Mecz Zawiszy w Gdańsku był meczem walki. W bydgoskim zespole nikt się nie oszczędzał i co ważne, w porównaniu z grą Zawiszy przed przerwą zimową, niebiesko-czarni nie tylko nadążali za akcjami rywali, ale potrafili przyspieszyć i nie pozwolić rywalom realizować taktycznych założeń.

Zawisza rozpoczął wysokim pressingiem i toczyła się zacięta walka o środek boiska. Pierwszą okazję mieli gospodarze. Wójcicki wybił piłkę z pola karnego, dopadł jej Grzelczak i strzelił z woleja. Obrona Sandomierskiego pokazała, że bydgoskiego bramkarza nie będzie łatwo pokonać. Piłkę odbił na rzut rożny.

W 21. minucie Zawisza błysnął przed kilkunastotysięczną publicznością składną akcją. Majewski, rozdzielający piłki w środku pola, podał na skrzydło do Kamińskiego, a ten dośrodkował do Drygasa. Strzał pomocnika Zawiszy w stylu Sandomierskiego obronił Bąk. Po rzucie rożnym jeszcze lepszą okazję miał Predescu. Tym razem to gdańscy obrońcy wybili piłkę przed pole karne. Stamtąd Predescu huknął, ale na szczęście gospodarzy piłka minimalnie przeleciała obok górnego rogu bramki.

W 26 minucie szczęście miał Zawisza. Makuszewski podał do Grzelczaka, który strzelił mocno, ale tak szczęśliwie dla interweniującego Sandomierskiego, że ją złapał, gdy odbiła się od poprzeczki i skozłowała tuż obok niego w polu bramkowym.

W drugiej połowie Lechia przygniotła, ale sytuacji do strzelenia gola nie było. Piłkarze obu drużyn nie szczędzili sił, ale ich ambicja nie została poparta umiejętnością tworzenia sytuacji strzeleckich. Pierwsi popisową akcję przeprowadzili bydgoszczanie i zabrakło albo centymetrów, albo ułamka sekundy, by Alvarinho umieścił piłkę w siatce. Kontra Zawiszy rozwijała się jak po sznurku. Alaverdashvili, który zmienił Predescu, wypuścił Kamińskiego, a ten mocno, płasko posłał piłkę wzdłuż bramki, ale Alvarinho niestety nie podstawił nogi na czas.

W 84 min. znowu szczęście uśmiechnęło się do Sandomierskiego. Grzelczak wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem Zawiszy i spróbował go przelobować. Zrobił to niedokładnie, bo piłka spadła nie do, ale na siatkę przy poprzeczce.

Gdyby nie dramatyczny brak punktów Zawiszy, remis w Gdańsku należałoby docenić. A tak odnotować można tylko ten plus, że bydgoski zespół to już nie rozlazła drużyna z jesieni ubiegłego roku, która nie ma dość sił na podjęcie walki. Ten zespół rzeczywiście, jak to zapowiadał trener Mariusz Rumak, nie odpuszcza.

Lechia Gdańsk – Zawisza Bydgoszcz 0:0

Lechia: Mateusz Bąk – Grzegorz Wojtkowiak, Rafał Janicki, Mavroudis Bougaidis, Jakub Wawrzyniak – Daniel Łukasik, Mateusz Możdżeń (46’ Ariel Borysiuk) – Maciej Makuszewski, Sebastian Mila (81’ Piotr Wiśniewski), Piotr Grzelczak – Antonio Colak (75’ Bruno Nazario).

Zawisza: Grzegorz Sandomierski – Jakub Wójcicki, Luka Marić, Andre Micael, Sebastian Ziajka – Kamil Drygas, Iwan Majewski – Cornel Predescu (59’ Giorgi Alawerdaszwili), Alvarinho (90+1’ Jakub Świerczok), Sebastian Kamiński (74’ Jakub Smektała) – Josip Barisić.

Żółte kartki: Bougaidis (Lechia) oraz Kamiński, Drygas (Zawisza).