Bydgoszcz opustoszała dzisiaj wieczorem. Po zapadnięciu zmroku jedynie pojedynczy przechodnie pospiesznie przemykali ulicami miasta.
W wieczorny wigilijny wieczór bydgoska stajenka była opuszczona jeszcze bardziej niż ta w Betlejem. Jest magicznym wyobrażeniem tego miejsca. W stajence, którą zbudowali wspólnie ze swoimi profesorami uczniowie bydgoskiego "plastyka", znajdują się zwierzęta, zgodnie z tradycją zapoczątkowaną przez św. Franciszka, który jako pierwszy zbudował szopkę bożonarodzeniową. Biedaczyna z Asyżu wprowadził do niej żywe zwierzęta, ale tylko dwa: woła i osła. W bydgoskiej szopce na Starym Rynku znajdują się wprawdzie figury wyrzeźbione z drzewa, ale jest ich za to aż pięć.
W centralnym miejscu znajduje się oczywiście żłóbek z leżącym w nim Jezusem malusieńkim. Wszystkie figury sprawiają wrażenie trwania w absolutnym wyciszeniu. Jakby i ludzie, i zwierzęta, zastygli ze zdumienia i podziwu. Jakby obecność Zbawiciela napełniła wszystkich bezgranicznym pokojem, choć On sam wydaje się całkowicie bezbronny.
Nad stajenką złoci się gwiazda. Choć nie przypomina tej betlejemskiej, która przyprowadziła Mędrców ze Wschodu, ale też cuda, cuda ogłasza. Widać, że narodziny Jezusa doprowadziły do przewartościowania całej ziemskiej hierarchii ważności. Trzej królowie z darami stoją skromnie za placami Maryi i Józefa, bo złoto, mirra i kadzidło są niczym w porównaniu z darem Świętej Nocy.
Do stajenki prowadzą przechodniów anioły w srebrzystej poświacie, fanfarami zapowiadający nadzwyczajne wydarzenia. O ile renifery ciągnące w pobliżu sanie mogą wywoływać skojarzenie ze św. Mikołajem i prezentami pod choinkę, o tyle niektóre iluminacje zdają się nie mieć nic wspólnego z grudniowymi świętami. Jedynym ich celem jest chyba wywoływanie nastroju, skłanianie do wspomnień z dzieciństwa, bo w nich Wigilie sprzed lat zajmują ważne miejsce. Nawet jednak gdyby przechodzień w bogactwie i różnorodności mieniących się barw, pulsujących świateł się zagubił, anioły na Mostowej powinny wskazać mu drogę.