- Do mnie należał wybór, czy będę kandydował z list senackich czy poselskich – wyjawił na wstępie Marek Gralik. Zdecydował o wystartowaniu w wyborach do senatu, co nazwał konsekwencją poprzednich decyzji. Chodziło mu o rok 2011. – Warto przypomnieć, że w tych niesprzyjających warunkach zdobyłem drugie miejsce. Za mną z wynikiem gorszym było dwóch poprzednich prezydentów miasta, co poczytuję sobie jako sukces. Wtedy byłem zaledwie radnym – wspominał kandydat na senatora z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.

Gralik nie traktuje senatu jako miejsca zsyłki politycznej. Jego zdaniem, izba wyższa stopniowo traciła szacunek na własne życzenie, ponieważ pozwalała się traktować instrumentalnie. Przyczynił się do tego także Radosław Sikorski, doprowadzając do przekazania 67 mln zł na pomoc dla organizacji polonijnych z kancelarii senatu do ministerstwa spraw zagranicznych. – To jest właśnie przykład deprecjonowania roli senatu – skonkludował bydgoski radny.

Za głównego konkurenta w walce o mandat senatorski uważa Gralik kandydata Platformy Obywatelskiej i zapewne z tego powodu większą część konferencji poświęcił podważaniu wiarygodności jego hasła wyborczego, które brzmi ?Senator dialogu?. Kandydat PiS pytał, z kim rozmawiał Andrzej Kobiak, gdy upadał Zachem, a także wtedy, kiedy toczyła się dyskusja w sprawie ZIT. Zastanawiał się, dlaczego senator PO nie podjął rozmów z marszałkiem Całbeckim, które były konieczne w czasie podejmowania niekorzystnych decyzji dla zachodniej części naszego województwa.

Od krytyki rywala przeszedł kandydat PiS do autopromocji. – Mam dwie wiadomości. Jak zwykle, jedna jest dobra, a jedna jest zła. Złą wiadomością dla bydgoszczan jest to, że po wyborach 25 października Bydgoszcz utraci mecenasa muzyki. Natomiast dobra wiadomość jest ta, że zyska doświadczonego polityka, który będzie dbał o interesy bydgoszczan, który nie bywa w Bydgoszczy, który w Bydgoszczy jest, który zna problemy Bydgoszczy i bydgoszczan, i który będzie chciał je artykułować, nawet gdy będzie się to łączyło z powiedzeniem ?nie? swojej formacji politycznej.