Blisko 100 osób protestowało dzisiaj w Bydgoszczy przeciw obostrzeniom stanu epidemii. Domagali się otwarcia gospodarki i placówek służby zdrowia.
Paweł Skutecki, były poseł Kukiz' 15, zorganizował dzisiaj Bydgoski Marsz Niewolników. Dotąd marsze sprzeciwiające się obostrzeniom stanu epidemii, kwestionujące zasadność wprowadzanych rygorów w walce z koronaworusem, odbywały się pod hasłami wolności. Tym razem charakter protestu miał na celu albo obśmianie i doprowadzenie argumentacji rządu o konieczności znoszenia obostrzeń do absurdu, albo miał odzwierciedlać aktualny stan społecznej świadomości.
Z ronda Grunwaldzkiego ulicami Św. Trójcy, Poznańską i Długą na Stary Rynek przemaszerowało blisko 100 uczestników. Marsz eskortowali policjanci. Z megafonu dało się słyszeć policyjne ostrzeżenie: "Uwaga, uwaga, policja informuje, mamy stan epidemii. Pozostając w tym miejscu narażasz na niebezpieczeństwo zakażenia siebie i innych" - płynęła w eter głośna przestroga.
Na Starym Rynku Paweł Skutecki policyjne przestrogi określił jako "nieprawdziwe informacje policji, które towarzyszyły marszowi". Były poseł Kukiz' 15 wezwał do zakończenia rządowej polityki obostrzeń, do otwarcia gospodarki, szkół, przychodni i szpitali oraz do zamknięcia telewizji i rządu. - Tego chcemy! - oświadczył Skutecki, dodając, że konieczne będzie w przyszłości powołanie komisji śledczej, która wyjaśni kulisy pandemii.
- Lockdown miał pomóc, a ludzie bankrutują, popełniają samobójstwa. Rząd miał pomóc, a tak pomaga, że szkoda mówić - mówił Skutecki i domagał się poddania przeglądowi wszystkich szczepionek i medycznych procedur.
Inni przemawiający rząd i premiera Mateusza Morawieckiego oskarżali o zdradę, o ignorowanie przedsiębiorców i działanie na szkodę narodu. Irena Jarocka z Konfederacji Korony Polskiej wskazała, że "Die Welt" informuje o 750 mld euro, które właśnie pożycza od banków Unia Europejska. - Jesteśmy zastawieni jako niewolnicy? - pytała i apelowała: - Jeśli będziemy siedzieć, zostaniemy zamknięci na zawsze. Zło szerzy się tylko wtedy, kiedy dobrzy ludzie nic nie robią. Dobrzy ludzie muszą się ruszyć i wyłączyć telewizję - apelowała Jarocka.