Nastało wreszcie upalne słoneczne lato, toteż jedni bydgoszczanie spędzają urlop we Włoszech, Grecji, Chorwacji, inni wyjeżdżają nad polskie morze czy nad piękne regionalne jeziora. A ci, co zostają w mieście, mieliby w soboty czy niedziele, może tak zwyczajnie dla relaksu, uczestniczyć w szerokiej ofercie kulturalnej dla mieszkańców Bydgoszczy w ramach projektu Lato 2013, który zaraz na starcie organizatorzy nazwali, cytuję, OTWIERACZEM (skojarzenie raczej z kapslem i piwem).

Mieszkańcy Bydgoszczy coraz częściej wybierają inne, bardziej interesujące oferty koncertowe na lato, np. w Ciechocinku, tuż za miedzą w Toruniu, nawet jadąc do Olsztyna, do Poznania (świetne koncerty nad Jeziorem Maltańskim oraz na poznańskim Starym Rynku), nie mówiąc o innych miastach naszego regionu, gdzie się coś dzieje.

W tym miejscu pozwolę sobie na osobistą uwagę. Nie można w lecie organizować w mieście życia kulturalnego, proponując ?warsztaty?, kiedy to instytucje kultury: Opera Nova, Filharmonia Pomorska i Teatr Polski urlopują! Przecież proces edukacyjny poprzez wspomniane ?warsztaty? ciągle trwa i z powodzeniem się rozwija przez cały rok w młodzieżowych domach kultury, Pałacu Młodzieży, szkołach artystycznych, również w Miejskim Centrum Kultury.

Zbytnie gadulstwo o kulturze, niemerytoryczne teoretyzowanie i wymyślne hasła nikomu nie służą. Kultura rządzi się innymi prawami i dawno odcięła się od chorego systemu nakazowego. Kulturę trzeba po prostu tworzyć, a nie chwalić się tym, co się będzie robić!

Gdzie w okresie letnim powinno się koncentrować otwarte życie kulturalne Bydgoszczy? Na pewno na Wyspie Młyńskiej, w muszli koncertowej parku im. Witosa, przede wszystkim jednak na Starym Rynku. Niechaj bydgoszczanie i goście usiądą w ogródkach, pijąc kawę, popijając wino, a nawet piwo, i posłuchają letnich koncertów, rozsądnie zaplanowanych i dobrze przygotowanych, bo przecież tylko dobra muzyka łagodzi obyczaje.

Przykro, że o Kawiarni Artystycznej ?Węgliszek? można już zapomnieć. Sympatycznego diabełka Węgliszka wrzucono do piwnicy, nie ma już fortepianu i, co najważniejsze, żal tej wspaniałej atmosfery kawiarnianych spotkań bydgoskich artystów. Pozostały tylko mile wspomnienia o kameralnych koncertach, spotkaniach literackich, benefisach, obchodzonych corocznie urodzinach ?Węgliszka?.

Od pewnego czasu i nie tylko okazjonalnie spotykam się z bydgoskimi twórcami różnych pokoleń, którzy wyrażają wiele krytycznych uwag pod adresem miejskiej kultury, a konkretnie nowatorskiego planu zagospodarowania przestrzeni kulturalnej grodu nad Brdą. Często te, moim zdaniem, słuszne uwagi są wyrażane w emocjonalny sposób. Jednak twórcy przyjmuję na ogół asekuracyjną, wyczekującą postawę. Na temat istniejących problemów nikt nie chce czy nie ma odwagi głośno się wypowiadać, bo?

Jak zwykle pozostaję z optymizmem

Piotr Trella