Jan Kaja zaprezentował kilka obrazów, których motywem przewodnim jest męczeństwo Chrystusa. Obrazy są, jak to zwykle u tego malarza, ascetyczne i powściągliwe. Męczeństwo jest tu zmaganiem się z samotnością w obliczu cierpienia i umierania. Obrazy Kaji to przejmujące etiudy na temat bolesnego rozstawania się z życiem. Opowieści o zmaganiu się ze słabością ciała i psychiki wobec nieuchronnych wyroków losu i przeznaczenia. Ostatnie gesty. Ostatnie rozeznania w w świecie żywych. Gehenna będąca definitywnym rozstaniem ze sprawami naszego świata.

Jan Kaja mówił, prezentując swoje obrazy, że cieszy się, że może je pokazywać przy okazji prezentacji książki o śmierci bydgoszczan podczas II wojny światowej, bowiem wystawę dedykuje swemu dziadkowi, który był jedną z ofiar najazdu Niemców na Polskę w 1939 roku. Mówił również o tym, że w opowieści o męce Chrystusa fascynuje go wielokrotnie interpretowany przez teologów okrzyk umierającego Chrystusa: – Boże, Boże, czemuś mnie opuścił… Zdaniem Kaji, ten okrzyk wyraża istotę samotności i opuszczenia człowieka umierającego; jest granicą śmierci, tego co widzialne od niewidzialnego.

Wiesław Trzeciakowski okazał się podczas spotkania wyjątkowym gawędziarzem i narratorem. Opowiadał obszernie o okolicznościach powstania swej książki o śmierci bydgoszczan w czasie hitlerowskiej okupacji. Mówił o osobistych powodach napisania swej obszernej książki. I wyjaśniał, że sprawa dywersji niemieckiej w pierwszych dniach wojny, w 1939 roku, była sprawą, o której słyszał wielokrotnie od swoich rodziców już jako dziecko i młodzieniec. Matka Trzeciakowskiego bezpośrednio uczestniczyła w tamtych wydarzeniach, ratując Niemkę Butz przed samosądem Polaków, dzięki czemu później, już podczas okupacji, ocalał jej mąż wspomożony przez Niemca, syna ocalonej Butz. Trzeciakowski powiedział również o tym, że jego książka wzbudziła olbrzymie zainteresowanie, ale także sceptyczny odbiór w środowiskach naukowych. – Jak to pisarz, niehistoryk, napisał książkę historyczną ? mówił Trzeciakowski.

Autor ?Śmierci w Bydgoszczy? zdecydowanie opowiedział się za poglądem tych, którzy twierdzą, że w Bydgoszczy doszło w pierwszych dniach września 1939 roku do zorganizowanych na dużą skalę działań dywersyjnych i licznych prowokacji niemieckich. Trzeciakowski opowiedział historię niejakiego Maksymiliana Gackowiaka, która mogłaby być materiałem na film sensacyjny. Otóż ów Gackowiak został zatrzymany przez Niemców, tuż po ich wkroczeniu do Bydgoszczy za to, że poturbował na ulicy Królowej Jadwigi podczas tzw. Blutsonntag dwóch volksdeutschów. Trzeciakowski odnalazł pismo adwokata Gackowiaka, w którym prawnik ujawnia, że jego klient jest agentem Gestapo, pracującym między innymi w Warsyawie. – Ten człowiek w Bydgoszczy był prowokatorem ? powiedział Trzeciakowski. – To oczywiste. I dlatego został aresztowany za bicie volksdeutschów.

Sporo uwagi poświęcił autor ?Śmierci w Bydgoszczy? przedwojennym relacjom polsko ? niemieckim w Bydgoszczy. Powiedział, że Niemcy nie byli w Bydgoszczy szykanowani. Dowodem tego, jego zdaniem, jest to, że w Bydgoszczy działało aż 46 towarzystw kulturalnych, sportowych, społecznych stworzonych i prowadzonych przez Niemców. Trzeciakowski jednocześnie zarzucił bydgoskiej mniejszości niemieckiej nielojalność wobec Polski i polskiej państwowości. – Niemcy nie pogodzili się z tym, że żyją w granicach państwa polskiego ? powiedział Trzeciakowski. – Mieszkali w naszym mieście na takich ulicach jak Chodkiewicza, aleja Mickiewicza, Paderewskiego. To były dobre adresy. Nikt ich nie wyrzucał.

Pisarz przyznał jednak, że niektóre rozwiązania prawne tamtego czasu były kontestowane przez Niemców jako szykany i prześladowania. Do takich na przykład należał obowiązek służby wojskowej dla młodzieży z niemieckiej mniejszości. Agresywnie i wrogo, zdaniem Trzeciakowskiego, zachowywała się natomiast mniejszość niemiecka, szczególnie tuż przed wybuchem wojny, w latach 1938 ? 1939. W tym czasie, na przykład niemiecka gazeta ?Deutsche Rundschau? stała się jawnie hitlerowska, usprawiedliwiająca zajęcie Czechosłowacji, banalizująca znaczenie obozów koncentracyjnych i wreszcie nawołująca do otwartej walki z polskością.

Na koniec Wiesław Trzeciakowski podziękował marszałkowi Piotrowi Całbeckiemu za przyznanie mu nagrody za książkę o bydgoskim umieraniu w latach okupacji, a także nadmienił, że książką w ogóle nie zainteresował się prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. Jej admiratorem jest natomiast przewodniczący Rady Miasta, Roman Jasiakiewicz.

Spotkanie prowadził Mateusz Soliński, którego rola, wobec olbrzymiej ochoty do mówienia, asocjacji i dywagacji Wiesława Trzeciakowskiego ograniczyła się do funkcji bardziej porządkowych niż narracyjnych i moderacyjnych.
Fragmenty “Śmierci w Bydgoszczy” przeczytał Mieczysław Franaszek.