Bardzo możliwe, że skutki ponadtrzyletniego romansu odbiją się bydgoskiej lewicy czkawką.
Janusz Zemke pobłogosławił koalicję SLD i PO w ratuszu. Dostanie za karę mniej głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Z koalicjanta SLD dał się zrobić wasalem i akceptował milcząco albo lekko pohukując wszystkie pomysły prezydenta Bruskiego. Z lewicową wrażliwością to nie miało nic wspólnego.
Grabarz Zachemu dyrektorem spółki komunalnej – czemu nie. Monstrualna strefa płatnego parkowania – zatykamy nos. KPEC na sprzedaż ? no trudno. Najgorsza była obłuda podczas zabierania ulg emerytom w komunikacji miejskiej. Dwie osoby z klubu radnych SLD nie przyszły na głosowanie, żeby nie sprawić kłopotu prezydentowi, a inna się kompletnie “pogubiła” i wstrzymała od głosu.
Sądziłem, że koalicja PO-SLD rozpadnie się przed wyborami samorządowymi z woli Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Miałoby to ręce i nogi, gdyby SLD uczynił to w zeszłym roku, kiedy na taką konieczność wskazywał Grzegorz Gruszka. Były poseł walił w prezydenta jak w bęben podczas konferencji prasowych, używając lewicowych argumentów i barwnego słownictwa. Wytykał Bruskiemu kuglarstwo przy zezwoleniu na budowę spalarni, podwyżki cen, wyludnianie się Bydgoszczy, pełnienie przez prezesa MWiK-u roli nadprezydenta.
Nie było na to żadnej reakcji ze strony kierownictwa SLD w mieście. Czy dlatego, że Szopińskiemu podobała się fucha wiceprezydenta Bydgoszczy? Czy może z tego powodu, iż czekano na właściwy moment zerwania koalicji z obciążającym hipotekę partnerem?
W tej chwili jesteśmy świadkami manewru, który się nazywa ucieczką do przodu. Wyprzedzając ruch SLD, koalicję zerwała Platforma Obywatelska. Teraz ona jest górą. Daje do zrozumienia bydgoszczanom, że jest ugrupowaniem z zasadami, kierującym się w działaniu przyzwoitością i ma już dość nielojalnego SLD.
I co teraz? Porzucony koalicjant będzie pewnie próbował odzyskać tę część elektoratu, którą stracił w wyniku akceptacji dla polityki PO. Na to może być za późno.
Było słuchać Grzegorza Gruszki, panie i panowie z SLD.