W Galerii Autorskiej odbyła się promocja drugiego tomu dramatów Jarosława Jakubowskiego oraz otwarta została  wystawa obrazów Wojciecha Nadratowskiego  pt. „Koszule na różne okazje”.

Rzadko się zdarza, że promocję najnowszej książki bydgoskiego twórcy w Bydgoszczy poprzedza ogólnopolska promocja. A tak właśnie było tym razem. Kilka miesięcy temu o książce „Prawda i inne dramaty” napisał tygodnik „Do rzeczy”, a jej autor został przedstawiony jako „jeden z naszych najciekawszych dramaturgów współczesnych”. Następnie Jarosław Jakubowski był gościem Sceny Literackiej Pegaza w TVP Kultura.

W końcu przyszła kolej na Bydgoszcz. Jarosław Jakubowski został zaproszony ze swoim najnowszym dziełem do piwnicznej galerii przy ul Chocimskiej.  Na pytanie prowadzącego spotkanie Jacka Solińskiego, czy powinnością dramatopisarza ma być „lizanie ran”, odpowiedział: - Przede wszystkim powinnością dramatopisarza jest pisanie ciekawych historii, z pogłębionymi psychologicznie postaciami, w których widz czy czytelnik odnajdą przynajmniej cząstkę własnych przeżyć. Teatr jest wielkim zwierciadłem, wielką rozmową o człowieku.

Nie można było uniknąć próby usytuowania twórczości Jarosława Jakubowskiego na tle współczesnej polskiej dramaturgii. – Na pewno daleko mi do tak zwanego teatru politycznie zaangażowanego, chociaż niektóre moje dramaty można nazwać politycznymi. Jednak ich „polityczność” polega bardziej na ukazaniu braku rozliczenia przeszłości niż na doraźnym uczestnictwie w politycznym sporze – stwierdził autor „Prawdy i innych dramatów”.

W podwójnej roli wystąpił podczas spotkania w Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego malarz i rysownik Wojciech Nadratowski. Po pierwsze, jako autor wystawy pt. „Koszule na różne okazje”, a po drugie w roli aktora.

Fragmenty dramatów Jarosława Jakubowskiego odczytali  z podziałem na role Mieczysław Franaszek, Jan Kaja, Wojciech Nadratowski i Roma Warmus, czyli zawodowi aktorzy i zawodowi malarze.  Wypadło to znakomicie.

- Janek Kaja wyrasta na nowego Bustera Keatona – żartował Jarosław Jakubowski. Pewnie chodziło mu o kamienną twarz współgalernika, bo przecież Jan Kaja nie ukrywał swoich walorów głosowych.