Mieczysław Franaszek, ur. 1944 r., aktor, podróżnik i fotograf. Absolwent Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie (1968). Debiut ? 1966 w Teatrze ?STU?, którego był współtwórcą. Pracował w teatrach w Nowej Hucie, Krakowie, Sosnowcu, Opolu, Koszalinie, Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy. Współpracował w latach 60. z ośrodkiem TVP Kraków. Od czterdziestu lat współpracuje z redakcjami radiowymi wielu miast. W 1986 zagrał główną rolę w filmie Bohater roku w reż. F. Falka. Brał udział w krajowych i międzynarodowych festiwalach teatralnych, na których otrzymywał nagrody aktorskie, m.in. w Enlangen (Niemcy), Zagrzebiu (Jugosławia), Szczecinie, Krakowie. Autor kilku wystaw indywidualnych w Bydgoszczy, Warszawie i Krakowie. Od 2007 roku podjął stałą współpracę z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy. Od 2011 roku wykłada w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. W latach 2012 ? 2014 przygotował i wystawił trzyczęściowy monodram ?Rady dobrego Boga?, dwie z jego części zaprezentował w Edynburgu w styczniu i grudniu 2015 roku.

Zajmuje się fotografią, reportażową dokumentując swoje podróże: Europa, Afryka (Egipt, Maroko, Tunezja), Azja (Chiny, Indie, Iran, Izrael, Jemen, Jordania, Liban, Nepal, Syria, Turcja, Uzbekistan), Ameryka Południowa (Boliwia, Peru) i Indonezja. Autor kilku wystaw indywidualnych w Bydgoszczy, Warszawie i Krakowie.

Fotograficzne spotkania Mieczysława Franaszka
(?) Mieczysław Franaszek ujmuje w kadrze te wyimki rzeczywistości, które go zaciekawią, poruszą, kiedy uzna, że to, co dostrzega, jest znaczące, a zarazem otwiera możliwość zainteresowania jego spojrzeniem na świat, a więc zdjęciem, kogoś, kto będzie je oglądał. Każde zdjęcie zdaje się? upamiętnieniem spotkania. A przecież w życiu niewiele jest ważniejszego niż spotkania. Bywają niespodziewane i nieoczekiwane, ale rzadko przydarzają się komuś, kto nie jest do nich przygotowany, przede wszystkim duchowo.

Myślę, że spotkania są istotą tego, czym Mieczysław Franaszek się zajmuje. W katalogach towarzyszących bydgoskim wystawom został określony jako aktor, fotograf i podróżnik. Czym jest uprawianie aktorstwa, jeśli nie spotkaniami, przede wszystkim z widzami? Czymże są podróże, jeśli nie spełnianiem marzenia o spotkaniach z innym światem, z miejscami i ludźmi, z samym sobą? A fotografowanie zdaje się dopełnieniem tego spełniania. (?) Mówi się czasem, że aktor to człowiek wędrujący ? i kimś takim chyba jest Mieczysław Franaszek.

Od lat podróżuje po świecie: zjeździł Polskę, Europę, wyprawiał się do Afryki, Azji, Ameryki Południowej. Lista krajów, które zwiedzał jest długa ? i oczywiście nie jest zakończona. Podczas podróży fotografuje. (?) odcina się od zawodowstwa w dziedzinie fotografii: Trzeba mieć profesjonalny sprzęt, którego nie mam. Trzeba być artystą. Ja rejestruję rzeczywistość. To, co mi się w danym momencie podoba, co mnie urzeka. To fakt, bardzo mnie interesuje architektura. I twarze ludzi. Twarze ludzi są zawsze ciekawe. Można z nich wyczytać różne historie. Twarze same w sobie są piękne, brzydkie czy wyraziste. To właściwie wszystko jedno. Ktoś może być brzydki, ale tak wyrazisty, że to jest aż piękne.

Patrząc na ludzi, których Mieczysław Franaszek sfotografował, widzi się piękno człowieka i można by pewnie powiedzieć, że fotografuje nie postacie, a osoby, tak jakby chciał uzewnętrznić czy zatrzymać w obrazie to, co w człowieku dobre. Często przedstawia ludzi uśmiechniętych. Niekiedy patrzą w obiektyw, czasem na siebie, często na coś, co jest poza kadrem. Bawią się, pracują, czekają, rozmyślają? (?) Przejmujący jest smutek niektórych osób, ale ten smutek zdaje się nie wykluczać radości?

(?) Ci ludzie nierzadko są utrudzeni, ale wydaje się, że przyjmują swój los jako oczywisty, potrafią być szczęśliwi tam, gdzie i jak żyją. A może to Mieczysław Franaszek tak spogląda na świat, że umie dostrzec spokój i łagodność w ludziach, ku którym kieruje obiektyw aparatu? Nie kłóciłoby się z tym wcale jego dążenie do pokazania prawdziwego oblicza ludzi i ich świata. Jak to mówią w kulturach plemiennych ? rozważa ? fotografując kogoś, zabiera mu się duszę. No, więc nie chcę zabierać tej duszy. Ale człowiek, który ma świadomość, że jest obiektem zainteresowania, albo się odwraca, bo jest ?na nie?, albo robi z siebie innego człowieka. To znaczy ? chce być lepszy niż jest. Uśmiecha się, jest dobry, jest serdeczny. A nie zawsze taki właśnie jest. A mnie chodzi o prawdziwą twarz człowieka. Taką ?złapaną na prawdzie?. Myślę, że sporo prawdy jest także w zdjęciach, których bohaterowie wiedzieli, że są fotografowani. Przyjmując rolę w ?teatrze życia?, pozując, pokazywali się takimi, jakimi chcieliby być widziani ? a więc odkrywali coś ze swoich wnętrz, osobowości, ujawniali dążenia, marzenia. Zarazem określali charakter spotkania ? relację z fotografującym. Widać, że fotograf wzbudzał zaufanie, sympatię. Widać też, że czuł się dobrze w fotografowanej przestrzeni, wśród fotografowanych ludzi. I nie zawiódł ich zaufania! Patrząc przyjaźnie, napotykał przyjazne spojrzenia. Jest w tym naturalność, może nawet pokora. I szacunek do drugiego człowieka! Czuje się, że jego podróże to nie turystyczne zwiedzanie a raczej wędrówka. (?)

Eksponowane zdjęcia określiłbym jako osobiste. Można na nich zobaczyć i ludzi, i ich świat, ale i? tego, który trzyma w rękach aparat fotograficzny: jego postawę, osobowość, przede wszystkim ciekawość ludzi i świata, życzliwość. Widzi się jego obecność w miejscach, które przedstawił, znajdując pole współodczuwania z bohaterami zdjęć. (To nie są zdjęcia pstrykane na wycieczce po to, żeby po powrocie do domu obejrzeć z rodziną czy ze znajomymi i wspólnie oglądając, na nowo, a może tym razem naprawdę, przeżywać swoją obecność w miejscach, na które rzuciło się okiem, skupiając uwagę na ekraniku aparatu cyfrowego czy wzierniku kamery.)

(?) Fotografie Mieczysława Franaszka ujmują prostotą, niewymuszonością. Zaciekawiają poszczególne kadry, ich kompozycja. Autor znajduje właściwe oświetlenie, wybiera właściwy moment naciśnięcia spustu migawki. I wcale nie jest mu potrzebny profesjonalny sprzęt do zrobienia dobrych zdjęć! No, może doskonalsze narzędzia zapewniłyby lepszą jakość techniczną fotografii ? ale ta nie wydaje się tu najistotniejsza. Autor zaciekawia sztuką fotografii, swoją koncepcją jej uprawiania. Fotografuje z rozmysłem, konsekwentnie rozwijając pomysł na siebie jako fotografa i mając wystarczające umiejętności, żeby ten pomysł urzeczywistniać. (?)
Jerzy Rochowiak