie wykształcenie, posiadam, 21 lat już jakiś czas temu skończyłem, karany nie byłem, mam polskie obywatelstwo.

Co do nieskazitelnej opinii, to zależy, gdzie zasięgnąć języka na ten temat. Ale publicznych burd nigdy nie urządzałem, więc dzielnicowy zaświadczy, że jestem w porzo.

Taki etat aplikanta w Straży Miejskiej to miodzio. Strażnicy, jak powszechnie wiadomo, zajmują się głównie nieprawidłowym parkowaniem. Starczy wynaleźć miejsce, gdzie kierowcy często zostawiają samochody, chociaż niedawno pojawił się tam znak zakazu i wio. W godzinę masz dziesięć pewnych mandatów, a po miesiącu premię od komendanta za wydajność.

Właśnie takie zadanie dla aplikanta przewidział ogłoszeniodawca. Świadczy o tym opis warunków pracy:
1. wysiłek fizyczny (trzeba się trochę nachodzić, żeby wypatrzeć mandatodajne miejsce)
2. naturalne i sztuczne oświetlenie (zasadzać się na nieprawidłowo parkujących można za dnia i po zapadnięciu zmroku)
3. wymuszona pozycja ciała (nie da się wykonywać tego zadania na leżąco czy siedząco, trzeba ruszyć cztery litery, żeby wręczyć mandat)
4. praca w zmiennych warunkach atmosferycznych (w trakcie akcji zasadzania się na kierowców może świecić słońce, być pochmurnie albo padać)
5. praca z ręcznym miotaczem gazu – czynnik pieprzowy (aplikant musi być przygotowany na to, że trafi na kierowcę, którego mandat wręczany przez funkcjonariusza Straży Miejskiej doprowadzi do furii).

Dokumenty na stanowisko aplikanta można składać do 27 lutego. Bardzo by mi pasowała taka fucha. Straż Miejska w Bydgoszczy zatrudnia prawie 250 osób. Miałbym dużo kumpli. Czułbym się prawie jak w korpo.

Obawiam się jednak, że nie mam szans. Na takie superstanowiska szykuje się zwyczajowo w naszym pięknym kraju konkursy pod kogoś. Działaczy PO bardziej interesują lepiej płatne stołki w spółkach komunalnych. A więc aspirantem w bydgoskiej Straży Miejskiej zostanie najprawdopodobniej po rozstrzygnięciu naboru ktoś z SLD. Na pewno nie będzie to Mirosław Kozłowicz, bo on już jest odpowiednio ustawiony.