Spotkanie poetyckie oraz wystawa pod tytułem “By nie zapomnieć” to szczególny apel umarłych ? wspomnienie nieobecnych przyjaciół i twórców. Wszystkie wspomniane postaci stały się częścią naszej rzeczywistości widzialnej i niewidzialnej. Prowadzenie Galerii Autorskiej to kreowanie działań twórczych i jednocześnie pielęgnowanie kontaktów z ludźmi, by ocalać wartości i po to, by pamięć o umarłych nie traciła swej mocy i siły oddziaływania na rzeczywistość. Sztuka stanowi ?materię? wypełniającą przestrzeń obecności, w której odnajdujemy się i poznajemy. Podstawowym sensem tej działalności jest poszukiwanie i wzbogacanie różnych języków kontaktu, aby każdy jej uczestnik mógł stawać się ?tłumaczem? w dialogu z innymi. Dzięki takiej formie obcowania przekraczamy wyobrażenia, systemy, schematy, a w konsekwencji stawiamy kolejny krok w nieznane. Granice rozumienia i odczuwania są ruchome, bywają doskonale nieprzewidywalne i nieprzezroczyste. Wciąż uczymy się od innych, zaciągając wobec nich dług wdzięczności. Szczególnego znaczenia nabiera pamięć o nieżyjących twórcach związanych z Galerią Autorską. Każdy z nich pozostawił trwały ślad w naszej świadomości. Ekspozycja i spotkanie poświęcone tym postaciom to znak naszej pamięci.
W dniu po Wspomnieniu Wszystkich Wiernych Zmarłych pragniemy oddać im hołd.Jacek Soliński
————————————————————————————————————————————————————————-
Romuald Biniak, urodzony 1941 w Bydgoszczy, gdzie zmarł w 2010. Ksiądz katolicki. W latach 1976 ? 2010 proboszcz parafii pod wezwaniem Świętych Polskich Braci Męczenników, kustosz Sanktuarium Nowych Męczenników w Bydgoszczy. W 1965 roku ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Gnieźnie, gdzie przyjął święcenia kapłańskie. W latach 1965 ? 1966 był wikariuszem w Toruniu-Podgórzu. W latach 1966 ? 1967 posługę swoją pełnił w Barcinie, a w latach 1967 ? 1976 w Katedrze Gnieźnieńskiej. 1 września 1976 roku prymas Polski, ks. kardynał Stefan Wyszyński, nominował ks. Romualda Biniaka na proboszcza parafii pod wezwaniem Świętych Polskich Braci Męczenników. W tym samym roku rozpoczęto budowę pierwszego po II wojnie światowej kościoła w Bydgoszczy, ukończono ją w 1982 roku. W latach 80. wspierał działaczy walczących w opozycji o wolną Polskę. Kościół na Wyżynach, w tym czasie, stał się jednym z głównych ośrodków modlitwy za ojczyznę. W roku 1982 był współzałożycielem i kapelanem pierwszego w historii bractwa pozawarszawskiego Domu Archikonfraterii Literackiej przy parafii. W roku 1983 był jednym z inicjatorów powstania Komitetu Organizacyjnego Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej w Bydgoszczy. Z jego inicjatywy19 października 1985 roku w pierwszą rocznicę męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki odsłonięto pomnik ku czci zamordowanego. W 1985 roku prymasa Józef Glemp mianował go na członka kolegium konsultatorów Archidiecezji Gnieźnieńskiej. W 1987 roku został wyniesiony do godności Kapelana Jego Świątobliwości Jana Pawła II, a w 1995 do godności prałata Jego Świątobliwości. W 1989 roku założył pierwsze w województwie kujawsko-pomorskim Hospicjum im. Ks. Jerzego Popiełuszki. Jako dyrektor tej placówki niejednokrotnie odbierał wyróżnienia m.in ?Przedsiębiorstwo Fair Play? czy ?Złoty Stetoskop?. Od maja 1991 roku był dziekanem Dekanatu IV ? Bydgoszcz Wyżyny. W 1999 roku był przewodniczącym Kościelnego Komitetu Wizyty Apostolskiej papieża Jana Pawła w Bydgoszczy. Dzięki jego działaniom w 2009 roku odsłonięto drzwi spiżowe, a w następnym roku drzwi z królewskimi orłami. Owocem tych poczynań było wprowadzenie przez drzwi spiżowe 19 października 2010 roku relikwiarza Błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki z jego relikwiami. Jest autorem publikacji, artykułów i książek m.in. Bogu i Im zbudowaliśmy tę świątynię, Sanktuarium Nowych Męczenników świątynia modlitwy i pamięci. Za działalność duszpasterską i społeczną otrzymał wiele wyróżnień i odznaczeń m.in.: Człowiek roku 1999, Protektor czynny Archikonfraterii Literackiej w Warszawie, Medal Kazimierza Wielkiego, Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Kawalerski Orderu Polonia Restituta.
————————————————————————————————————————————————————————-
Andrzej Budziak, ur. w 1953 w Bydgoszczy, zm. 1981 w Gdańsku. Ukończył w 1973 roku Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Bydgoszczy. W latach 1975-1980 studiował w Państwowej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu na Wydziale Malarstwa. Dyplom uzyskał w pracowni prof. Z. Karpińskiego. W roku akademickim 1980/81 pracował jako asystent w Zakładzie Malarstwa na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Uprawiał malarstwo, grafikę i rysunek. Uczestniczył w kilku wystawach zbiorowych. Pierwsza wystawa indywidualna odbyła się trzy miesiące po jego śmierci w Salonie Sztuki współczesnej BWA w Bydgoszczy. W kolejnych latach przyjaciele artysty zorganizowali kilka jego wystaw indywidualnych m.in. w Galerii Autorskiej w 2004 roku. Jego prace znajdują w Muzeum Okręgowym w Bydgoszczy.
(…) Budziak nie tytułował swoich obrazów może i dlatego, że twórczość jego przechodziła burzliwy okres walki o niezależność tworzywa malarskiego, o autonomię (…) malował z pasją, ale nie bez napięcia, a nawet nie bez paniki. Pytał sam siebie i drugich o sens tego co robi, a żarliwość z jaką malował nie była namiętnym szamotaniem się z materią malarską, tylko czujnym poszukiwaniem sensu i powodu twórczości. ( … )
Stanisław Rodziński
( … ) Czystość kreacji osiąga Andrzej Budziak w jeszcze większym stopniu w grafice, gdzie sama specyfika tworzywa skłania do wyrażania bardziej analitycznego w stosunku do świata. Wydobywając kształty z materiału drogą jego eliminacji artysta rezygnuje z wielości na rzecz ograniczonego wyboru. Metoda zdaje się potwierdzać myśl A. de Saint- Exupéry`ego: “doskonałość osiąga się nie wtedy, kiedy nie można już nic dodać, ale kiedy nie można nic ująć”.
Piotr Michałowski
( … ) Pracował skokami i przez swój dynamiczny charakter szybko chciał osiągnąć cel. Nie odbywało się to samym procesem malowania, bo tego, jak sobie wyrzucał, było za mało, ale przez wnikliwe obserwowanie natury. (…) Obrazy Andrzeja są niby abstrakcyjne, szczególnie te ostatnie, ale gdy mi je pokazywał ? ważne dla niego było, żebym je odczytał w kontekście realności. (…) Andrzej nie był pasjonatem sztuki. Miał w sobie wiele krytycyzmu do tego, co często u nas tak modne. Nie miał nabożeństwa do tak zwanych uznanych autorytetów, bo malarstwo czuł, kochał i ? rozumiał, tak jak powinien to widzieć malarz, dla którego natura obrazu jest najważniejsza. (…)
Grzegorz Bednarski
z katalogu: Andrzej Budziak, Malarstwo, grafika, rysunek 1983
—————————————————————————————————————————————————————————————-
Leopold Buczkowski, (1905 ? 1989). Pisarz, rzeźbiarz, grafik i malarz. Jeden z najwybitniejszych prozaików polskich XX wieku; autor dzieł prozatorskich: Wertepy (1947), Czarny potok (1954), Dorycki krużganek (1957), Młody poeta w zamku (1960), Pierwsza świetność (1966), Kąpiele w Lucca (1974), Oficer na nieszporach (1975), Kamień w pieluszkach (1978). Razem z Zygmuntem Trziszką wydał trzy tomy ?prozy dialogowej?: Wszystko jest dialogiem (1984), Proza żywa (1984), Żywe dialogi (1989).
INDEX
Byt, bytność, być, istnieć, istnienie, jest, nie jest, czysty by, działanie, reakcja, działanie wzajemne, przeciwdziałanie, przyczyna działająca, zdziałanie, oddziaływanie, skuteczność, forma skutku, skutek działania, przyczyna skutku, podstawa następstwa, stosunek konieczności.
Radość (o!), śmiech (cha, cha, cha), płacz, żal i smutek, niechęć, przymilenie, wołanie, chwalenie i zachęcanie, podziwiane, uprzykrzenie i ganienie, nakazywanie dyn, dyń, tru, tru, fiu, fiu, syntaxis supinorum, kryć co przed kim, nie ukryło się przed matką o owej truciźnie, przed tobą bardzo ważne rzeczy brat ukrył, miło jest, gdy uchodzi wiadomości czyjej, sprzyjać komu, lękać się kogo, czego, pragnąć czego, włożyć co na kogo, oszukać kogo, czym, do czego się przykładać, prosić kogo, dla kogo, o co, przewidzieć, wziąć na siebie, wstrzymywać się od czego, bać się o kogo, nie mieć czego, syntaxis ornata, dla, przy, przez, podczas, za pomocą, za, po, oprócz, przeciw, poza, oprócz tego, przeciw prawdzie, blisko, prawie, dla, podług, stosownie, nad, w górze, z tamtej strony, przeszło, ku, ze strony, podług, bez, przed sobą pędzić ludzi, z góry na dół, aż do, w, na, do, ku, pod, nad, przy, koło, przeciwko, u, u spodu, mniej niż, między, pomiędzy, gdzie, tutaj, kiedy, zawsze, czego milczysz czy byłeś, gdzie jest co.
Leopold Buczkowski, Kąpiele w Lucca, Warszawa 1974
————————————————————————————————————————————————————————-
Waldemar Byrger, ur. 1943 w Bydgoszczy, zmarł śmiercią tragiczną 21 października 2001. Studiował w Bydgoszczy, w ASP w Krakowie. W 1969 roku uzyskał dyplom w pracowni prof. Wacława Taranczewskiego. Zajmował się malarstwem i grafiką użytkową. W latach 70. uczył malarstwa i rysunku w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Bydgoszczy. Autor dziesięciu wystaw indywidualnych, prezentował prace w kilkunastu ekspozycjach zbiorowych. Jego prace znajdują się w zbiorach muzealnych w Szczecinie, Olsztynie, Toruniu, Grudziądzu, Bydgoszczy.
Przypominam sobie teraz Byrgera na tym ostatnim, chełmińskim plenerze ….
Chodził, podpatrywał, a potem godzinami przetwarzał zaobserwowane motywy w wielkie, intensywnie kolorystyczne płaszczyzny.
- * *
- Przedmiot widziany – mówi – to dla mnie tylko inspiracja, muszę ciągle odchodzić od przedmiotu. Sztuka jest zawsze deformacją natury, nieraz więc wychodzę aż na pogranicze abstrakcji.
Mówię:
- Baudelaire stwierdził już przeszło sto lat temu, że natura jest dla artysty abecadłem, ale przecież samo abecadło nie stanowi jeszcze języka.
- I tak jest w istocie. Mimo to chciałbym nasycić swoje obrazy, jak najbardziej własnymi, ludzkimi treściami, chciałbym poprzez dany przedmiot ukazać swoje własne oblicze. Tak samo poprzez kolor. Starałem się o to jeszcze w czasach studenckich, … kiedy to stosowałem najczęściej brązową gamę kolorystyczną. Z czasem zacząłem ją rozszerzać, wzbogacać. Myślę, że wzbogaciłem również swoją świadomość celów …. sama świadomość bez uczuciowego oczarowania nowością nie wystarcza. Najpierw musi być ten moment żywiołowego oczarowania a potem dużo świadomej, kształtującej dzieło pracy …. Zawsze przyznałbym prymat temu co nieświadome. Sztuka jest zawsze w dużym stopniu przygodą. Nawet gdy świadomie dochodzi się do czegoś, to “coś” będzie zawsze “wielką niewiadomą“?
Zdzisław Polakiewicz Między świadomością a przygodą, ?Gazeta Pomorska? 1971, nr 228—————————————————————————————————————————————————————-
Kazimierz Hoffman, ur. 1928 w Grudziądzu, zm. 2009 w Bydgoszczy. Poeta i eseista, z wykształcenia socjolog. Wydał tomy wierszy: Trzy piętra domu (1960), Zielony jesteś (1964), Rousseau (1967), Drzewo obiecane (1971), Litera (1977), Wiersze wybrane (1978), Kamień Moore`a (1982), Powrót (1982), Dwanaście zapisów (1986), Koda (1987), Trwająca chwila (1991), Przenikanie (1996), Stary człowiek przed Poematem (1999), Dziesięć prób tematu (2001), Kos i inne wiersze (2003), Drogą (2004), A-dur (2007), Znaki (2008); w jego dorobku znajdują się także dwa zbiory szkiców o malarstwie: Wybór i język (1989) oraz Przy obrazie (1998). Był członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich oraz PEN Clubu. Laureat prestiżowych nagród, m.in. Funduszu Literatury (1986) i polskiego PEN Clubu za całokształt twórczości poetyckiej (2005).
Od początków mojego pisania zawsze miałem pewność, że to, co rzeczywiste i co w naoczności, ma sens. Ta pewność w miarę upływu lat umacniała się. Trwa. Nie wymieniam kolei losu doświadczanych przeze mnie. Mówię: wszystko co było i co jest ma sens. Przystałem na byt w jego zmienności, w jego przejawach, jakie by nie były, choćby i najgorsze, upokarzające wręcz (u podłoża każdej świadomości leży cierpienie, mawiał Scheler). A jednak w mojej liryce są wyróżniki: rzeczy w świetle.
Mimo garbu lat, mimo słabnącego wzroku, takimi je widzę: w świetle. Pojedynczo. I wszystkie muśnięte esencją.
Kazimierz Hoffman————————————————————————————————————————————————————————
Kazimierz Jułga, ur. 1935 we wsi Rybowo w Wielkopolsce, zm. 2002 w Bydgoszczy. W 1955 roku ukończył PLSP w Bydgoszczy. W latach 1955-1960 studiował na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, uzyskał dyplom z zakresu malarstwa w pracowni Stanisława Borysowskiego. W 1961 rozpoczął pracę w Biurze Wystaw Artystycznych w Bydgoszczy, gdzie od 1973 do 2002 roku pełnił funkcję dyrektora. Zajmował się malarstwem, fotografią artystyczną i fotografią dokumentalną, twórczością poetycką, krytyką plastyczną. Od 1960 należał do ZPAP aż do chwili jego rozwiązania w 1983 roku, a także do ZLP, a po jego rozwiązaniu od d 1989 do SPP. Był autorem kilkunastu wystaw indywidualnych malarskich i kilkunastu wystaw fotografiki. Uczestniczył w wystawach zbiorowych. Swoje wiersze drukował w prasie lokalnej i ogólnopolskiej. Wydał tomy wierszy: Krawędź (1961), Szum słońca (1972), W smudze Wisły (1988), Godziny (1991), Tędy chodzą chmury (wybór, 2002). Za działalność społeczną i artystyczną otrzymał wiele nagród i wyróżnień. Ostatnie z nich to: Medal Kazimierza Wielkiego (2002), Medal za Twórczy Wkład w Kulturę Chrześcijańską (2002).
(…) Kazimierz Jułga, wyrastając z tradycji postimpresjonizmu, poszedł dalej: studiując pejzaż, przyglądając mu się wielokrotnie, sumował wielość wrażeń i skupiał je, budował kompozycję jako syntezę różnych sygnałów odbieranych z obserwacji natury. Malował w pracowni dokonując analizy wielu spostrzeżeń. Ten intuicyjny, wydawać by się mogło, zapis natury kryje w sobie ślady precyzyjnie przemyślanej konstrukcji, jakby aranżacji na temat tworzenia przestrzeni. Światło w jego obrazach określa uniwersalną porę dnia, a może raczej stałą porę wewnętrznego życia wyobraźni. Kompozycje zawsze wyważone, przemyślane w każdym szczególe, działają jak ocalone w pamięci wizje świata przyrody. Obrazy zostały starannie skonstruowane z prostokątnych plamek, które pulsując tworzą zwarty obraz. Autor w jednym ze swoich wierszy oddał ów specyficzny charakter obrazowania: to są ruchome plamy (…) które pasie wiatr. (…) Prostota i głębia budzą pozytywne, najprostsze uczucia ? podstawowe skojarzenia. Często powtarzający się rytm pionów wyraźnie wskazuje kierunek wertykalny ? tchnienie Stwórcy. Lasy, sitowie, chmury, woda to oczywiste symbole życia. Z jednej strony zdaje się jakoby dominował sensualny wymiar świata, a jednak do całej tej ?poruszonej? obserwacji przyrody wkrada się nastrój nadrealny. Ten obraz pierwotnej egzystencji jest surowy i jednocześnie łagodny; przez kolorystyczną sterylność drgających plamek barwnych zyskuje walor kontemplacyjny. (…) Część płócien może wydać się kompozycjami czysto abstrakcyjnymi, rządzącymi się własną logiką. Sądzę, że artysta doskonale czuł dwuwymiarowość tego działania i świadomie rozwijał oba kierunki. Najważniejsza jednak pozostaje tu esencjonalność doznania (…).
Jacek Soliński
z: Kazimierz Jułga, Odczytywanie natury, Bydgoszcz 2008
————————————————————————————————————————————————————————————-
Wiktor Kaczmarkiewicz, ur. 1913 w Poznaniu, zm. w 2002 w Bydgoszczy. Wychowany w rodzinie kultywującej tradycje patriotyczno-narodowe oraz zamiłowanie do sztuki i teatru. W 1932 roku ukończył naukę w Pracowni Artystyczno-Litograficznej mistrza litografii Franciszka Pilczka w Poznaniu, gdzie uzyskał dyplom. Brał udział w 1939 roku w kampanii wrześniowej od Włodawy do Warszawy. Okres okupacji spędził w Bydgoszczy. Po wojnie na stałe związał się z Bydgoszczą i tu założył rodzinę. Był członkiem prezydium Związku Litografów Polskich. Przez wiele lat pracował w Zakładach Graficznych RSW ?Prasa? oraz w Wydziale Drukarni Kartograficznej POW. Malarstwem zajmował się od lat 30., uprawiając głównie technikę akwarelową. Pejzaż ujęty w formie impresji stał się dla niego ulubionym środkiem przekazu twórczego. Przygotował kilkanaście wystaw indywidualnych. Od 1995 roku członek ZPAP.
(…)Wiara w sztukę stała się w jego życiu motywem uwznioślającym, tym, co oczyszcza. Stała się nieomal religią. Hołdowanie twórczości tradycyjnej akceptującej harmonię i równowagę świata wynika z głębokiego przeświadczenia o szlachetnej misji sztuki (…) Pejzaże o delikatnym akwarelowym kolorycie, wywodzące swój rodowód z postimpresjonistycznej tradycji, są w tym malarstwie finezyjną grą plam i plamek. Niektóre z prac zostały wzbogacone precyzyjnie wykonanym rysunkiem merkantilowym. Zabieg ten pogłębia przestrzeń wprowadzając złudzenie drgań. (…) Technika akwarelowa sprzyja przeprowadzeniu syntezy tworzonego obrazu. Wybór technik został tutaj z pełną świadomością podporządkowany artystycznym założeniom. Kaczmarkiewicz porównuje ten proces twórczy do powstawania wiersza, w którym skupia się, w najkrótszej formie, cała istota poetyckości. (…) Autor akwareli malując je zdaje się mówić otwarcie i wprost: to jest cały mój żywioł, w nim ocalam moją pogodę ducha i pasję życia, dzielę się z wami tym, co jest dla mnie najdroższe, poddajcie się i wy urokowi piękna przyrody.Jacek Soliński
z: Wiktor Kaczmarkiewicz, Malarstwo 1996
———————————————————————————————————————————————————————
Zbigniew Kluszczyński, ur. 1959 w Bydgoszczy, zm. w 1997 w Bydgoszczy. Uprawiał malarstwo pejzażowe o rodowodzie metaforycznym i fotografię kreatywną. W drugiej połowie lat 80. i w latach 90. zajmował się fotografią dokumentującą wydarzenia artystyczne w Bydgoszczy. Przygotował kilkanaście wystaw indywidualnych, na których zaprezentowano jego prace malarskie i fotograficzne. Brał udział w wystawach zbiorowych. Współpracował głównie z Galerią Autorską.
(…) autor stara się zacierać ślady między rzeczywistością widzialną a rzeczywistością przeżycia wewnętrznego. (…) Z pewną dozą ostrożności zmierza ku przesłaniu irracjonalnemu. To, co pozostaje w podświadomości, jest również aktywne i obecne, tylko jakby mniej dostępne. Tak więc twórca pozostaje wciąż między tym, co stara się zrozumieć i tym, na co godzi się, by pozostało niezrozumiałe. (…) ? VII 1990
(…) Zbyszek łagodnie przemyka ze świata odczuć do świata wizji. Kompozycje te zachęcają by przekraczać próg tego, co materialne. (…) Postromantyczna nastrojowość określa przywiązanie artysty do tajemniczości. Pejzaże o wysmakowanym kolorycie są przede wszystkim opowieściami , w których elementy symboliczne wrastają w obraz przyrody. Ukształtowanie przestrzeni tworzy zagadkowe znaki natury. Linia horyzontu uformowana przez góry, doliny i równiny zarysowuje świat prywatnej realności. (…) ? IX 1994
(…) Kolejne wystawy Zbyszka – czy to malarstwa, czy fotografii – zdają się być zapiskiem “dokumentalisty” rejestrującego swoje wizje, opowieści o przestrzeni, która roztacza się wokół jak pamięć o krainie dzieciństwa. Tworzenie prac, do których chętnie powracamy jak do ważnych miejsc, ma coś z czynności magicznej. Staje się przejściem nie tylko w wybrane zacisza i krajobrazy, ale również w wysublimowane nastroje czy stany duchowe. (…) ? II 1997
Jacek Soliński
z: Zbigniew. Kluszczyński, Malarstwo i fotografia, 1995
——————————————————————————————————————————————————-
Hieronim Konieczka, ur. w 1920 w Bydgoszczy, zm. w 1994 w Bydgoszczy. Aktor, reżyser teatralny i radiowy. Absolwent Gimnazjum Kupieckiego i Bydgoskiej Szkoły Dramatycznej. Edukację aktorską zakończył egzaminem państwowym, złożonym w PWST w Łodzi przed komisją, której przewodniczył Leon Schiller.. Wielbiciel i znawca dramaturgii Witkacego. Twórca Sceny Studyjnej ZASP i Sceny Klubowej, współtwórca Teatru Propozycji oraz Tygodni Kultury Chrześcijańskiej w Bydgoszczy. Z Teatrem Polskim w Bydgoszczy związany był blisko 35 lat, pracował także na scenach teatrów: Szczecina, Koszalina, Poznania i Torunia. Od 1959 r. zajmował się również reżyserią, zrealizował m.in. dramaty Witkacego: W małym Dworku, Matka, Sonata Belzebuba, Oni. Reżyserował także sztuki T. Różewicza, T. Rittnera, W. Gibsona i Sofoklesa. Był wszechstronnym aktorem, grywał amantów i bohaterów romantycznych, nie stronił od komedii, dobrze czuł się w grotesce, występował także w spektaklach dla dzieci. Wykreował 170 postaci m.in.: Dziennikarza w Weselu Stanisława Wyspiańskiego, Rodiona Nikołajewicza w Staromodnej komedii A. Arbuzowa, Pana Straussa w Palaczu zwłok L. Fuksa. Był laureatem wielu nagród i wyróżnień, odznaczony został m.in. Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski. Od 2000 r. Teatr Polski w Bydgoszczy nosi imię Hieronima Konieczki.
Od dawna nie wychodzę. Jestem pod wpływem A. de Mello Przebudzenie. Czytam to obsesyjnie, odbyło się to we mnie. Mam od kilku dni obraz mego życia: filozofia, psychologia, teatr. Po prostu jak składnica, może rupieciarnia, sporo małych i dużych sukcesów, porażek, myśli, ideologii, filozofii i religii. Wszystko to we mnie nad wyraz wyraźne i nic nie sprawia mi przykrości. Po prostu mam przed oczami film, wobec którego jestem widzem.
fragment z Dziennika bez dat
… Miałem wiele szczęścia w życiu, a więc w moim teatralnym życiu byłem potrzebny …
fragment z Dziennika bez dat
Wrzucam do magazynu pamięci. …budzi się dzień, jestem w trakcie lektury de Chardin. Budzi się i rozwija świadomość w przyrodzie, wszędzie życie… Morze, spacery wpław do horyzontu, drżenie, lęk i powrót, góry, wysiłek, piękno, metafizyka.
ostatni fragment z Dziennika bez dat, zapisany miesiąc przed śmiercią
———————————————————————————————————————————————————————-
Sławomir Kuczkowski, ur. 1965 w Gnieźnie, gdzie mieszkał i pracował, zm. 2009 w Gnieźnie. Jako poeta. debiutował w 1993 w ?Toposie?. Twórca Teatru Wizji Czerwona Główka, z którym realizował działania przestrzenne o charakterze medytacji. Uczestnik działań kulturalnych Gnieźnieńskiego Stowarzyszenia Konfraternia Teatralna. Autor wielu audycji radiowych poświęconych kulturze, emitowanych w lokalnej rozgłośni. Wydał tomik poezji Piętno (2009).
Jestem przekonany o hierarchiczności rzeczywistości w której żyję, innymi słowy mówiąc, wierzę, że jest wysokość i jest niskość, jest wzniosłość i poniżenie. Można wzlecieć na szczyty człowieczeństwa lub upaść w duchową nędzę, w marność i błazenadę. Moja twórczość podlega tym samym antynomiom i jest pomiędzy nimi rozpięta. Jest towarzyszką zmagań, u kresu których nastąpi moje zbawienie bądź potępienie.
Chcę pamiętać, że twórczość winna być aktywnością służebną wobec mojej drogi na duchowy szczyt. Winna stać się liną albo windą unoszącą mnie do samego nieba. Dlatego musi stać się moją modlitwą.
Sławomir Kuczkowski
Wiersze z krwi i blasku
Brzmią tak czysto, jakby chciały świecić. Tak prosto, jakby były drogą. Pozostają tak wiarygodne, jakby rodziły się w doświadczeniu granicznym, które zrywa maski i stawia twarzą twarz z Innym. Tak jasne, jakby pomagał im anioł. Skąd są te wiersze? Z krwi ? odpowiada autor. Z czarnej krwi, z bólu. Ze schodzenia na dno. Z przerażającego ogołocenia. Z blasku ? mówi Sławomir Kuczkowski. Z ognia, który nas wgarnia w siebie. Z pustki, która staje się pełnią. Z tęsknoty, która staje się spotkaniem.
Bo poezja to wewnętrzna wspinaczka, duchowa ścieżka na szczyt. Łatwo o tym zapomnieć. To dlatego te wiersze wydają mi się takie ważne.
Wojciech Kudyba
(…)Teksty Sławomira Kuczkowskiego wyrastają ? jak mówi poeta ? z posłuszeństwa anielskiej inspiracji. Tego rodzaju podejście do twórczości zdradza pokrewieństwo z intuicjami Miłosza, gdy twierdził: ?Bo wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie, pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją że dobre, nie złe duchy mają w nas instrument?. Od tej strony patrząc, Sławomir Kuczkowski zdaje się wiernym uczniem powyższego zalecenia, chwytając za pióro pod presją wewnętrznego głosu, który wobec skomprymowanego ciśnienia ?niewypowiadalnego? musi się wypowiedzieć. Musi wydobyć na powierzchnię ?przepływ obrazu w krew?, pod groźbą rozmienienia ekstazy na drobne oraz pochwycenia w pułapkę lęku ? na którym, ma świadomość, nie wolno mu się zatrzymać, na którym nie wolno mu poprzestać w imię wierności nakazowi, przychodzącemu z wysoka.
Zofia Zarębianka
z: Sławomir Kuczkowski, Piętno, Bydgoszcz, Sopot, 2009
——————————————————————————————————————————————————-
Irena Kużdowicz, ur. 1917 w Niżnym Udińsku na Syberii, zm. 2000 w Bydgoszczy. Studia ukończyła na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, uzyskując dyplom z zakresu malarstwa w pracowni Tymona Niesiołowskiego w 1950. Zajmowała się malarstwem i rysunkiem.. Brała udział we wszystkich wystawach okręgowych i okolicznościowych organizowanych przez ZPAP od 1951. Swoje prace eksponowała na 25 wystawach ogólnopolskich. Uczestniczyła w wystawach zagranicznych (NRD, Francja, ZSRR, Szwajcaria, Rumunia, Dania, Szwecja). W swoim dorobku ma 20 wystaw indywidualnych. Prace jej znajdują się w zbiorach zagranicznych w Szwajcarii, Francji, USA i Niemczech.
Należała do ZPAP.
(…) Malarska poetyka stała się tu rozpoznawalna dzięki stopniowo rozwijanej stylizacji natury. Doprowadziło to do wypracowania własnego stylu. Charakterystyczny rysunek wysmuklający proporcje nadał wyraz, w którym kierunek wertykalny nasuwa metafizyczne odniesienia. Szkicowo zarysowaną bryłowatość portretowanych postaci lekko rozpraszają plamiste skupiska mgiełek bądź też ślady zamaszystych ruchów pędzla. (…) Wszechobecna jest w tym malarstwie aura wiosennego powiewu, delikatna jak przy rozwiewaniu dmuchawca. Czynność ta zdaje się tu określać przelotność i przemijalność. (…) Intuicja staje się rodzajem poznania i wtajemniczenia. (…) Kobiecość znajdująca swój wyraz w delikatności i subtelności barw, tworzy świat o rzadko spotykanej łagodności jakby przeniesiony z sennych marzeń dorastającej dziewczyny (…). Niezależnie czy młode kobiety z płócien Kużdowiczowej pochodzą ze świata wyobraźni, czy są portretami konkretnych osób, to w obu tych przypadkach stają się psychologicznymi autoportretami stanów artystki. (…)
Dominująca w obrazach dziewczęca kobiecość określa swoisty kanon piękna. Subtelność tego malarstwa wywołuje nastrój, w którym istnieje niezmiennie stała pora życia, uwolniona od procesu starzenia. (…) Rozświetlenie od wewnątrz zdaje się wskazywać na ważniejsze, głębsze przesłanie niż tylko dotyczące ziemskiego kresu naszej wędrówki. (…) Nie oznacza to, że melancholia i smutek są stanami uczuć nieobecnymi w tej twórczości, ale ich natężenia i ukierunkowanie ma aspekt pozytywny, wtapiający się, współtworzący obraz ludzkiej egzystencji. (…) Sztuka Ireny Kużdowicz oczarowując kobiecą delikatnością i jednocześnie pogłębionym świetlistym skupieniem.
Jacek Soliński
z: Irena Kużdowicz, Pora życia, 2004
——————————————————————————————————————————————————————————-
Zbigniew Lubaczewski, ur.1929 w Bolechowie na Podolu, zm. 1985 w Bydgoszczy. Przeżył najpierw okupację radziecką, niemiecką, a potem w 1943 ucieczkę przed UPA w Rzeszowskie. Po wojnie osiadł w Bydgoszczy. Ukończył studia na Wydziale Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego; w latach 1955-1972 pracował jako leśnik. Zawsze jednak jego pasją pozostawała fotografia. Zetknął się z nią w 1942, gdy ? chcąc uniknąć wywozu na roboty do Niemiec ? zaczął pracować jako uczeń u miejscowego fotografa. Później, po latach, podczas pracy w leśnictwie widziano go zawsze z nieodłącznym aparatem fotograficznym. Od 1962 r. stał się uczestnikiem życia artystycznego Bydgoszczy jako aktywny członek zarządu, a przez pewien czas prezes Bydgoskiego Towarzystwa Fotograficznego. Od 1972 r. fotografia przestała być dla niego tylko pasją, a stała się profesją. Został pedagogiem w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Bydgoszczy. Jego prace były prezentowane na ogólnopolskich wystawach i konkursach. Laureat wielu prestiżowych nagród. Autor cykli m.in.: socjologicznych, pejzażowych, przyrodniczych oraz portretów bydgoskich literatów i plastyków.
(…)Twórczość fotograficzną Zbigniewa Lubaczewskiego należałoby podzielić na cztery spójne okresy: socjologiczny, architektoniczny, portretowy i przyrodniczy. W każdym z tych tematycznych poszukiwań autor stworzył odrębną całość. A jednak przyglądając się fotograficznemu dorobkowi artysty dzisiaj, z perspektywy kilkudziesięciu lat, wszystkie te jakże zróżnicowane okresy twórczej aktywności łączą się i zarysowują jeden wyraźny kierunek myślenia, który można określić jako stałość w odczuwaniu i rozumieniu świata.
(…) Fotografik umiejętnie wpatrywał się w rzeczywistość i rozpoznawał ją jak filozof ? powoli, bez pośpiechu. Do wszystkiego zachowywał dystans jakby intuicyjnie przeczuwając, że tylko w ten sposób można widzieć więcej, mądrzej i w konsekwencji przekazać treści o uniwersalnym rodowodzie. (…)
Bliski związek artysty ze światem natury okazał się najważniejszym motywem twórczych uniesień. Przyroda była tym żywiołem, który obudził w Lubaczewskim nową wrażliwość. Zafascynowany różnymi strukturami materii, oddał się tym poszukiwaniom całkowicie. Las jako organizm tworzący równowagę, jako przestrzeń dająca ukojenie, jako symbol stałości i trwania, tajemnicy i głębi stał się dla artysty medium przekazującym najważniejsze treści. Fotografik oczarowany urodą lasów, podziwiając ? w ślad za Leonem Wyczółkowskim ? światło prześwitujące między drzewami, odnalazł kontemplacyjną ciszę i wytchnienie, zwieńczenie wszystkich doświadczeń i przemyśleń. Fotografie lasów pozostały twórczym testamentem, w którym bogactwo treści i formy okazały się niewyczerpane.
Dorobek Zbigniewa Lubaczewskiego ma swoje trwałe miejsce w naszej kulturze i z pewnością pozostanie świadectwem wrażliwości oraz kunsztu w fotografii artystycznej.
Jacek Soliński
z katalogu Zbigniew Lubaczewski, Constans, Sicienko 2008
———————————————————————————————————————————————————-
Ryszard Milczewski-Bruno, ur. w 1940, zm. w 1979. Poeta, prozaik, felietonista, rysownik. Za życia ukazały się zbiory poezji: Brzegiem słońca (1967), Poboki (1971), Podwójna należność (1972), Dopokąd (1974), Jesteś dla mnie taka umarła (1974) i wybór Nie ma zegarów (1978). Po 1979 r. wydano: Poezje wybrane (1981), Gwizdy w obecność (1982), a także powieść Jak już, to już (1983). W 1989 r. warszawski Czytelnik opublikował trzytomowy zbiór tekstów Milczewskiego Poezja. Proza. Listy (oprac. J. Szatkowski i Cz. M. Szczepaniak). Ponadto w latach 1983-1985 w Galerii Autorskiej J. Kaji i J. Solińskiego ukazały się jego cztery bibliofilskie zbiorki poetyckie, zawierające fragmenty listów (do J. Pluty i J. Szatkowskiego), rysunki, wiersze i głosy o poecie: Dam znać! (1983), 17 V 1979 (1984), Rysunki (1984), Bruniana (1985). W 2002 r. w Grudziądzu ukazał się najnowszy wybór wierszy i rysunków Mamo przyszedłem straszyć. Ryszard Milczewski-Bruno był laureatem wielu nagród i wyróżnień literackich; najważniejsze z nich to nagroda miesięcznika ?Poezja? (1972) i Nagroda Literacka im. Stanisława Piętaka (1973).
(…) Słowa o peryferyjności, poboczności i marginesowości są u niego czystym kpiarstwem lub szyderstwem. (…)
Z topografii scen w narracji ? od Grudziądza z wszystkimi peryferiami po Warszawę w samym centrum ? to właśnie w sposób oczywisty wynika.
Nie peryferie więc ? i w przedmiocie, i w sposobie narracji ? są w całej powieści Jak już, to już i we wszystkim, co Ryszard Milczewski-Bruno pisał i napisał, nie wyłączając całej poezji.
Pod tym względem całe jego dzieło pisarskie stanowi jedność i jest w przedmiocie i sposobie jednolite, można nawet powiedzieć, jednolite w każdym słowie.
Język poezji i prozy tego pisarza ? przy takich czy innych osobliwościach ? jest z założenia i z premedytacji nie ze słowników poprawnej polszczyzny, lecz z żywego, w mowie i piśmie, użytku językowego większości Polaków, czy się to komu podoba, czy nie.
Ten język nie ze słowników nie jest wynalazkiem autora powieści Jak już, to już, to jest ten sam język, który wprowadzali do prozy Miron Białoszewski, Stanisław Czycz, Marek Hłasko, Marek Nowakowski (wczesny), Edward Stachura, Edward Redliński i wielu innych ich rówieśników i jeszcze więcej autorów z kilku młodszych generacji.
Myśleć o pisarstwie Milczewskiego-Bruno, że jest z marginesu literackiego lub z literackich peryferii, to to samo, co myśleć o nurcie chłopskim w literaturze, że jest z czyjejkolwiek manipulacji.
Każdy autentyczny pisarz pisze po swojemu i nie może inaczej, ale istnieją nadrzędne, najczęściej nieformalne i nie do końca świadome, wspólnoty twórców, których ojcem i matką jest czas artystyczny, wyczuwany tak lub inaczej, przez wszystkich twórców autentycznych.
Ryszard Milczewski-Bruno wyczuwał swój czas bezbłędnie, stąd rozmaite świetności jego pisarstwa, które przed swoim czasem spełnień przerwała jego tragiczna śmierć.
I tak jednak ? zwłaszcza w powieści Jak już, to już ? jest takim epikiem swojego Grudziądza z okolicami aż po Warszawę, jacy rzadko się zdarzają, Ulissesy, Blaszane bębenki, Konopielki, Widnokręgi i wszelakie Siekierezady są ze sfery cudowności w literaturze ?
Henryk Bereza?Twórczość? 11/2004
—————————————————————————————————————————————————————
Bronisław Zygfryd Nowicki, ur. 1907 w Baden-Baden, zm. 1981 w Bydgoszczy. W 1920 osiedlił się w Bydgoszczy, gdzie ukończył Państwowe Gimnazjum Humanistyczne. Następnie podjął studia medyczne (1926 ? 1928) i prawnicze (1929 ? 1934) na Uniwersytecie Poznańskim. Uczestnik kampanii wrześniowej. W latach 1940 ? 1945 jeniec oflagu w Woldenbergu Od 1945 członek ZPAP oraz wielu innych organizacji, m.in. Towarzystwa Miłośników Bydgoszczy, Towarzystwa Przyjaciół Sztuki w Bydgoszczy. Uhonorowany wieloma nagrodami i wyróżnieniami; w 1975 roku otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Uprawiał rysunek, grafikę artystyczną i użytkową, medalierstwo, a od 1972 również malarstwo. Zajmował się drzeworytem sztorcowym i wzdłużnym oraz linorytem: po 1948 powstało ich ponad 100. Najbogatszą spuściznę artystyczną stanowią rysunki ? dzieła studyjne, szkice, notatki stanowiące zapis licznych podróży w kraju i za granicą. Autor 47 wystaw indywidualnych i uczestnik 55 wystaw ogólnopolskich i międzynarodowych oraz 16 prezentacji sztuki polskiej za granicą. Jego prace znajdują się w wielu zbiorach krajowych i zagranicznych.
Bronisław Zygfryd Nowicki był człowiekiem, dla którego kryterium etyczne współtworzyło artystyczną postawę. Marcelowski prymat być nad mieć stanowił fundament jego życiowych i twórczych rozstrzygnięć. (…)
Przywiązanie do natury, jej systematyczna i wnikliwa obserwacja była równie ważna dla artysty, jak cała spuścizna kultury europejskiej. Każda z tych przestrzeni w rysunkach i grafikach wypełniona jest żywym uczuciem twórcy czującego emocjonalną więź z otoczeniem.
Łagodna i subtelna aura charakteryzująca prawie cały dorobek artysty w jednym z rozważań tematycznych ustąpiła miejsca żywiołowej ekspresji. Poszukiwania formalne, rozwijane w ekspresyjnych wizerunkach konarów drzew ? zebranych w wielkim cyklu Dramaty ? zbliżyły autora do rozwiązań o charakterze niemal abstrakcyjnym. Z całej tej galerii różnorodnych splotów wyłania się egzystencjalny niepokój ujęty w postaci prostych, czytelnych znaków. Wyselekcjonowane z otoczenia fragmenty rozdartych pni i gałęzi przywodzą na myśl wewnętrzny konflikt. Stan rozdzielenia ? zawieszenia między duchem, a materią. (…)
Twórczy dorobek Bronisława Zygfryda Nowickiego jawi się w swoich wielonurtowych poszukiwaniach jako jedna droga, na której człowiek-artysta znalazł cel i sens. Umiał odnajdywać te wartości etyczne i estetyczne, dzięki którym pamięć o nim zachowa szlachetny odcień. Jednorodność w całym tym bogactwie działań dowodzi, jak dobrze rozumiał i wykorzystał czas, który dane mu było przeżyć.
Jacek Soliński
z: Bronisław Z. Nowicki, Motyw przemijania, Bydgoszcz 2006
—————————————————————————————————————————————————————————
Krzysztof Nowicki, ur. 1940 w Opsie na Wileńszczyźnie, zm. 1997 w Bydgoszczy. Poeta, pisarz, dramaturg, krytyk. Od 1945 mieszkał w Bydgoszczy. Ukończył filologię polską na UMK w Toruniu, promotorem jego pracy magisterskiej był profesor Konrad Górski. Pracował w tygodniku ?Fakty i Myśli?. Opublikował tomiki wierszy: Zbliżenia (1963), Przy słowie (1965), Komentarze (1970), W tej chwili (1976), Do przytomności (1981), Po imieniu (1983), Bez tytułu (1991). Wydał powieści i tomy opowiadań: Droga do ojca (1967), Główna przegrana (1967), Tętno (1969), Orfeusze (1973), W imię ojca i syna (1978), Było święto (1987), Ostatni kwartał (1987), Przetoka (1992), Drugie życie (1995). Ostatnia książeczka Od rzeczy ukazała się w 1998. Publikował utwory literackie i krytyczne m.in. w: ?Tygodniku Kulturalnym?, ?Współczesności?, ?Twórczości?, ? Życiu Literackim?. Wydał wybory szkiców, recenzji i felietonów literackich: Pertraktacje (1971) i Dziennik krytyczny (1981). Opublikował trzy dramaty, z których Pięć dni Lemuela Gulliwera wystawiły Teatr Mały w Warszawie i Teatr TVP. W latach 1966-1983 należał do ZLP, a od chwili powstania do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Był członkiem PEN Clubu.
Nowicki miał zawsze wyczuloną świadomość ?przeżyć generacyjnych?. Jego temat naczelny można by zawrzeć w pytaniu: dlaczego przeciętność tak bardzo pragnie nas osaczyć, jakie diabły i konieczności są tu czynne? Nie rzucał przy tym gromów na historię ? choć i jej presję doceniał. On miałkość swoich bohaterów przypisywał także im samym, ich słabości, ich inercji. Aż wreszcie postanowił bohaterem i przedmiotem refleksji uczynić samego siebie jako reprezentanta ?pokolenia bez biografii?.
Krzysztof Mętrak, z tomu Krytyka ? twórczość przeklęta
Drugie życie ma taką dynamikę: od rozpraw czytelnika z lekturami moralnie i egzystencjalnie obowiązkowymi, poprzez dylematy rzeczywistości i zmyślenia (wmówienia), do niemalże surrealistycznych, bunuelowskich naigrywań z marzeń o nieśmiertelności i czytactwie? Taki wybór nie został uczyniony gwoli zabawy, tu chodzi o ukazanie tych zbieżności i szczelin, jakimi są życiopisanie Kafki, ideopisanie Conrada, absurdopisanie Camusa i pisaniopisanie Borgesa.
Andrzej Chojecki, ?Topos? nr 7-8 1995
—————————————————————————————————————————————————————————
Zdzisław Polsakiewicz, ur.1928 w Bydgoszczy, zm. w 1974 w Bydgoszczy. Poeta, krytyk literacki, uczestnik Powstania Warszawskiego. W latach 1947-1950 studiował w Akademii Nauk Politycznych, próbując jednocześnie swych sił w dziennikarstwie. Jako poeta zadebiutował w 1951. Pracował w dziale kulturalnym ?Gazety Pomorskiej? i dwutygodniku ?Fakty i Myśli?, którego był współzałożycielem. Publikował w prasie bydgoskiej i ogólnopolskich pismach literackich recenzje poetyckie i plastyczne, felietony i reportaże o tematyce kulturalnej, wywiady z ludźmi sztuki, szkice literackie o wybitnych twórcach współczesnych, m.in. o Julianie Przybosiu i Zbigniewie Bieńkowskim. Wydał dwa zbiory wierszy: Milczenie i czas (1966) i Na pamięć (1969).
(?) Ten poeta zapewne nieświadomie, a więc najlepiej jak można w sztuce postąpić, instynktownie łagodzi sprzeczności. Jest sentymentalny i wstydliwy jednocześnie. Swoim doznaniom, doświadczeniom uczuciowym nie stawia tamy. Odwrotnie, mnoży niuanse, warianty, odcienie. Ale w swojej ambicji wyrażenia wszystkiego siebie poetę kontroluje i sprawdza sobą obserwatorem, sobą analitykiem. Jego potopy sentymentalne trzymane są w ryzach niemal naukowych dysertacji. Poematy o miłości stają się traktatami. Poeta swoją poezją bada siebie, odkrywa sobie skalę własnego uczucia, jednym słowem poznaje siebie. Dlatego szczerość tej poezji jest jej warunkiem istnienia. To nie poza, nie gra ekshibicjonistyczna, lecz warunek absolutny, umożliwiający autopoznawczą funkcję poezji. (?)
Ta poezja postawiła bardzo poważny cel przed sztuką poetycką: szczerość. Cel poważny i niewymierny jednocześnie. Właściwie sam poeta może być swoim świadkiem i sędzią zarazem. (?)
Dzisiaj odczytując całe zamknięte ostatecznie przez śmierć poety dzieło poetyckie Polsakiewicza, jeszcze wyraźniej niż przy pierwszej lekturze widzę wybitność tej ambicji skromności. Być absolutnie szczerym wobec siebie, wobec swoich doświadczeń uczuciowych, znajdować dla nich właściwą skalę, by ich ani nie okaleczyć, ani nie zafałszować mitem mistyfikacji ? toć to cały program, program jednej poezji.
Zbigniew Bieńkowski
ze wstępu: Z. Polsakiewicz, Wiersze
————————————————————————————————————————————————————————-
Andrzej Przybielski ur. 1944 r. w Ustroniu, zm. w 2011 w Bydgoszczy. Trębacz jazzowy, związany z polską sceną awangardową i free jazzową. Nagrał ponad 50 płyt. W 1969 został laureatem konkursu Jazz nad Odrą. Współtworzył muzykę dla Teatru Narodowego, Teatru Performer z Zamościa, Sceny Teatru Witkacego w Zakopanem. Współpracował z takimi muzykami, jak: Helmut Nadolski, Jacek Bednarek, Andrzej Kurylewicz, Czesław Niemen, Tomasz Stańko, Stanisław Soyka, Wanda Warska, Ryszard Tymon Tymański, Wojciech Konikiewicz, Józef Skrzek, Karol Szymanowski, Bartłomiej Oleś, Marcin Oleś. Współtwórca i współlider grup Sesja, Big Band Free Cooperation, Asocjacja Andrzeja Przybielskiego, Acoustic Action, Andy Lumpp Trio, Custom Trio. W latach 90. współpracował z muzykami sceny yassowej, m. in. w grupie NRD oraz Trupy. Występował także w Finlandii, Frankfurcie n.Menem, w Paryżu, Dortmundzie i Londynie. Andrzej Przybielski był postacią historyczną polskiej sceny jazzowej, trębaczem, który grał z tyloma muzykami, że nie sposób ich wymienić. Każdy etap jego działalności dokumentowany był nagraniami płytowymi.
(…) Ktoś kiedyś powiedział do mnie “weteranie”, i ja byłem wstrząśnięty. Co?!
Już tak o mnie mówią?! I to ktoś z działaczy kto dla środowiska ma ogromne zasługi. Jesteśmy jakby skazani na nieprzemijającą młodzieńczość.
(…) Cały mój nowoczesny stosunek do muzyki nie jest pozbawiony tradycji, nie jest pozbawiony pewnych istniejących kultur w muzyce często archaizującej, często jakby starej, ale podanej w nowym języku.
Dla mnie pierwszoplanową jest ekspozycja sceniczna, którą podbudowuję muzyką, w której mam swój udział autorski (nie upieram się, że to musi być moja muzyka od początku do końca. Stawiam również na kolegów, jeżeli mają dobre pomysły.). Tak postępując udało mi się nagrać ok. 30 płyt (ok.50 ? przyp. red.). Jeszcze mam pomysły, ale zależy to od towarzyszy podróży. Oni muszą chcieć grać też. A kiedy tego nie ma to egzystencja jest niełatwa.
Kiedy byłem estradowcem, grałem za stawki przeciętne w tamtych czasach (to i tak wtedy były duże pieniądze). Traktowałem to jako praktykę sceniczną, potrzebną każdemu w ogólnym rozwoju. Klasykę lubiłem z racji umiłowania spokoju, umiłowania jakiegoś poziomu życia, które raz po raz odżywa, raz po raz je tracę. Zawsze wracam do najserdeczniejszych dni w moim życiu, a więc do domu, w którym moja obecność nie jest podejrzana.
z: ?JAZZU ZAZU?. Z Andrzejem Przybielskim rozmawiał Krystian Brodacki, ?JAZZ FORUM? 3/1990
————————————————————————————————————————————————————————————-
Leon Romanow, ur. 1938 w Wilnie, zm. 2001 w Bydgoszczy. Zajmował się malarstwem i rysunkiem. Ukończył w 1958 PLSP w Bydgoszczy. Studiował na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu w pracowni profesora Stanisława Borysowskiego. Dyplom z zakresu malarstwa uzyskał w 1963 roku. W latach 70. uczestniczył w działaniach polskiej awangardy artystycznej. W 1970 roku utworzył wspólnie z R. Wieteckim i A. Wiśniewskim Niezależną Galerię Nieistniejącą Nie. W 1970 eksponował w Galerii 10 (Warszawa) ciszę wzbogaconą zespołem dźwięków dochodzących z zewnątrz, co było w tym czasie bezprecedensowym wydarzeniem na skalę światową. W 1971 uczestniczył w Zjeździe marzycieli (Elbląg). Po 1972 zarzucił działania konceptualne. W 1981 utworzył i prowadził (do ogłoszenia stanu wojennego) galerię Linia podziału w Bydgoszczy. W latach 80. brał udział w ruchu plastyki niezależnej. W latach 80. i 90. uczestniczył w działaniach Galerii Autorskiej w Bydgoszczy. Autor 30 wystaw indywidualnych i uczestnik wielu wystaw zbiorowych. Był członkiem ZPAP.
Malowany przez niego pejzaż stanowi przejaw dyscypliny i konsekwencji. Synteza wyznacza skalę rozwiązań formalnych. Dążenie do prostoty wyzwolonej ze wszystkiego, co zbędne, jest wyrazem ascetycznej postawy. Konsekwentnie stosowana własna, ściśle określona, teoria kompozycji pozwoliła artyście stworzyć oryginalny język wypowiedzi plastycznej. Leon systematycznie rozwijał elementy obrazu ? drogi, którą przemierzał. Był niczym ?laicki mistyk? starający się zobrazować przejście z profanum do sacrum .(…) W tych kompozycjach można odnaleźć małe filozoficzne traktaty o naturze wszechrzeczy, o równowadze istnienia, o dążeniu do doskonałości. Prostota środków formalnych pozwala widzieć te obrazy jak znaki. Oszczędne w wyrazie, operujące czytelnymi układami z figur geometrycznych, niemalże otwierają się przed widzem. Są jak bramy dzielące świat na to, co wewnętrzne i zewnętrzne, co materialne i duchowe. Powściągliwość użytych środków wyrazu niczego nie narzuca, pozwala raczej w różnych planach przestrzeni obrazu odnaleźć osobiste doświadczenia. Każdy, kto tu ?wejdzie?, może rozwinąć własny opis świata. Romanow w swoich kompozycjach nie opowiadał, ale kontemplował, ogarniał obszar tajemnicy, wskazując do niego tylko świetliste wejścia. Dobrze wiedział, że do niewyobrażalnego można się zbliżać, wielokrotnie, ale tylko zbliżać. Nieskończoności nie sposób poznać, ogarnąć, przeniknąć czy przedstawić. Można wskazać kierunek, wytworzyć nastrój skupienia, odsłonić szczelinę do światła, ale już nic więcej. (…)
Jacek Soliński
z: Leon Romanow, Światło i równowaga, Bydgoszcz 2003
——————————————————————————————————————————————————————-
Zofia Rybiańska, ur. 1925 w Brzesku nad Bugiem, zm. w 2003 w Bydgoszczy. Ukończyła Wydział Sztuk Pięknych UMK w Toruniu w pracowni prof. Stanisława Borysowskiego i prof. Tymona Niesiołowskiego. W latach 1960?1981 nauczyciel rysunku i malarstwa PLSP w Bydgoszczy. Autorka 10 wystaw indywidualnych, uczestniczka wielu plenerów i wystaw zbiorowych. Laureatka nagród m.in. Ministerstwa Kultury i Sztuki (III stopnia) za pracę pedagogiczną, Zasłużony działacz Kultury, Odznaka XXX-lecia ZPAP ? Bydgoszcz, Złoty Krzyż Zasługi, Zasłużony dla woj. bydgoskiego. Prace w zbiorach muzeów w Bydgoszczy, Włocławku, Chełmnie oraz w zbiorach prywatnych. Była członkiem ZPAP.
- * *
Zofia Rybiańska była artystką skromną i ujmującą. Emanowało z niej ciepło, serdeczność i wrażliwość. Taka była też jej twórczość: spontaniczna i pełna optymizmu. Koloryzm w tym wydaniu mógł oczarowywać. Impresje na temat światła i natury budziły podziw; trudno było przejść obojętnie obok prac o tak wspaniale wysmakowanej tonacji barwnej. Artystka miała rzadką zdolność szybkiego notowania malarskich wrażeń. Doświadczenia impresjonizmu i postimpresjonizmu były dla Zofii Rybiańskiej naturalnym środowiskiem, w którym dobrze się czuła i z którego umiejętnie umiała korzystać. Malowane spontanicznie pejzaże i martwe natury dowodzą estetycznego smaku, mają w sobie delikatność, umiar, wyczucie proporcji, harmonię i wdzięk. Używane środki artystyczne sprawiały, że te obrazy zyskały swój indywidualny charakter. Kiedy odwiedziłem ciężko już chorą malarkę w hospicjum, ku swojemu zdziwieniu, odnalazłem osobę uśmiechniętą, o pogodnej twarzy. To wrażenie było niezwykłe. Dziś wiem, że promieniowała z niej ta sama radość życia, którą pozostawiła w swoich obrazach.
Jacek Soliński
————————————————————————————————————————————————————————-
Lech Skarżyński, ur. w 1950, zm. tragicznie w Tatrach w 1978. Rzeźbiarz i taternik. Mieszkał i tworzył w Bydgoszczy. W 1971 r. ukończył II LO. Tworzył głównie w drewnie i gipsie. Do jego najważniejszych rzeźby należą: Tryphid (1975), Narodzimy trębacza (1974), Portret I.O. (1974). Autor kilku wystaw indywidualnych.
Drewno jest sprzymierzeńcem rzeźbiarza. Każdy jego kawałek zawiera w sobie zarys, ba, gotową rzeźbę wystarczy ją tylko zauważyć: zrozumieć jego mowę i rzetelnie tylko iść jej śladem, aby odkryć wewnętrzną tajemnicę drewna, powołać do życia rzeźbę. Drewno nie ukrywa w sobie jednej formy przestrzennej, lecz cały ich szereg, rzeźbiarz winien jedynie dokonać wyboru – zdecydować się na najbardziej doskonalą, czyli tą, którą jest w stanie pojąć, zrozumieć i wyprowadzić dłutem najdoskonalej. W trakcie żmudnych rozmów z drewnem pojmuje się jego istotę coraz głębiej i stopniowo osiąga coraz doskonalsze formy, przestrzenie. Nie, wolno działać przeciw drewnu (nie podążając za jego głosem). bo mści się to w efekcie martwym kształtem, rzeźbą sztuczną, bez “życia”, zawierającą wszystko to, co leży poza jej specyficzną naturą. Mowa kamieni jest podobna, każdy materiał wystawia swoje formy istnienia, które uważny “słuchacz” powołuje do życia w rzeźbach.
Wytężony dialog Lecha Skarżyńskiego przerwała tragiczna śmierć 17 marca 1978 roku w wieku 27 lat, pod lawiną w Tatrach. Specyficznie rzeźbiarskie widzenie nakazywało Mu wchodzić głębiej i głębiej w obszary monumentalizmu i liryki – oddane z taką mocą w Jego rzeźbach. Jest coś niewyrażalnie wzruszającego w zespoleniu obu tych pierwiastków w Jego formach monumentalnego liryzmu. Zapraszam w imieniu już nieobecnego Autora do uczestnictwa w Jego rozmowie niestety tak nagle przerwanej, licząc, że wybaczyłby mi te chropawe i niedoskonałe słowa.
Rozmowy z drewnem, Krzysztof Soliński z katalogu wystawy L. Skarżyńskiego, 1979
————————————————————————————————————————————————————————-
Henryk Słysz, ur. w 1947 w Bydgoszczy, zm. w 2009 w Bydgoszczy. Poeta. Mieszkał w Gościeradzu. Ukończył LO w Koronowie, studiował fizykę na UMK w Toruniu. Pracował jako rolnik. Debiutował w ?Kamenie? (1969). Jego utwory były publikowane m.in. w ?Literaturze?, ?Życiu Literackim?, ?Faktach?, ?Pomorzu?, ?Promocjach Pomorskich?, ?Expressie? i ?Akancie?. W końcu lat 70. brał udział w działaniach artystycznych środowiska młodych literatów w Bydgoszczy. Był współzałożycielem klubu motorowego ?Wyczół? w Gościeradzu.
W zaułkach nieba gasła moja gwiazda
dobre czasy mijały: Nawet tu gdzie traciłem
pamięć I opuściła mnie ostatnia kobieta
Szedłem
- Matka Boska gromniczna
kąsała mrozem daleko
białe wilki z drogi
śnieg czuwał i zorze u gasnącego ogniska
zamieć złożyła dłonie
I ujrzałem
znajomy zapach ciepłych deszczów Galilei
Gaje oliwne minionych poetów
Zdzisław jak wczoraj świecił
nad Jasną Górą winnej warszawianki
Potem ktoś wdeptał w śnieg
obrazek od córki
zmyślony baden ? baden niesfornej okowity
Henryk Słysz
————————————————————————————————————————————————————————-
Krzysztof Soliński, ur. 1950 w Bydgoszczy, zm. 2006 w Bydgoszczy. Poeta, pisarz i wydawca. Autor tomów wierszy, powieści m.in. Krople (1973), Kałuża w szczękach (1973), Obszar ograniczony (1976), Symbole znaczeń. Wybór zagadnień (1977), Sen pod powieką języka (1978), Oko dnia ? ? membran