Gościem honorowy promocji ?Bydgoskiego Leksykonu Literackiego? była zastępca prezydenta Iwona Waszkiewicz. W zamierzeniu organizatorów Waszkiewicz miała być zapewne beneficjentką sukcesu wydawniczego, sfinansowanego przez Urząd Miasta oraz mecenasem, patronką literackich muz w Bydgoszczy. Stało się jednak inaczej.

Jako pierwszy głos zabrał Zdzisław Pruss, pomysłodawca i autor cyklu leksykonów bydgoskiego życia kulturalnego. Przypomnijmy, że w ramach tego cyklu wydane zostały już: ?Bydgoski Leksykon Teatralny?, ?Bydgoski Leksykon Operowy? i ?Bydgoski Leksykon Muzyczny?. Leksykony powstają od 2000 roku. Następny ma być ?Bydgoski Leksykon Plastyczny?. Projekt wydawniczy i intelektualny trwa już zatem piętnaście lat i jest jednym z najdonioślejszych i ważkich projektów ostatnich dziesięcioleci.

Zdzisław Pruss poinformował czytelników, że cały nakład książki, czyli 400 egzemplarzy, przejął w całości Urząd Miasta, który sfinansował wydanie leksykonu i jest właścicielem książek. Owych 400 leksykonów zostanie przekazanych bibliotekom, szkołom, instytucjom kultury. Podczas ostatniej sesji rady miasta wręczono leksykon radnym.

I takie rozdysponowanie książki wzburzyło część publiczności, bowiem okazało się, że odbywa się oto promocja książki, której autorzy nie mają i która nie będzie podczas spotkania w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece ani rozdawana, ani sprzedawana. Najradykalniej o zaistniałej sytuacji wypowiedział się Józef Herold, który powiedział, że miasto podpisało złe umowy z wydawcą i że skandalem jest to, że w pierwszej kolejności ?Bydgoski Leksykon Literacki? otrzymali radni, a zupełnie zabrakło egzemplarzy dla miłośników literatury i dziennikarzy. – Biuro Kultury Bydgoskiej jest nieporozumieniem ? irytował się Herold. Byłemu redaktorowi naczelnemu regionalnej ?Gazety Wyborczej? sekundował poeta i krytyk literacki Dariusz Tomasz Lebioda, który mówił: – To jest spotkanie komediowe. Spotkanie bez książki!… Sytuację próbował łagodzić inspektor Radosław Chmara, urzędnik zatrudniony w Biurze Kultury Bydgoskiej. Powiedział, że biuro nie może prowadzić sprzedaży książek, a przekazanie leksykonu radnym pełniło funkcję promocyjną i popularyzowało kulturę bydgoską wśród ludzi decydujących między innymi o ośrodkach przeznaczanych przez miasto na kulturę. Iwona Waszkiewicz natomiast prosiła o docenienie wysiłku twórców książki i wyraziła nadzieję, że dodruk leksykonu zaspokoi wyrażone przez Herolda i Lebiodę potrzeby czytelnicze. Zdzisław Pruss i wydawca Maria Senska, szefowa firmy Margrafsen, zapewnili, że taki dodruk książki już niebawem nastąpi i powinna być ona dostępna dla czytelników jesienią 2015 roku. Niesmak zapewne jednak u wielu uczestników promocji pozostał, czemu dawali wyraz tuż po spotkaniu, podczas rozmów z autorem niniejszej relacji.

Na szczęście spotkanie promocyjne nie zostało w pełni zdominowane przez skandal z ?nieobecnością? promowanej książki. Interesująco o leksykonie opowiadał Zdzisław Pruss, który podkreślił, że nie jest to książka naukowa, ale zdecydowanie autorska, wyrażająca preferencje, a nawet emocje autorów. Nie było intencją twórców leksykonu dokonywanie hierarchii pisarzy i poetów, przydzielanie rang i splendorów. Zaletą leksykonu, którą reklamował Pruss, jest niewątpliwie to, że nie zawiera on jedynie haseł imiennych, ale jest opisem życia literackiego, a zatem prezentuje ruchy, kawiarnie literackie, biblioteki, audycje radiowe itd. I stąd zapewne dziwnie brzmiące hasła, które znajdujemy w książce: ?Naznaczeni przez Goplanę?, ?Nagi czwartek?, ?Muzobusy?, ?Mistrzyni odcinków?, “Mickiewicz w Bydgoszczy??, ?Dziewczęta w mundurkach?.

Podstawowym kryterium doboru haseł i ich prezentacji był gust autorów i ich preferencje.
Hanna Borawska opowiadała o osobistych relacjach z bohaterami notek biograficznych zamieszczonych w leksykonie. Zauważyła, że bydgoscy twórcy miewają niesłychane i niespotykane pasje. Taki profesor Wojciech Tomasik zbiera na przykład… rozkłady jazdy pociągów. Z pewny wzruszeniem wspominała Borawska znanych jej osobiście twórców, którzy w ostatnim czasie zmarli: Macieja Obremskiego, Henryka Dubowika.

Stefan Pastuszewski zawyrokował, że żadne miasto w Polsce nie ma serii takich leksykonów jak bydgoskie leksykony prowadzone i tworzone przez Zdzisława Prussa. Zwrócił też uwagę czytelników na to, że forma wypowiedzi w leksykonie literackim jest lekka i żartobliwa. – Nawet krotochwilna ? mówił Pastuszewski. Podziękował Zdzisławowi Prussowi za to, że przyzwolił autorom poszczególnych haseł na swobodę wypowiedzi i nie ingerował w zawartość tychże haseł.

Czytelnicy będą mieli okazję ocenić publikację dopiero jesienią. Pobieżna lektura skłania autora niniejszej relacji do wyrażenia przekonania, że mamy do czynienia z książką ciekawą i potrzebną środowisku literackiemu i publiczności życia kulturalnego w mieście. Nie ulega też dla mnie wątpliwości, że książka powinna doczekać się następnych, rozszerzonych wydań, każdy bowiem zainteresowany życiem literackim w Bydgoszczy mógłby sypać jak z rękawa nazwiskami pisarzy pominiętych w leksykonie lub zjawiskami literackimi, których autorzy leksykonu nie dostrzegli. Podkreślę jednak ? wykonali gigantyczną pracę, pokazali kawał życia literackiego naszego miasta.