Lewica w Bydgoszczy miała jeszcze niedawno wyraziste i mocne przywództwo. Janusz Zemke był prawdziwą gwiazdą tego środowiska. Po usunięciu się na salony Parlamentu Europejskiego stracił znacznie na sile oddziaływania na lokalne życie polityczne. Jest pewnie nadal wysłuchiwany i współdecyduje o niektórych sprawach, ale nie jest to już na pewno osadzony w realiach, aktywny przywódca bydgoskiej lewicy.
Anna Bańkowska, która też miała walory przywódcze oznajmiła pół roku temu, że ma dość polityki i odchodzi. Potwierdziła bydgoszczy24, że jej decyzja o rezygnacji z działalności politycznej jest nieodwołalna i ostateczna. Słowem ? abdykacja.
I robi się pusto. No, bo kto na lidera? Jan Szopiński? Nie ma ani pozycji, ani dostatecznego autorytetu. Może więc Anna Mackiewicz? Wolne żarty. Zbyt feminizująca. Nadto zideologizowana, a nowoczesna lewica chce być nieortodoksyjna, ale pragmatyczna. Także wewnątrz SLD ma wielu przeciwników – mniej, bądź bardziej jawnych, oczywiście.
No, to może Grzegorz Gruszka? Wielki come back? Też raczej nie. Póki co, Gruszka jest odpychany przez SLD, bo wyraźnie nie chce, żeby bydgoskie SLD było za etaty w Urzędzie Miasta przystawką Platformy Obywatelskiej. A cała lokalna polityka Sojuszu na tym pokornym asystowaniu PO się opiera. Gruszka głośno mówi o konieczności zburzenia tego układu, więc partia go wprost egzorcyzmuje.
Przywództwa nie obejmie też sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski, który będzie u nas ?jedynką? Zjednoczonej Lewicy w najbliższych wyborach parlamentarnych. To polityk o ambicjach krajowych.
Z nieoficjalnych źródeł wiem, że od przyszłego tygodnia Gawkowski będzie miał mieszkanie w Bydgoszczy i zapewne zachowa je po ewentualnym zwycięstwie wyborczym, ale jego centrum życiowym na pewno pozostanie stolica, a w naszym mieście będzie jedynie “pomieszkiwał”.
Co dalej zatem z przywództwem w bydgoskim SLD? Jest wakat!?