ON JEST ZAWSZE
…są w niebiosach aniołowie,
których prośby łączą się z niepokojem serca na ziemi
Marie de Flavigny d’Agoult

Czy istnieje ktoś, kto może nawiedzić mnie w każdej myśli, w miejscu każdym i w każdej osobie? Albo może zjawić się nieoczekiwanie we śnie lub na jawie?

Siedzę w fotelu i czytam książkę. Czynność zwyczajna, ale zarazem niezwykła. Jestem tu i jednocześnie, jakbym był gdzieś indziej, trudno to ustalić. W swoich myślach przeżywam duchową rozterkę, zwątpienie, gorycz. Czuję niepokój, przechodzę nad przepaścią, idę długo i niepewnie, aż w końcu odnajduję równowagę. Pojawiło się dobre natchnienie. Nagle widzę to z całą wyrazistością, a nadeszło tak niespodziewanie. Wszystko wraca do równowagi ? wszak jestem u siebie w domu, w swoim własnym wnętrzu, w miejscu, w którym czuję się bezpiecznie. Refleksje zawarte w tej prostej i, jak się wydaje, oczywistej metaforycznej sytuacji, którą starałem się opisać, naprowadziły mnie na pomysł realizacji kolejnego malarskiego podcyklu zatytułowanego ?Aniołowie domu?.

Prezentowany wybór obrazów jest częścią większego zbioru ?Opiekunowie czasu?. Cykliczność wszystkich prac, mimo że zamyka się w konkretnej liczbie, określa tu formułę otwartą ? istnienia w przemijalności czasu. Aby to wyjaśnić, cofnijmy się do początku. Już kilkanaście lat żyję otoczony wizerunkami ?swoich? aniołów. W jakim celu tworzę ich konterfekty? Z pewnością dlatego, że dobrze czuję się w tym otoczeniu i wierzę, iż malowanie ich wyobrażeń jest uaktywnianiem wrażliwości duchowej.

Kiedy i jak to się zaczęło? Mój linoryt ?Wskazanie? z 1993 roku stał się pierwowzorem cyklu malarskiego ?Opiekunowie czasu?. Całość składa się z 366 wizerunków aniołów. Każdy z nich jest przyporządkowany kolejnemu dniowi roku. Czas odmierzamy latami, zatem można przyjąć jeden rok jako symboliczną miarę ogarniającą poprzez swoją powtarzalność całą doczesność. Przedstawiony w formie graficznej anioł stał się znakiem, który starałem się ?rozpisać?, a może raczej rozmalować, tak, by z tego ?kanonicznego? ujęcia wydobyć odrębność osobową każdego kolejnego Bożego Posłańca. Anioł na linorycie zwrócony jest en face wskazując palcem niebo. Kierunek wertykalny podkreślają pionowe linie przebiegające w centralnym miejscu kompozycji przez twarz do wnętrza postaci. Czarno-biały świat linorytu działa tu ascetycznie i jakby dwuwymiarowo. Stąd zrodził się pomysł, by przekroczyć to ograniczenie i tchnąć w przedstawienie duchowej rzeczywistości barwy. W założeniu wygląda to tak, jakby wyjść z naszego ograniczonego świata ? w tym wypadku umownie opisanego bielą i czernią ? i przejść w rzeczywistość wielowymiarową i niewyobrażalną ? ujętą tu w bogactwie kolorów. Czytelność zabiegu lepiej widać przy zestawieniu tych dwóch przedstawień, czarno-białego jako doczesności i nieograniczonego kolorystycznie jako wieczności. Wolność w świecie kolorów staje się synonimem duchowej wrażliwości. Wszystkie wizerunki aniołów z cyklu ?Opiekunowie czasu? wyłaniając się z czarno-białej grafiki działają jak impresje o istotach do ?odnalezienia?, jak drogowskazy ku nowej przestrzeni.

Każde z tych przedstawień ma być innym ?przejściem? prowadzącym do tej samej rzeczywistości. Moje wizerunki są tylko próbą zbliżenia się do niewyobrażalnej sfery ? to ćwiczenia dla wyobraźni, znaki które mają przypominać o ważnej obecności. Mówiąc najprościej ? malując, przemieszczam się od słów i odczuć do obrazu, ?piszę? intencjonalne listy dedykowane różnym osobom. Opisuję na swój sposób ?stan spotęgowanego przeczuwania?, który jest aktem wiary. Posłańcy wędrujący pomiędzy wiecznością a czasem przychodzą do nas jako przewodnicy równowagi i wiodą ku roztropności. Te duchowe istoty przenikając teraźniejszość, wskazują to, co jest ?o krok dalej?. Czy możemy je?zobaczyć?? Skoro Anioły są tak jak my stworzone przez Boga, ?muszą być rozpoznawalne za pomocą całkowicie normalnej ludzkiej zdolności rozpoznawania? (Herbert Vorgrimler). Objawiają się działając w naszych wnętrzach, w duszy, we śnie i wokół nas poprzez innych ludzi. Te duchowe intuicje pomagają wnikliwiej widzieć świat. Uzmysłowienie sobie obecności osobowego dobra to ważny impuls dla naszej świadomości. Można to nazwać budzeniem intuicji metafizycznej, albo duchowym otwarciem. Podobny wpływ (choć nie w takim zakresie) może mieć działanie sztuki, które wzrusza i uszlachetnia swoim pięknem. Dzięki niej ocieramy się o nieskończoność.

Aniołowie pojawiają się w wielu religiach. Ustawicznie dociekamy: kim są dla nas? Przywoływanie tych postaci stało się dla wyobraźni substytutem oczekiwanego opiekuna i powiernika. Świadomość istnienia kogoś takiego działa kojąco, wręcz terapeutycznie. Wiara w czyste duchy rozwija się często uwolniona od teologicznych rozpoznań, bywa swobodna i niczym nieograniczona. Czy to dobrze? Ezoteryka uruchamia tu dużą dowolność. Warto pośród wielokulturowej rozpiętości odnaleźć wiarygodność i konkret. Chrześcijaństwo określa wyraźną drogę i cel. ?Niebiescy Posłańcy? mają do spełnienia w doczesności swoje zadania. Ta misja, której sygnały znajdujemy w Biblii, jest dla nas czytelna, wręcz oczywista. Aniołowie stają się pomostami między rzeczywistością trwającą w czasie a wiecznością. To pośrednictwo uwiarygodnia motyw naszego istnienia i wskazuje na jedyne spełnienie w Stwórcy.

Nie wierzę w specjalizację wśród anielskich zastępów, ale wierzę w ich wielowątkową obecność, która przewyższa naszą inteligencję. Są dla nas istotami równie przewidywalnymi, jak i nieprzewidywalnymi. Chronią nas wszędzie, gdzie jesteśmy. Szczególnie tam, gdzie mieszkamy. Dom jest miejscem, które kojarzymy z bliskimi, z ciepłą atmosferą, z czułością i wrażliwością. Dom rodzinny formuje osobowość, często decyduje, kto kim się staje. To przyjazne miejsc, do którego pragniemy wracać. Wiążemy z nim tradycję, pochodzenie, wszystko, co szlachetne i dobre ? etos kształtujący naszą tożsamość. Gdybyśmy ?dom? spersonifikowali, znaczyłoby, że dostrzegliśmy w nim obecność anioła. A któż mógłby o tym najwięcej opowiedzieć? Któż jak nie kobiety, piastunki życia rodzinnego, chrześcijanki, matki, córki, małżonki lub przyjaciółki, Wy wszystkie, które znacie wartość duszy.

Jacek Soliński