Kolejne wtorkowe spotkanie w ElJazzie, w dniu 2 czerwca 2015 roku, zawdzięczamy takiej nieco złożonej inspiracji.
Waldek Warmiński, perkusista i lider grupy Widok na Bluesa, to stały uczestnik naszych klubowych imprez. Grzegorz Marciniak, gitarzysta i wokalista tego samego zespołu, bardzo lubi zespół Breakout. Pomyślałem więc, że fajnie byłoby z pomocą właśnie tych muzycznych pasjonatów spróbować przygotować spektakl poświęcony tej grupie i muzyce Tadeusza Nalepy.
11 maja 2015 roku miałem wielką przyjemność gościć na próbie zespołu, w stylowym garażu na ulicy Widok i omówiliśmy szczegóły przyszłego koncertu. Tydzień wcześniej, 4 maja 2015 roku, zmarł Józef Hajdasz, perkusista Blackoutów, a potem Breakoutów (w tym cudownym ich okresie 1968-1972). Tak więc życie dopisało kolejny, tym razem bardzo smutny pretekst.
Oni zaraz przyjdą tu
Imprezę za zgodą grupy zatytułowaliśmy “Oni zaraz przyjdą tu”, bo właśnie ten utwór z płyty “Blues” z roku 1971, jak żaden inny powoduje te ciarki na plecach. Charakterystyczny riff gitary, chyba jeden z najwspanialszych nie tylko w historii polskiego blues rocka. No i te bulwersujące refleksje zabójcy swojej niewiernej kochanki – kwintesencja bluesa w formie i treści!
Tym właśnie kultowym utworem, zespół Widok na Bluesa rozpoczął koncert w ElJazzie w Bydgoszczy.
Grupa powstała na bydgoskim Miedzyniu w 2009 roku (na ulicy Widok właśnie). Jest mieszanką rutyny i młodości i co ciekawe, w 6-osobowym składzie, aż czworo udziela się wokalnie, co bardzo uatrakcyjnia muzyczną ofertę.
Weronika Bogusz, studentka filologii angielskiej i rosyjskiej już 4 lata śpiewa utwory polskie i zagraniczne z repertuaru wielu wielkich nie tylko bluesowych sław. “Blues o zużytych butach” z katalogu Martyny Jakubowicz to pierwszy w jej wykonaniu tego wieczoru. Piosenkę “Little by Little” znaną z wykonania Susan Tedeshi, Weronika zaśpiewała razem z Kingą Kruś, wokalistką, a na co dzień Panią Psycholog.
Nocą puka ktoś
Zanim Grzesiek Marciniak (elektronik-automatyk, specjalista od maszyn poligraficznych) zaśpiewał kolejny polski bluesowy klasyk, “Nocą puka ktoś” (tym razem z albumu “Karate” z 1972 roku) przedstawiłem publiczności pełen skład naszych bluesowych przyjaciół. Wspomniane wcześniej młode wokalistki Weronika Bogusz i Kinga Kruś, śpiewający gitarzysta Grzegorz Marciniak, na basie Andrzej Markuszewski, na perkusji lider grupy Waldek Warmiński. Andrzej i Waldek jeszcze jako studenci Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Bydgoszczy (późniejszego ATR, a obecnego UTP), grali w połowie lat 70. w kompletnie zapomnianej dzisiaj bydgoskiej grupie TYGIEL (grał w niej również Andrzej Kujawa na przełomie lat 60. i 70., lider zespołu Troudom).
W ostatnich miesiącach grupę zasilił inny bluesowy entuzjasta Detlef Hoeltken. Niemiecki informatyk (na kontrakcie w Bydgoszczy), ponad 20 lat grywał na gitarze i śpiewał w niemieckich klubach bluesowych. Detlef jest absolwentem Franfurter Musikwerkstatt, zakochany w muzyce Erica Claptona, Allman Brothers Band, Lynyrd Skynyrd.
Kiedy zabrzmiała kompozycja J.J.Cale`a “Cocaine”, z której to Eric Clapton uczynił niemal rockowy hymn, sala poczuła już bardzo wyraźnie, co to znaczy blues, jego radosną siłę, która nie pozwala siedzieć bez ruchu. Blues kołysze i to jak!
Czuliśmy to, gdy Kinga śpiewała “Close To My Fire” z artystycznego dorobku Beth Hart (która to w ostatnich latach nabrała wiatru w żagle podczas wspólnych koncertów z Joe Bonamassą).
Rzeka dzieciństwa
Kiedy Grzegorz Marciniak zaśpiewał “Rzekę dzieciństwa”, to ponownie zanurzyliśmy się w ten magiczny świat stworzony przez Tadeusza Nalepę i poetę Bogdana Loebla (kto wie czy nie najbardziej charyzmatyczny duet kompozytorski w całej historii polskiego rocka i bluesa?). Niepokojące, neurotyczne, mroczne momentami wersy Loebla, surowa muzyka Nalepy, zaistniały już dokładnie 50 lat temu, gdy w rzeszowskim klubie “Łącznościowiec” powstawał zespół Blackout. Cała historia Tadeusza Nalepy, Miry Kubasińskiej, Stanisława Guzka (później Stana Borysa) to jest pokaz scenicznej magii najwyższej próby.
Kiedy już jako Breakout nagrywali albumy takie jak “Na drugim brzegu tęczy”, “70 A”, “Blues” i “Karate” właśnie, grupa była u szczytu swoich możliwości i dlatego kompozycje z lat 1969 – 1972 mają swoją niezmienioną moc również dzisiaj.
Dwa następne utwory w wykonaniu Widoku na Bluesa to “Ain`t No Sunshine”, kompozycja legendarnego Billa Withersa,
którą Kinga Kruś odśpiewała ze stuprocentowym zaangażowaniem. Weronika, uśmiechem dawała jej znak, że jest naprawdę OK!
“All Your Love” z dorobku Gary Moore`a to kolejna okazja do zaprezentowania kunsztu i zespołowego, i samego Detlefa jako świetnego gitarzysty z dobrym blues-rockowym warsztatem wokalnym. Nasz niemiecki kolega udowodnił to również w następnym swoim wystąpieniu instrumentalno-wokalnym, w utworze “Walking By Myself”, który to poprzedziła superenergetyczna Weronika Bogusz, śpiewająca nieśmiertelny southern-rockowy standard “Sweet Home Alabama” z repertuaru legendy muzycznego południa Stanów Zjednocznych, grupy Lynyrd Skynyrd…
Andrzej Sieradzki i jego imiennik Grabowski podzielili się swoimi wspomnieniami z niedawnego koncertu Lynyrd Skynyrd na warszawskim Torwarze. Andrzej Sieradzki przypomniał w kilku zdaniach historię tej znakomitej grupy (z tragicznym wypadkiem lotniczym w 1977 roku, kiedy zginął Ronnie Van Zant i dwoje innych muzyków), a Andrzej Grabowski (bardzo przypominający byłego holenderskiego trenera polskiej kadry piłkarskiej) dołączył swoje odczucia nie tylko z tego koncertu. Bardzo emocjonalnie oddał hołd muzyce rockowej, która jego zdaniem, jak mało które zjawisko łączy ludzi wszystkich pokoleń i przekonań.
Kiedy byłem małym chłopcem…
…to ojciec zabierał mnie na sanki na ulicę Widok, która dzięki swojemu nachyleniu, mogła robić za tor saneczkowy właśnie.
Dzisiaj po więcej niż 50 latach grupa muzyczna z tej ulicy gra i śpiewa “Kiedy byłem małym chłopcem” – fajnie się w tym życiu czasami plecie…
Wspomnianą pieśń wykonał oczywiście Grzegorz Marciniak, zaraz po nim Weronika Bogusz bardzo dynamicznie oddała superklimat “Płonącej stodoły” Niemenowskiej, ale naznaczonej później talentem Grażyny Łobaszewskiej.
Kolejny klasyk, czyli Eric Clapton, dostarczył impulsu Detlefowi, który sięgnął po jego“Wonderful Tonight”, a Weronika ponownie zaśpiewała o słodkim domu rodzinnym, tym razem bardziej na północy, czyli “Sweet Home Chicago” i tą interpretacją udowodniła, że czuć bluesa można również w bardzo młodym wieku.
Ona poszła inną drogą…
To wbrew pozorom nie komentarz do muzycznych poczynań którejś z wokalistek, a tytuł następnej piosenki z albumu “Blues” zespołu Breakout, nagranej – przypomnę – w 1971 roku w znakomitym składzie: Tadeusz Nalepa, Dariusz Kozakiewicz, Jerzy Goleniewski, Tadeusz Trzciński i Józef Hajdasz.
“Little Wings”, piękny hendriksowski standard, zabrzmiał jakby za ponowną namową Grażyny Łobaszewskiej, a namówioną była Weronika, wykazująca superenergię i radość z tego, co robi na estradzie. Detlef Hoeltken utworem “Worried Down With The Blues” (w mojej opinii najlepszym z tych co zaśpiewał), udowodnił, jak dobrze czuje się w tej southern-rockowej stylistyce, w tym konkretnym przypadku w repertuarze Allman Brothers Band.
Oni znowu przyjdą tu
Było parę minut po 21.00, jeszcze tylko “Unchain My Heart” z kompozytorskiej teki Raya Charlesa, z dotykiem talentu Joe Cockera, potem “Different Shades Of Blue”, herosa gitary Joe Bonamassy oraz “Soulshine” z dyskografii Allmanów, raz jeszcze w wykonaniu bohaterów wieczoru grupy Widok na Bluesa, dowodzonej dyskretnie przez Waldka Warmińskiego,
uderzającego w bębny tej samej firmy co kiedyś Ringo Starr. Nie mieć garów firmy “Ludwig” – nie do pomyślenia! Waldek gra na nich bardzo oszczędnie, subtelnie. To nie jest styl wczesnego Hajdasza lub Johna Bonhama z Led Zeppelin, “okładających swoje gary” niczym sparingpartnera w ringu!
Impreza nosząca tytuł “Oni zaraz przyjdą tu” musiała wręcz udowodnić, że nie stało się to bez przyczyny. Finałowy moment wieczoru i utwór wraca. Tym razem zagrany z jeszcze większą werwą, a cała publiczność powstaje z miejsc i kołysze się, śpiewając ten niepokojący tekst Bogdana Loebla “…lubiłaś światło świecy, będziesz miała świece dwie”.
Okrutna historia morderstwa niewiernej kochanki i ten pozbawiony skruchy, psychopatyczny dialog sprawcy z ofiarą… To takie wspomnienie z dreszczykiem, nie tylko dla tych, którzy usłyszeli po raz pierwszy ten blues w 1971 roku.
Trudno zapomnieć tę szarą komunistyczną, rzeczywistość końca lat 60., ten nasz kulawy rynek muzyczny, zmęczony big beat, jakby już dogasający. I tu nagle formacja Breakout zaszokowała nas swoją muzyką. W Holandii byli rewelacją, porównywano ich z Led Zeppelin (mieli tego samego agenta w tym kraju), występowali w renomowanych klubach i programach telewizyjnych. Wrócili do Polski ze światowej klasy sprzętem i wydawało się, że wszystko przed nimi. To był cudowny czas!
Byłem na ich koncercie wiosną 1969 roku w doskonałej akustycznie sali pilskiego Domu Kultury “Koral” i nie zapomnę tego atomowego brzmienia nigdy! Dzięki Widokowi na Bluesa mogliśmy ponownie poczuć tamte odległe czasy młodości i za to bardzo im dziękuję!
Tak trzymać Panie i Panowie, bo macie przed sobą bardzo fajne, muzyczne widoki na przyszłość!
Zbigniew Michalski