Krzysztof Szymoniak ur. w 1953 r. w Kępnie. Od roku 1969 mieszka w Gnieźnie. Od połowy lat 80. zawodowo związany z Poznaniem. Był ostatnim sekretarzem redakcji poznańskiego miesięcznika społeczno-kulturalnego ?Nurt? (1986-1989) oraz założycielem i pierwszym redaktorem naczelnym ogólnopolskiego dwutygodnika literackiego ?Nowy Nurt? (1994-1995). Laureat poznańskiego Medalu Młodej Sztuki z roku 1988 za reportaże literackie. Absolwent filologii polskiej UAM. Poeta, prozaik, fotografujący perypatetyk i praktykujący słupnik. Od roku 2000 ? wykładowca akademicki. W Instytucie Językoznawstwa UAM (Wydział Neofilologii) uczy dziennikarstwa, twórczego pisania, wiedzy o mediach i wiedzy o fotografii.
W roku 2009 podjął współpracę z WBPiCAK w Poznaniu jako autor serii wydawniczej pn. Fotografowie Wielkopolski. W roku 2012 ukazał się pierwszy tom jego esejów pt. Fotografioły. Okołofotograficzne ćwiczenia umysłowe. Tom drugi ? Fotografioły 2. Okołofotograficzne ćwiczenia umysłowe ? ukazał się wiosną 2013 roku.

  • * *

Wszystko o czym piszę poniżej, zdarzyło się w nieodległej przeszłości, kiedy jeszcze postrzegano mnie głównie jako autora książek poetyckich, także tych, które ukazały sie nakładem Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego (Wszędzie, skąd wracałem, 29 prac Szymona Słupnika i Światłoczułość). Jednak od roku 2008 zacząłem przechodzić zwolna na pozycje kogoś, kto wypowiada się przy pomocy fotografii, kto z obrazu fotograficznego uczynił sposób komunikowania się z otoczeniem. Kiedyś pisałem, żeby nie mówić, a potem zacząłem fotografować, żeby już nie pisać. Wystawa, którą teraz pokazuję w Galerii Autorskiej, przy ulicy Chocimskiej 5, nazywa się tak samo, jak moja druga książka wydana w GA, czyli 29 prac Szymona Słupnika. Składa się na nią 29 czarno-białych kadrów formatu 30×45 cm i zawiera ona podobnie, jak poprzednio książka, liryczne, żeby nie powiedzieć poetyckie, przesłanie. O ile poezja jest formą aktywności przypominającej kopanie studni artezyjskich, o tyle fotografia jest ciszą. Na moich zdjęciach nie znajdziecie zgiełku. One tylko z pewną nieśmiałością odkrywają tę stronę miasta, której nie pokazuje się turystom. I dokumentują tę część jego zwyczajności, która powoli znika z powierzchni ziemi. A zatem…

Szymon Słupnik patrzy na Gniezno

Geneza tej wystawy sięga początków roku 2012, kiedy to Włodzimierz Naumczyk ? dyrektor Miejskiego Domu Kultury w Wągrowcu ? zaproponował mi spotkanie autorskie, podczas którego miałbym podsumować na oczach wągrowieckiej publiczności swój dorobek literacki, włącznie z poezją, prozą i pierwszym, dopiero wtedy planowanym, tomem okołofotograficznych ćwiczeń umysłowych pt. ?Fotografioły?. Dalsze rozmowy na temat terminu i logistyki spotkania pan dyrektor zlecił Lechowi Szymanowskiemu, instruktorowi do spraw filmu i fotografii. To właśnie on, wiedząc, że od kilku lat w nieco dziwaczny sposób fotografuję Gniezno, zaproponował mi wspólne obejrzenie tych kadrów na moim komputerze, który stoi w mojej, gnieźnieńskiej Chatce Pustelnika.

Po obejrzeniu kilkudziesięciu prac wrócił z ich wyborem do Wągrowca i pół roku później napisał na swoim blogu: Zwykle unikam umieszczanie w tym miejscu materiałów związanych ze swoją pracą zawodową. Robię to jedynie w wyjątkowych przypadkach, takich jak zbliżająca się prezentacja wystawy i twórczości literackiej Krzysztofa Szymoniaka. Kilka miesięcy temu zaproponowałem Krzysztofowi, aby wreszcie pokazał efekt swoich prywatnych fotograficznych wędrówek po Gnieźnie. Krzysztof fotografuje Gniezno od wielu lat, ale ? jak sam mówi ? fotografia nie jest jego główną domeną twórczą. Dlatego z wielką skromnością zastanawiał się, czy jego zdjęcia w ogóle nadają się, aby je pokazać publicznie. Po obejrzeniu części materiału, który mógłby stworzyć wystawę zdecydowałem, że spojrzenie Krzysztofa na jego miasto jest na tyle oryginalne, a zdjęcia są na tyle jednolite stylistycznie oraz ? co istotne ? świetnie wykonane, że utwierdziłem go w zamyśle przygotowania zestawu wystawowego. Po kilku dniach Krzysztof przesłał mi płytę z proponowanymi seriami. Pojechałem z tymi fotografiami do pracowni Bogusława Biegowskiego, aby pomógł mi dokonać wstępnego wyboru oraz po koleżeńsku napisał SŁOWO o wystawie. Seria 29 zdjęć Krzysztofa zdecydowanie przełamuje stereotyp pocztówkowego pokazywania Gniezna, miejsca ważnego w naszej historii początków. Wszystkie zdjęcia są fotografiami cyfrowymi, surowymi plikami. Autor nie stosował żadnych zabiegów mogących podnieść ich atrakcyjność. Nie zmieniał tonacji, ostrości, może tylko lekko jasność nielicznych. Są one dokładnie takie, jak zarejestrowała je matryca lustrzanki Krzysztofa Szymoniaka. Dzięki temu od razu uderza nas prawda i szczerość tego zapisu. Również dlatego, że te kadry nigdy w zamyśle autora nie były planowane jako obrazy wystawowe. [wtorek, 15 stycznia 2013]

Tu należy dodać, że Bogusław Biegowski, który zastanawiał się z Lechem Szymanowskim nad selekcją moich kadrów do ewentualnego pokazania w galerii wągrowieckiego MDK, ostatecznego wyboru dokonał w mojej obecności, na początku grudnia 2012, krótko przed wernisażem. Wyglądało to tak, że wskazał mi z zaproponowanego zestawu pięć kadrów, które się nadają, a potem dodał: Teraz musisz znaleźć klucz, jaki zastosowałem dla tych pięciu obrazów. Jeżeli sobie z tym poradzisz, resztę fotografii dobierz sam, na własną odpowiedzialność, ale nie więcej niż 30. Jeżeli nie pojmiesz, co mną kierowało przy tych pięciu kadrach, prawdopodobnie polegniesz. Tak czy inaczej, to musi być twoja decyzja.

Efekty decyzji Lecha Szymanowskiego, aby wyjąć moje fotografie z szuflady, czyli z niebytu, decyzji Bogusława Biegowskiego, aby wskazać mi drogę do samodzielnych wyborów w zakresie edycji oraz mojej już decyzji o wyborze 29 kadrów (jednolitych estetycznie) ? efekty wszystkich tych decyzji można było oglądać najpierw w styczniu 2013 roku w Wągrowcu, a potem w Gnieźnie, w tamtejszej Bibliotece Publicznej, gdzie 11 kwietnia odbył się wernisaż wystawy połączony z promocją pierwszego i drugiego tomu moich esejów okołofotograficznych zatytułowanych ?Fotografioły?. Spotkanie prowadził Władysław Nielipiński, a imprezie, podobnie jak to było w Wągrowcu, towarzyszył tekst Bogusława Biegowskiego, napisany specjalnie na okoliczność tej wystawy.

Ja już wtedy od paru lat chodziłem po Gnieźnie w poszukiwaniu swoich antywidokówek, ale on o tym nie wiedział. Kiedy jednak przyjechał do Gniezna pod koniec grudnia 2011, aby wykonać kilka fotografii wielkoformatowych na gnieźnieński konkurs fotograficzny, po całym dniu spędzonym z nim w terenie, analizując jego wybory miejsc i kadrów, zrozumiałem, że moje nieśmiałe poszukiwania idą chyba w dobrym kierunku.

Na koniec już muszę jeszcze tylko usprawiedliwić się ze swojej skłonności do antywidokówkowego fotografowania Gniezna. Nigdy nie hołdowałem fotografii słodkiej i ładniutkiej, ale przyjmowałem do wiadomości fakt jej istnienia. W okolicach roku 2008 i 2009, po obejrzeniu w Gnieźnie kilku wystaw fotografii gnieźnieńskiej oraz po zapoznaniu się z kilkoma albumami na ten sam temat (jedne i drugie obrzydliwie kolorowe), zadałem sobie pytanie, czy Gniezna nie można sfotografować inaczej, czy nie istnieje sposób, aby fotogeniczność tego miasta ukazać w surowym czarno-białym kadrze, a na dodatek w konwencji antywidokówkowej.

Chodzenie po mieście z aparatem fotograficznym, szukanie motywów i odpowiedniego dla nich światła, gromadzenie obrazów, które były moją prywatną odpowiedzią na to powyżej zadane pytanie, wszystko to zajęło mi pięć lat. Dzisiaj zamykam i podsumowuję temat albumem, w którym pomieściłem 111 antywidokówek. Na wystawę byłoby tego za dużo, ale do książki pasuje jak ulał. Obraz z okładki ? pomnik Bolesława Chrobrego sfotografowany zza wieży katedralnej ? powstał jako pierwszy i niemal od razu okazał się zaczynem dla dalszych poszukiwań. Ten kadr uświadomił mi (choć wówczas nie planowałem ani wystawy, ani tym bardziej albumu), że idąc tą drogą, nie obrażam miasta (ani jego historii), w którym żyję od 1969 roku, ale i nie obrażam także gustów estetycznych moich wspólników w przygodzie i mentorów, jak Bogusław Biegowski, Maciej Frankowski, Władek Nielipiński, Lech Szymanowski i Waldemar Śliwczyński. Moja wystawa ukazuje Gniezno prawdziwe, wolne od frazesów na temat historii wielkiej i przyszłości niewątpliwej, nieskalane kolorkami z Photoshopa.

Krzysztof Szymoniak