Jan Wach, ur. 1955, poeta, animator kultury. W latach 80. XX wieku na emigracji wewnętrznej, rolnik – hodowca świń i koni. Od 1995 wójt gminy Sicienko, najbliższego sąsiada Bydgoszczy. Współuczestnik grupy faktu poetyckiego ?Parkan?. W 2004 powołał do życia galerię sztuki ITK Sicienko, ściśle współpracującą z Galerią Autorską. Członek SPP. Zwartym drukiem ukazały się: Mały opis (1977, poezja), Nekrologi poetyckie (1980, poezja konkretna/wizualna), an ach (1980, poezja konkretna/wizualna), Po sobie (1982, poezja), Miłość bierze się z gry światła (2005, poezja), Zawsze będą obiekty przykuwające uwagę (2007, poezja), Chodźmy na miasto (2009, poezja). W 2005 ukazał się Przewodnik turystyczny, a w 2006 monografia Gmina Sicienko ? miejsca i ludzie.

Tak piszą o twórczości Jana Wacha:

Jest to teraz poezja skupionej uwagi, poezja bardzo osobista, wręcz intymna, uniwersalizująca przeżycie jednostkowe, indywidualne i codzienne, a zarazem ujawniająca niezwykłość, głębię i wieloznaczność faktów pozornie prozaicznych. (?) Jan Wach kreuje wyrazistą osobowość podmiotu ? człowieka świadomego swych możliwości, ale i ograniczeń, boleśnie zranionego życiem, przeświadczonego o niedoskonałości i niespójności świata, ale też pojednanego ze światem, w nim właśnie poszukującego ukojenia.

Piotr Siemaszko

?oba wątki rozumienia i podejścia do sztuki ? tradycyjny i nowoczesny ? zdają się tworzyć symbiozę. Ten charakter kreacji twórczej, poszukującej nowej formy, jednak zbudowany na szacunku do przeszłości, określił na stałe artystyczne credo Jana Wacha.

Jacek Soliński

Istotą tych utworów jest ustawiczne poszukiwanie, sprawdzanie w zapisie poetyckim formuł wiersza, języka i mowy; wzajemnej przystawalności słów i znaczeń.

Krzysztof Soliński

Kilka wierszy Jana Wacha:

OSTATNIO KIEDY BYŁEM DRWALEM

W lesie świerkowym w gęstwinie

zieleń rwała się do lotu

toporek śpiewał wesoło

zlizując granatowe krople żywicy

Piłę motorową trzymałem oburącz

niczym charta na smyczy

co prężąc się do skoku

na świeżą krew liczy

Wiosenny wiatr szalał

w niedalekiej dali

nieśmiertelny jak jasny dzień

ten z nierdzewnej stali

MAZOWSZE

 
Lubię jechać przez Mazowsze

kiedy pomidory tak się chwalą

audiencją u słońca

jakby tylko one dostąpiły

tego zaszczytu
 

Jeżeli miałbym kiedyś

napisać rzecz o próżności

ich obraz będzie wzorem

 
Cieszę się że mi się trafiła

przyjemność podziwiania

w piękny letni dzień

od innych jakby lepszy

KAMIENIE SIĘ ZMIENIAJĄ

Kiedyś nawet rozłupany

patrzył próżnią

Teraz gdy go młotem zagaduję

jest jak po wybuchu wulkanu

lub kilka dni po stworzeniu świata

Zapach siarki sprowadza mylne mniemanie

że wszystko co piękne

to jeszcze się stanie

Nie życzę sobie z kamieniem trzeciego spotkania

jego nagła gotowość do wyznań

odbierze mi oddech:

głos do kwestionowania