Były poseł Grzegorz Gruszka i dyrektor Biura Poselskiego Anny Bańkowskiej Przemysław Biegański zorganizowali dzisiaj konferencję prasową, której nadali tytuł ?Bomba ekologiczna po Zachemie tyka. Czy bydgoszczanie poniosą koszty wieloletnich zaniedbań?”.
Przemysław Biegański poinformował, że posłanka SLD Anna Bańkowska 8 kwietnia br. złożyła interpelację do rządu RP z zapytaniami, czy na terenach pozachemowskich występuje skażenie terenu, a jeśli tak to kto będzie odpowiedzialny za usunięcie toksycznych substancji i kto nakazaną prawem rekultywację sfinansuje. Na zadane pytania otrzymała od rządu dwie odpowiedzi. Uspokajającą od Ministerstwa Skarbu Państwa, informującą o wywiązaniu się przez spółkę CIECH S.A. z obowiązków i o wynikach Regionalnej Inspekcji Ochrony Środowiska, która nie potwierdziła obecności żadnych substancji niebezpiecznych dla środowiska. Druga odpowiedź nadeszła z Ministerstwa Środowiska. Ta była w zupełnej opozycji do tej pierwszej. Resort zajmujący się ochroną środowiska stwierdził nienależyte zabezpieczenie infrastruktury, a likwidację przedsiębiorstwa uznał za niedopracowaną w kontekście obowiązujących przepisów.
- Podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska Janusz Ostapiuk wykazał zaniepokojenie sytuacją i przyznał, że są tereny skażone, ale skażenie nie przekracza kilku tysięcy ton odpadów chemicznych, a odpowiedzialny za to obecnie jest syndyk masy upadłościowej – relacjonował Biegański, komentując: – Syndyk nie ma przecież środków finansowych na rekultywację!
Biegański przypomniał, że zgodnie ze zintegrowanym pozwoleniem wodnoprawnym, przyznanym przez wojewodę kujawsko-pomorskiego ZACHEM-owi, na 5 lat przed planowaną likwidacją przedsiębiorstwa winien być utworzony fundusz likwidacyjny. Ten jednak nie powstał. Teraz próbuje się ratować sytuację i Regionalny Inspektor Ochrony Środowiska zobowiązał syndyka do utworzenia takiego funduszu, ale syndyk od decyzji odwołał się do sądu administracyjnego. – Po sprzedaniu przez CIECH w 2012 roku technologii TDI za ponad 180 mln zł to był ostatni moment, na utworzenie funduszu likwidacyjnego. Wtedy trzeba było zabezpieczyć środki. Teraz Bydgoszcz zostaje z wielkim problemem – komentował Biegański.
- Władze regionu i Bydgoszczy zaczęły działać o dwa lata za późno i jak teraz czytam korespondencję to ręce opadają – stwierdził Grzegorz Gruszka. – Prokuratura Bydgoszcz-Południe prowadzi postępowanie w sprawie i wierzę, że znajdzie winnych zaistniałej sytuacji – dodał. Gruszka dziwił się, że skoro media informowały o trudnej sytuacji ZACHEM-u, sprzedaży TDI, to dlaczego wiceprezydent Grażyna Ciemniak, która pracowała w ZACHEM-ie i powinna znać treść zintegrowanego pozwolenia wodnoprawnego, nie reagowała. – Bruski o dwa lata za późno zareagował, kierując pismo do sądu. Sąd jednak go nie uwzględnił, a Bruski zażalenia nie napisał. Sąd Apelacyjny w Gdańsku może zmieniłby decyzję Sądu Okręgowego w Bydgoszczy – wypominał Gruszka, przypominając postępowanie z wniosku Infrastruktury Kapuściska S.A. o ogłoszenie upadłości spółki. – Tak samo marszałek przespał sprawę. Dzisiaj syndyka zobowiązuje do utworzenia funduszu likwidacyjnego. Dlaczego nie zobowiązał dwa lata wcześniej Konrada Mikołajskiego, jak był prezesem ZACHEM-u? – pytał Gruszka. – Pisma krążą, a działać trzeba było dwa lata temu – powtórzył.
Grzegorz Gruszka poinformował również, że w procesie likwidacyjnym sprzedana została po przetargu za ponad 60 tys. zł 7-hektarowa, najbardziej zanieczyszczona działka. – Wszyscy się cieszą, że sprzedana, bo potem do tego nabywcy będą kierowane pisma o przeprowadzenie rekultywacji. Ten, który tę szkodę wyrządził, śpi spokojnie. Zwalnia ludzi w Inowrocławiu, mówię o CIECH-u – zakończył Gruszka.