Demonstracja rozpoczęła się od przypomnienia historii cmentarza, przy którego bramie zgromadzili się manifestanci. Pochowanych jest na nim 1069 mieszkańców Bydgoszczy zamordowanych w okresie okupacji hitlerowskiej. Miejsce spoczynku znaleźli na nim także ci, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych. W ziemi spoczywa symboliczna urna z ich prochami.
Na czele marszu jechali motocykliści. Za nim maszerowało około 130 osób. Reprezentowali wszystkie pokolenia, ale dominowały osoby młode. Hasła jakie wykrzykiwano to, między innymi, “Cześć i chwała bohaterom!”, “Bóg, honor i ojczyzna!”, “Pileckiego pamiętamy – komunistom żyć nie damy!”, “Nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa!”, “Znajdzie się kij na czerwony ryj!”, “Znajdzie się cela na Jaruzela!”. Tak więc chęć upamiętnienia bohatera mieszała się z pragnieniem odwetu, czy też ukarania winnych. Marsz był silnie antykomunistyczny, o co potem zapytałem organizatorów.
Manifestanci przeszli ulicą Wojska Polskiego właściwie nie utrudniając ruchu. Ten musiał się zatrzymać, kiedy maszerowali ulicą Kujawską, by skręcając na rondzie Bernardyńskim udać się w kierunku ulicy Długiej. Na Stary Rynek wkroczyli ulicą Jana Kazimierza.
Tam rozwijano już, namalowany na znacznych rozmiarów płótnie, wizerunek Witolda Pileckiego. Przemowy zaczął prowadzący marsz Michał Megger: – Mam nadzieję, że wszyscy bydgoszczanie dowiedzą się, kim był rotmistrz Pilecki. Dla nas jest to wielki bohater. Pomimo tego, że władza komunistyczna dokładała starań by wymazać tę postać z polskiej historii. Jesteśmy niestety ostatnim pokoleniem, które może uczyć się historii słuchając tych, którzy walczyli. Musimy swoją wiedzę poszerzać, mówić ją innym i się tego nie bać.
Przedstawicielka bydgoskich patriotek, Marta Tabaczka, powiedziała ciekawą rzecz o bohaterstwie. – Co promują dzisiejsze media? Mamy Batmana, Supermana. Wymyślone postacie. Dlatego bardzo cieszy mnie widok was wszystkich, którzy przyszliście uczcić prawdziwego bohatera, choć nie miał supermocy. Najbardziej niezwykłe historie pisze życie.
Profesor Roman Kotzbach również wyraził wdzięczność przybyłym. – Na jednym z banerów widnieje napis “Patrioci z grodu nad Brdą”, a obok “Młodość na straży polskości”. Tu są antyfaszyści i antykomuniści. Wbrew temu, co mówią. Potem nawiązał do postaci samego rotmistrza. – Rotmistrz Pilecki dobrowolnie wmieszał się w tłum podczas łapanki, by trafić do obozu Auschwitz. Tam cały czas pozostawał żołnierzem. Janowi Karskiemu dostarczył pierwszy raport o holokauście. Ale to był holokaust Polaków.
Koordynator Brygady Kujawsko-Pomorskiej Obozu Narodowo-Radykalnego, Robert Stempkowski, powiedział: – Rotmistrz byłby z nas dumny, że walczymy o Polskę. Będziemy pracować na jej wielkość. Żebyśmy mogli z dumą, zawsze z dumą, mówić że jesteśmy z Polski. I dodał: – Powinniśmy być gotowi umierać za ojczyznę, ale powinniśmy też każdego dnia żyć dla ojczyzny.
Odśpiewano hymn i rozwiązano Marsz by… Już po chwili zacząć happening. Formalnie musiało to być osobne zgromadzenie. Kilkoro uczestników stojących wokół wizerunku rotmistrza odpaliło race. Płótno zostało też podświetlone lampami mrugającymi od dołu. Po wypaleniu się rac rozwiązano zgromadzenie.
Zapytałem Roberta Stempkowskiego i Michała Meggera przeciw czemu protestują wykrzykując hasła antykomunistyczne. Przecież 25 lat temu Joanna Szczepkowska wypowiedziała słynne: “4 czerwca skończył się w Polsce komunizm.” Według organizatorów komunizm zmienił swoje oblicze, ale się nie skończył. Protestują przeciwko “elitom okrągłostołowym” i przeciwko instytucjom obecnego systemu. Mówili o wysokim bezrobociu i dużych trudnościach w prowadzeniu własnej działalności gospodarczej. Zadeklarowali, że zostaną w Polsce, ale zauważyli, że wiele osób musi opuszczać kraj, bo tu nie mieliby, co jeść.
Więcej zdjęć z marszu: TUTAJ