Ostatni koncert XVI Bydgoszcz Jazz Festiwalu godny był finału tej sojuszniczej polsko-amerykańskiej imprezy. Tak się w tym roku złożyło, że jedynymi zagranicznymi gośćmi bydgoskiego Festiwalu byli muzycy z USA.

Duet Sheili Jordan (voc) z Cameronem Brownem (bas) jest czymś wyjątkowym nie tyko z uwagi na wiek artystów, ale i minimalistyczne wsparcie wokalistki przez kontrabas. Pochodząca z Detroit artystka po przyjeździe do Nowego Jorku zauroczyła się muzyką Charlie Parkera, który stał się dla niej prawdziwym mentorem. Be-bop zafascynował ją do tego stopnia, że zaczęła świadomie śpiewać scatem, traktując głos jak instrument. W tym sensie uważa się ją za prekursorkę tego stylu śpiewania, choć scatem posługiwali się muzycy grający ragtime czy dixieland, gdy, jak głosi anegdota, zapominali tekstu piosenek.

Sheila Jordan -  pianistka, wokalistka, a także autorka tekstów, choć w przypadku scatu  brzmi to nieco ryzykownie, przy akompaniamencie basu Camerona Browna stworzyła  nastrojową, słowno-muzyczną opowieść o dawnych, wspaniałych latach muzykowania w klubach jazzowych, przypominając, co się wtedy w Ameryce grało.  Było więc miejsce na bluesa, swing i ukochany przez nią be-bop. Echa tej świetności słychać było w prezentowanych utworach.

Ten pogodny, a miejscami melancholijny, nastrój, ujawnił skalę talentu i walory wokalistyki Sheili Jordan, która mimo swojego wieku doskonale radziła sobie ze skalą technicznych trudności. Nic więc dziwnego, że bydgoska publiczność podziękowała artystce na stojąco i z okazji zbliżających się 90. urodzin (przypadających na 18 listopada)  głośnym „Sto lat”,  co mile zaskoczoną wokalistkę skłoniło do nauczenia bydgoszczan kilku taktów scatu.

John Scofield Combo 66 to grupa sformowana przez lidera z okazji jego 66. urodzin. Do współpracy zaprosił młodych utalentowanych muzyków: Geralda Claytona (piano), Vincente'a Archera (bas) oraz  Billa Stewarta (dr) i ruszył z nimi w trasę promującą nową płytę i nowe twarze amerykańskiego jazzu, tak jak robili jego mistrzowie.

Jako młody, 31-letni gitarzysta, John Scofield został zaangażowany przez Milesa Davisa,  z którym w 1983 roku wystąpił na Jazz Jamboree w Warszawie. Już wtedy było wiadomo, że pojawił się na scenie jazzowej wybitny, wszechstronny gitarzysta i kompozytor. Kilkuletnia współpraca z Milesem Davisem ugruntowała jego  pozycję wśród najlepszych gitarzystów jazzowych. Należy do pokolenia jazzmanów, którzy odważnie włączali elementy rocka i free jazzu. W swojej twórczości swobodnie nawiązuje do różnych gatunków jazzu i bluesa, uprawia totalny mainstreamowy nurt tej muzyki, a brzmieniem swojej gitary zapewnił sobie osobne miejsce. Jego muzyka ogarnia wszystko – subtelność i delikatność, gwałtowność i brutalność, zwiewność i mroczność. W przestrzeni różnorodnych dźwięków i fraz, kontrastów, tematów i melodii można było odnaleźć cały blask tej muzyki, odwieczny puls jazzu.

John Scofield nagrał kilkadziesiąt płyt, grał już z wszystkimi najwybitniejszymi jazzmanami. Teraz młodzi muzycy będą chcieli mieć w swoim CV jego nazwisko.