Tydzień temu politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz przedstawiciele organizacji niepodległościowych apelowali do bydgoszczan o udział w marszu, który miał być wyrazem protestu przeciw przebiegowi tegorocznych wyborów, których wynik został zniekształcony wieloma nieprawidłowościami. To, co się działo przy okazji głosowania oraz liczenia głosów, na pewno wiele osób zaniepokoiło bądź oburzyło. Z całą pewnością standardy demokratyczne zostały wówczas mocno nadwyrężone. – Według stałych bywalców manifestacji, w autokarach, które wyjeżdżały z Bydgoszczy, było dużo nowych twarzy – poinformowała nas Elżbieta Marciniak-Cierzniakowska, która uczestniczyła w marszu, chociaż od dwudziestu lat nie mieszka w Polsce.
Bydgoszczan zachwyciła panująca w stolicy atmosfera. – W Warszawie było bardzo dużo młodych, to się rzucało w oczy. Gdy wysiedliśmy przed Muzeum Narodowym, to miałam wrażenie, że całe miasto opanowane jest przez biało-czerwone flagi – relacjonuje Elżbieta Marciniak-Cierzniakowska.
Marsz zaczął się na placu Trzech Krzyży i biegł Traktem Królewskim. Wśród przemawiających osób był również Jarosław Kaczyński, który wystąpił dwukrotnie, na początku i na zakończenie marszu, a jego wystąpienie uznano za wyjątkowo trafione. Przed pilnowanym przez wielką liczbę funkcjonariuszy policji budynkiem URM-u uczestnicy marszu skandowali m.in. ?Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę?, dając wyraz oburzeniu za nierozliczenie w Polsce zbrodniarzy komunistycznych. Wyrazem szacunku i wdzięczności z ich strony były kwiaty złożone pod pomnikami Ronalda Reagana i Józefa Piłsudskiego.
Jak zwykle, sprzeczne są doniesienia odnośnie liczebności marszu. Najczęściej media informują o tysiącach uczestników. ?Gazeta Wyborcza? podała, że w marszu brało udział 30 tys. osób. Natomiast organizatorzy podają liczbę dwukrotnie wyższą, a bydgoszczanie, którzy uczestniczyli w marszu, są przekonani, iż było blisko 100 tys. osób.
Na Andrzeju Cierzniakowskim największe wrażenie zrobił odśpiewany na zakończenie marszu hymn. – Te dziesiątki tysięcy ludzi zaśpiewały jednym głosem, jak dobrze zgrany chór! Kiedy ostatnie słowo przebrzmiewało, to jakby dyrygent uciął – opisuje jego żona.
Niestety, wyjazd do Bydgoszczy przeciągnął się o klika godzin. Autobusy, którymi mieszkańcy naszego miasta pojechali do stolicy, czekały na zakończenie marszu na bardzo oddalonych od centrum miejscach. Potem miały po nich przyjechać. Jednak policja zablokowała wyjazd autobusów z tych miejsc parkingowych, w związku z tym bydgoszczanie musieli pokonać kilka kilometrów, żeby do nich dotrzeć. To trwało dłużej niż marsz.
Fotoreportaż z marszu: TUTAJ