Zakończył się 21. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage. Wczoraj wieczorem podczas uroczystej gali w Operze Nova wręczono złote, srebrne i brązowe żaby, złote, srebrne i brązowe kijanki oraz wiele innych nagród. Z satysfakcją odnotowujemy osiągnięcia Polaków. Zdaniem jury, na Złotą Żabę zasłużyli Łukasz Żal i Ryszard Lenczewski, za zdjęcia do ?Idy?. Złotą Kijankę w konkursie etiud studenckich zdobyła Zuzanna Pyda, autorka zdjęć do etiudy ?Such a Landscape?.

Filmy prezentowane na tegorocznym Camerimage oglądał warszawski dziennikarz, Stefan Truszczyński.

– O swoich wrażeniach opowiadał pan słuchaczom Radia Wnet. Czy to były surowe recenzje?

- Nie jestem krytykiem filmowym. Byłem wprawdzie na warszawskiej polonistyce na seminarium u profesora Aleksandra Jackiewicza (1964-65!), a potem u profesora Eugeniusza Sawrymowicza napisałem pracę magisterską na temat adaptacji literackich w filmie. Tym razem przekazywałem swoje opinie z pozycji widza.

– Jakie one były?

- Dzisiaj nie chodzi się do kina, żeby się czegoś dowiedzieć o świecie, tylko żeby popatrzeć. Dlatego rola operatorów jest szalenie ważna. Również kompozytorów, bo filmy są mocno nasączone muzyką. Dopiero przy liście płac na końcu filmu widzimy, że w filmie zostało wykorzystanych kilkadziesiąt utworów muzycznych, znanych i nieznanych, z czego oglądając nie zdajemy sobie sprawy. Operatorzy natomiast są dzisiaj wyposażeni w skomplikowany sprzęt, przy pomocy którego cuda można robić. Co do obrazów, to one zostały przebrane na potrzeby festiwalu, więc widzieliśmy obłędną technikę, filmy zrobione absolutnie perfekcyjnie.

– Żadnych krytycznych uwag?

- Były dużo filmów dla oka. Fantastycznie się je ogląda, świetnie konsumuje, pośmiać się można, ale nie pobudzają do refleksji. Kiedy oglądałem, to mi się podobało. Ani razu nie spojrzałem na zegarek. Ale kiedy wychodziłem, to się czasem zastanawiałem, o czym to właściwie było. Dało się zauważyć jako dominantę samotność i zagubienie człowieka. Brakowało innych ważnych tematów.

– Na przykład?

- Wściekam się, że świat się zrobił korporacyjny. Wszyscy są poukładani. Dotyczy to również naszego zawodu. Dziennikarz jest jak pies na łańcuchu. On już nie jest wolny. Rządzi nim korporacja. To oczywiście dotyczy największych mediów. Korporacjonizm to temat, którego mi brakowało. Różne odmiany fundamentalizmu, jakie współcześnie obserwujemy, to też kopalnia tematów.

– Jakie filmy robiły szczególne wrażenie?

- Filmy otwarcia. ?Ratując pana Banksa? koniecznie trzeba obejrzeć. To taki film dla wszystkich, fantastyczne krajobrazy, prawdziwy popis operatorski. Drugi film, ?The Zero The?orem?, jest niesamowity. Taki Orwell. Człowiek jest tam zerem, nic już od niego nie zależy. Film zwariowany w obrazowaniu, w kolorach obłędny. Ogląda się go z otwartą japą. On akurat zmusza do zastanowienia. Wracam do niego w myślach. Na marginesie, został bardzo tanio zrobiony. W Rumunii. To w tej chwili najtańszy kraj w Europie do produkcji filmów.

– Tyle o filmach, a jak festiwal się prezentował od strony organizacyjnej?

- Sprawnie wszystko przebiegało. Świetna obsługa. No i wspaniała jest ta wasza opera. Podobno 30 lat ją budowano. Sala główna, gdzie oglądałem filmy, znakomita dźwiękowo, a w tym gmachu jest też wiele miejsc na inne zajęcia. Oprócz pokazów filmowych była cała masa spotkań, seminariów, warsztatów.

– Uczestniczył pan w imprezach towarzyszących festiwalowi?

- W wielu spotkaniach. Bohaterem jednego z nich był nagrodzony Amerykanin, który się rozpędził, bo sala go fajnie przyjęła, i nie dał szans tłumaczowi. Zatrzymał się dopiero po dziesięciu minutach mówienia bez przerwy. Kto przetłumaczy toczka w toczkę dziesięciominutowe wystąpienie?! A Zbigniewowi Banasiowi, to krytyk filmowy z Chicago, się udało. Sala oszalała. Zaczęła bić brawo. Tłumaczowi! Tak zaimponował. Chodziłem potem na wszystkie spotkania, które prowadził Banaś.

– Kiedy pojawiła się możliwość przeniesienia Camerimage z Łodzi do Bydgoszczy, przeciwnicy tej koncepcji twierdzili, że Marek Żydowicz jest konfliktowy.

- Kopernik też był konfliktowy. To niech wezmą jakiegoś matoła, cielęcinę i się okaże wtedy, czy potrafi zorganizować wielką imprezę. Marek Żydowicz to skarb. Jest pomysłodawcą i organizatorem fantastycznej imprezy. Po raz czwarty odbywa się ona w Bydgoszczy. Sprowadził w tym roku 300 filmów. Przyjechało kilkuset studentów ze szkół filmowych, połowa polskich, połowa zagranicznych. Było ze dwudziestu pierwszoplanowych operatorów filmowych z całego świata. To spotkanie światowej elity w tej branży, która się świetnie w swoim towarzystwie czuje. A dla Polski, dla Bydgoszczy to kapitalna promocja, bo to znana i ceniona impreza, chociaż o Camerimage więcej wiadomo za granicą niż w Polsce.

– A jakie wrażenie robi Bydgoszcz?

- Dużo odnowionych kamienic i dużo domów czeka jeszcze na odnowienie. Pół godziny spędziłem w Farze, bo ona jest strasznie ?wciągająca?. Mnie woda interesuje, więc gdy jestem w Bydgoszczy, to sobie stare śluzy oglądam. Niestety, nie ma już barek na Brdzie i tylko jednego kajakarza widziałem.

– Za chłodno.

- Co?! Ludzie siedzą przed telewizorem i patrzą jak jedenastu baranów za piłką biega na boisku.