Jak sama nazwa wskazuje, rolą miejskiego informatora kulturalnego powinno być informowanie  o wydarzeniach kulturalnych w mieście. W Bydgoszczy tak nie jest.
 
Głośno było podczas wczorajszej sesji rady miasta o polityce kulturalnej prowadzonej przez redaktora naczelnego  Bydgoskiego Informatora Kulturalnego. Michał Tabaczyński odmówił opublikowania recenzji  książki, której autor dostał na jej napisanie stypendium prezydenta Bydgoszczy. Redaktor naczelny BIK-u gestem Kozakiewicza dał tym samym do zrozumienia, co sądzi o kwalifikacjach członków powołanej przez prezydenta komisji stypendialnej, którą kieruje dr Marek Chamot.

Rafał Bruski chyba nie zrozumiał w czym problem, bo oświadczył, ni stąd ni zowąd, że on  płaci abonament, chociaż nie korzysta z oferty narodowych mediów.

Autorem odrzuconej przez Tabaczyńskiego recenzji był językoznawca z UKW,  profesor belwederski.  Napisał spontanicznie tekst po przeczytaniu wierszy zawartych w tomie „Religioso”. Czy to właśnie wzbudziło dezaprobatę ze  strony redaktora naczelnemu BIK-u? Nie dość, że poeta obraca się w kręgu tradycyjnych wartości, to jeszcze recenzent pisze spontaniczny tekst, nie posługując się słownictwem dostępnym jedynie wtajemniczonym.


Celebracja aliteracji
 
Jaki sposób omawiania poezji ceni Tabaczyński, można się domyśleć, czytając napisane przez niego recenzje. Oto malutka próba jego twórczości krytyczno-literackiej. 


„Po pierwsze i najbardziej charakterystyczne: co się tu dzieje, to przede wszystkim święto aliteracji. Może nawet trzeba by powiedzieć: celebracja aliteracji. Nie pojawiają się one, te aliteracje (w mnogiej liczbie o nich piszę, bo w pojedynczej doprawdy nie wypada; jak świętować, to tylko w gromadzie), jako przygodny efekt, jako ozdobnik, jako błahy ornament. Nie pojawiają się sporadycznie, są wszechobecne, natarczywe, nieustępliwe. Są bowiem zasadą konstrukcyjną tej poezji. Czy tylko one? Nie, na pewno nie. Są przecież jeszcze echa, echolalie, glosolalie, rymy. Cały chór wyśpiewuje w tych wierszach wielką pochwałę eufonii.” (fragment recenzji Michała Tabaczyńskiego tomiku „Intima Thule” Joanny Mueller).

Można i tak!  Ale można również tak, jak to uczynił autor odrzuconej przez Tabczyńskiego recenzji. Stwierdził on, że poeta  „grzesznym bestiom” przeciwstawia „pięknych aniołów”, a za wzór postępowania stawia „świętych, którzy nie zdeptali w drodze / Nadłamanej gałązki”, upatrując w braku wiary i miłości „kurczowe trzymanie się miecza i drogi zemsty”.

Tabaczyński jednak tego typu opisów nie zamierza tolerować na łamach Bydgoskiego Informatora Kulturalnego.


Wodziński superstar
 
 
Załóżmy, że Tabaczyński widzi siebie w roli rycerza, który z poświęceniem  walczy o to, żeby wygrały bliskie mu wartości. To nie jest jednak ten przypadek. Rycerze walczą fair, a nie gryzą po kostkach jak ratlerki.  A Tabaczyński bez skrupułów wykorzystuje łamy BIK-a, żeby postawić w złym świetle osobę wyrażającą inne niż on poglądy bez dania jej prawa głosu.

W sposób najbardziej zjadliwy atakuje osoby krytykujące działalność Pawła Wodzińskiego.  Właściwie wystarczy nie wyrażać  uwielbienia dla kończącego pracę w Bydgoszczy dyrektora Teatru Polskiego, żeby podpaść Tabaczyńskiemu. Podpadł Maciej Figas, gdyż był członkiem komisji konkursowej, która wybrała niewłaściwego kandydata. Tak dokładnie napisał Tabaczyński w kilkustronicowym tekście w BIK-u: „nie wygrał ten kandydat, który wygrać powinien”. Okrutnie podpadł Łukasz Gajdzis, który wygrał konkurs z lepszym od siebie kandydatem, bałamutnie obiecując zwiększenie frekwencji.
 
Nie ma zmiłowania dla krytyków Wodzińskiego
 
Najbardziej podpadli redaktorowi naczelnemu BIK-u Krzysztof Derdowski i Jarosław Jakubowski, ponieważ otwarcie zarzucali dyrektorowi Wodzińskiemu propagowanie lewicowej ideologii. Recenzent teatralny naszego portalu bezlitośnie tropił wszelkie przejawy lewactwa w linii programowej realizowanej przez Wodzińskiego i w inscenizacjach autorstwa zapraszanych przez niego ulubieńców Krytyki Politycznej. Jarosławowi Jakubowskiemu udało się natomiast precyzyjnie opisać specyfikę działalności dyrektora Teatru Polskiego.

„Gdybym miał najkrócej scharakteryzować teatr Wodzińskiego-Frąckowiaka, to powiedziałbym, że jest to teatr na wojnie. Wojnie kulturowej o „nowego człowieka” i „nowy wspaniały świat”. Doceniam rewolucyjny zapał, jednak jako twórca teatralny i nade wszystko jako człowiek kochający teatr oczekiwałbym od jedynej sceny zawodowej w mieście większego otwarcia, większej różnorodności, większego zrozumienia dla wrażliwości widza innego niż stały czytelnik „Krytyki Politycznej".(…) Wodziński może liczyć na niezawodną klakę lokalnych redakcji powiązanych z teatrem patronatami bądź instytucjonalnie, jak Bydgoski Informator Kulturalny, podlegający tak jak teatr ratuszowi. Nie zmienia to faktu, że nie mamy już w Bydgoszczy sceny obserwowanej przez całą teatralną Polskę” – napisał Jarosław Jakubowski.

Doigrali się. Krzysztof Derdowski został opisany przez Tabaczyńskiego, oczywiście  w miejskim informatorze kulturalnym, jako „niedoszły kandydat na wojewodę o ambicjach literackich i dziennikarskich”. Redaktor naczelny BIK-u nie wie, że za debiutancki tomik poezji Krzysztof został nagrodzony Czerwoną Różą, a za powieści dwukrotnie Strzałą Łuczniczki?  Zaś kandydatem na wojewodę nie był niedoszłym, tylko jak najbardziej rzeczywistym.

Po przyłożeniu Derdowskiemu zabrał się Tabaczyński za Jakubowskiego.  Z niewiadomych względów nazwał go „politykiem u progu politycznej kariery”, któremu należy się kilka rad. „Po pierwsze, przyzwoitość dziennikarska nakazuje powstrzymać się przed ocenianiem spektaklu przed jego premierą. (…) Po trzecie, ofensywę na polu kultury  radzę wysubtelnić. Nie warto zbyt nachalnie szafować swoimi zatrudnieniami pozapolitycznymi (dramaturg, poeta, nagradzany, znany), nie trzeba zbyt płaczliwie skarżyć się, że bydgoski teatr nie jest zainteresowany naszymi sztukami (piszę „naszymi”, myślę: Jakubowskiego, ja sztuk nie pisuję). Jeszcze ktoś złośliwy gotów pomyśleć, że chwalimy teatr Łysaka, bo Jakubowskiego wystawił, a Wodzińskiego ganimy, bo wystawiać nie chciał.”


Po co prostować?


Ponieważ udzielone „rady” przybrały formę insynuacji, Jakubowski uznał, że naruszają jego dobre imię i poprosił Tabaczyńskiego o opublikowanie nadesłanego do redakcji BIK-u  sprostowania. Oświadczył w nim, że „nigdy nie dopuścił się oceniania   spektaklu przed premierą”, a jego krytyczna ocena kadencji dyrektora Pawła  Wodzyńskiego nie ma związku z niewystawianiem jego sztuk teatralnych.

Redaktor naczelny Bydgoskiego Informatora Kulturalnego  odmówił opublikowania sprostowania, stwierdzając: „nie wskazuje Pan błędnych informacji”. 


Strzała Łuczniczki


Michał Tabaczyński jest tłumaczem, eseistą,   autorem książki „Parada równości. Antologia współczesnej amerykańskiej poezji gejowskiej i lesbijskiej”. Wydała ją w 2005 roku krakowska Korporacja Ha!art. Na stronie wydawcy czytamy: „Stawiamy na nazwiska i zjawiska mało znane, istniejące w niszy”.

Jarosław Jakubowski jest twórcą bardzo wszechstronnym (poezja, proza, dramaty,  krytyka literacka i teatralna), uhonorowanym wieloma nagrodami, w tym czterema Strzałami Łuczniczki. Szczególne uznanie przyniosła mu powieść kryminalna „Rzeka zbrodni” wydana przez Wydawnictwo Zysk i S-ka.

Interesujący przebieg miał konkurs o Strzałę Łuczniczki w 2014 roku. W kategorii „Proza i  eseistyka” rywalizowały ze sobą „Legendy ludu polskiego. Eseje ojczyźniane”  Michała Tabaczyńskiego i  „Generał i inne dramaty polityczne”  Jarosława Jakubowskiego. Strzałę Łuczniczki jury przyznało Jakubowskiemu.


Kwartalnik „Fabularie”


Michał Tabaczyński przedstawiany jest  podczas publicznych spotkań  jako naczelny redaktor miesięcznika „Bydgoski Informator Kulturalny” i redaktor kwartalnika „Fabularie”. Najprawdopodobniej kieruje obydwoma tymi periodykami, bo trudno przypuszczać, żeby Marek Maciejewski redagował  pismo zajmujące się „poszukiwaniem nowego ujęcia aktualnego stanu kultury”. Muzyk może być jedynie nominalnym redaktorem naczelnym kwartalnika „Fabularie”. Obaj panowie mają zresztą tę samą szefową. Są pracownikami Miejskiego Centrum Kultury. Maciejewski kieruje pracownią muzyki, a Tabaczyński pracownią   literatury w MCK. 

W 2012 roku została powołana do życia Bydgoska Fundacja Wolnej Myśli, w której władzach zasiada Marek Maciejewski. „Jej zadania koncentrują się na promocji oraz upowszechnianiu idei wolnomyślicielskiej. Ponieważ krytyczne myślenie jest ściśle związane z rozumieniem, organizacja stara się stwarzać sprzyjające warunki, prowadzące ku pojmowaniu i samodzielnemu poszukiwaniu znaczenia rzeczy” – czytamy na stronie Bydgoskiej Fundacji Wolnej Myśli.

Od kilku lat fundacja otrzymuje od miasta granty, umożliwiające  wydawanie kwartalnika  „Fabularie”.  - Idea była prosta, chcieliśmy stworzyć taką ogólnopolską tubę lokalnych środowisk intelektualnych i artystycznych – wyznał Tabaczyński dziennikarce „Gazety Pomorskiej” i wyjaśnił, że „Fabularie” nie mają być tylko faktem wydawniczym, lecz ruchem, który doprowadzi do stworzenia środowiska ludzi wokół pisma skupionych.

Ponieważ  na to przyzwala prezydent Bydgoszczy, Tabaczyński tworzy „środowisko” z pomocą pieniędzy z kasy miejskiej. Ale dlaczego wprzęga do kampanii ideologicznej  „Bydgoski Informator Kulturalny”?