...można je łyżkami jeść” śpiewał w 1933 roku w filmie „Zabawka”  Eugeniusz Bodo. Piosenka szybko stała się przebojem, swoistym hymnem na cześć kobiet, śpiewanym po dziś dzień. Joanna Puchalska w książce pt. „Bo to złe kobiety były” ma na ten temat nieco inne zdanie.

Uzasadnia je na 350 stronach, prezentując sylwetki 10 niewiast, które w historii Polski zapisały się w sposób szczególny, niestety, niezbyt chwalebny. Życiorysy tych pań autorka ułożyła chronologicznie, poczynając od XVI stulecia, a kończąc na wieku XX. Nie były to bynajmniej panie, które dawałyby się „zjadać  łyżkami”; to raczej one żywiły się chłopami, nie wyłączając bogatych arystokratów, królów - np. Zygmunta Augusta, ministrów, generałów i polityków, a nawet poetów, by wspomnieć Adama Mickiewicza czy Władysława Broniewskiego.

Szczególnie imponujące, ze względu na niskie urodzenie, były kariery mieszczki Barbary Giżanki i wieśniaczki Agnieszki Machówny. Pierwsza z nich, wykorzystując  podobieństwo do nieżyjącej już Barbary Radziwiłłówny, zdołała wkraść się w łaski króla i omotać schorowanego władcę, wciąż łasego na kobiece wdzięki. O tym, jaką pozycję zajęła na dworze Zygmunta Augusta młoda, ale sprytna mieszczka, świadczy fakt, że po śmierci króla jej osobą zajęła się specjalna komisja sejmowa, która, jak to bywa z polskimi komisjami śledczymi, niczego złego królewskiej metresie nie udowodniła.

Druga, piękna dziewka służąca na dworze księcia Lubomirskiego zachwyciła się dworskim stylem życia i każdą chwilę wolną poświęcała na naukę dobrych manier, konwersacji i światowego obycia. Urodziwa i błyskotliwa dziewczyna stała się obiektem westchnień licznych mężczyzn, co skłoniło księżnę Lubomirską do próby okiełznania dojrzewającej, 16-letniej dziewczyny poprzez wydanie jej za mąż. Na nic to się zdało, bo dziewczyna przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekła od wiejskiego znojnego życia do Krakowa. Tu  poczuła się jak  ryba w wodzie. Uwodząc bogatych panów, prowadziła barwne życie i tworzyła swoją fałszywą biografię. Wkrótce stała się hrabiną. Ale w gruncie rzeczy pozostała notoryczną kłamczuchą, bigamistką  i zwykłą naciągaczką, oszukującą bez skrupułów, kogo się dało. Jej życie, zakończone zresztą tragicznie, było wielkim, publicznym skandalem opisywanym przez poetów, będącym tematem, którym żyła opinia publiczna. Można powiedzieć,  że Agnieszka Machówna, po mężu Zatorska, w drugiej połowie XVII w. była kimś w rodzaju ówczesnej celebrytki, nazywanej „polską Wenus”.

Równie ciekawe są opowieści o Marii Dogrumowej, Zofii Potockiej, Karolinie Sobańskiej czy o kochance m.in. Adama Mickiewicza -  Xawerze Deybel.

Książkę Joanny Puchalskiej zamykają trzy życiorysy postaci niemal współczesnych - Janiny Broniewskiej, Wandy Wasilewskiej i Blanki Kaczorowskiej. Te kobiety dalekie są od barwnych postaci intrygantek, uwodzicielek, awanturnic, pragnących bogatego i dostatniego, pełnego fantazji i adrenaliny życia. Dlaczego więc znalazły się w tym zestawie? Bo też były złe. Do szpiku  kości. Wszystkie zdradziły. Broniewska i Wasilewska, obie fanatyczne komunistki, zdradziły ojczyznę i naród, polskie tradycje i wartości, służąc Związkowi Sowieckiemu. Kaczorowska wydała Niemcom wielu Polaków na śmierć, w tym gen. Grota-Roweckiego. Za te zbrodnie, karane po wojnie karą śmierci, odsiedziała zaledwie 5 lat w więzieniu w Fordonie. Współpraca z UB zapewniła jej spokojne życie we Francji, gdzie zmarła w 2002 roku.
....................................

 
Joanna Puchalska, Bo to złe kobiety były. Intrygantki i diablice, s. 359. Wydawnictwo „Fronda”, Warszawa 2017