Na zaproszenie bydgoskiego Klubu Tygodnika Powszechnego w auli Biblioteki UKW odbyło się spotkanie wspominkowe z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" Adamem Michnikiem.

"Co my, pokolenie które w 1989 przesypywało w piaskownicy piach, lub majaczyło jako nieśmiały plan na przyszłość w głowach naszych rodziców, wiemy o przemianach jakie miały wtedy miejsce w naszym kraju? Na ile zdajemy sobie sprawę z wpływu tych wydarzeń na naszą obecną rzeczywistość? Jaki przekaz sprzed 30 lat dociera do nas dziś? W kontekście wznowienia cenionej wśród czytelników książki-rozmowy "Między Panem, a Plebanem" autorstwa Jacka Żakowskiego, będziemy mogli zapytać o to uczestnika tych wydarzeń, redaktora Adama Michnika (książka to rozmowa Jacka Żakowskiego z ks. Józefem Tischnerem i Adamem Michnikiem)" - tak rzecznik prasowy UKW, dr Sławomir Łaniecki zapraszał i zachęcał do przyjścia na spotkanie z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" do auli Biblioteki Głównej UKW.

Na spotkanie z jedną z pierwszoplanowych postaci przełomu, który dokonał się w Polsce pod koniec lat 80. ubiegłego wieku, przyszli akurat nie ci, dla których wspomnienia Adama Michnika mogły być interesujące, ale przede wszystkim jego rówieśnicy, którzy mają osobiste doświadczenie czasów przemian i narodzenia III Rzeczypospolitej. Co więcej, rówieśnicy, dla których Adam Michnik jest wybitną postacią historyczną, która miała niebagatelny wpływ na wydarzenia polityczne tamtego czasu.

Adam Michnik już na samym wstępie wspomnień oddał szacunek Tygodnikowi Powszechnemu, który był dla niego, osoby - jak to określił - wywodzącej się z środowiska ateistycznego, "nawet z nalotem przedwojennego komunizmu, symbolem tego, co w Polsce uczciwe, przyzwoite, odważne, patriotyczne". Podkreślił, że był czytelnikiem tygodnika, gdyż redagowany był odmiennym językiem, bez propagandy i drętwej mowy, która była powszechna w dostępnych wtedy czasopismach.

Dla osób nawet średnio rozeznanych w historii PRL-u przypomnienie  późnogomułkowskich represji, w których pod koniec lat 60., a zwłaszcza po Marcu  '68 i inwazji na Czechosłowację, politycznie dojrzewała lewicowa i wywodząca się ze środowisk komunistycznych warszawska młodzież, nie było czymś odkrywczym, mogącym zachęcać do dyskusji. Zresztą na spotkanie z Adamem Michnikiem przyszli jego sympatycy, a nie rzadko wielbiciele, którzy co chwilę nagradzali oklaskami, a zwłaszcza śmiechem, najbardziej dowcipne lub paradoksalnie lub błyskotliwie sformułowane odpowiedzi.

Tak na przykład się stało, gdy prowadzący spotkanie na poważnie starał się dociec, dlaczego rozmowy w Magdalence, toczyły się w tak zażyłej z komunistami komitywie. - Czy to tak musiało wyglądać? Czy nie dało się tego zrobić w sposób jakiś taki, który nie budziłby zastrzeżeń? Pojawia się nawet termin "zdrada". Części społeczeństwa nie mieści się w głowie, że można usiąść do stołu z wrogiem i pić z nim wódkę. Jak poradzić sobie z pytaniem, które pojawia się wszędzie? - napierał moderator spotkania. Michnik ocenił, że negatywne odczucia mogą dotyczyć "estetyki" takiego odbioru rozmów w Magdalence. - Byliśmy w Magdalence. To były ważne rozmowy, negocjowano sporne punkty. Po kilku godzinach, od 10 do 3 rozmawialiśmy. Kiszczak był gospodarzem tych rozmów. Zaprosił nas na obiad. Zeszliśmy na dół i nalano nam do kieliszków wódkę. Oczywiście, gdybym był prawdziwym patriotą, to powinienem tą wódkę wylać, albo chlasnąć w twarz generała. Ja zachowałem się, jak bezduszny zdrajca i wypiłem tą wódkę  - mówił Michnik, a  wywodowi towarzyszył powszechny aplauz, śmiech i oklaski.  - Jeżeli to jest znak zdrady, to muszę panu powiedzieć, że jeżeli to są moje grzechy, to ja jestem bezgrzeszny - ten komentarz też wzbudził aplauz słuchaczy, choć Michnik skończył go stwierdzeniem, że nie jest bezgrzeszny.

Potem już na poważnie naczelny "Wyborczej" skonstatował: - Czy to mogło wyglądać inaczej? Moim zdaniem okrągły stół i porozumienia okrągłego stołu, które otworzyły drogę do takich wyborów, jakie mieliśmy, niedoskonałe... Ale to były wybory, które przesądziły o tym, że w Polsce pokojowo został zdemontowany dyktatorski bolszewizm.