Łukasz Niedźwiecki, który od chwili odwołania Witolda Antosika pełni obowiązki dyrektora Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej uzgodnił z oburzonymi mieszkańcami Chodkiewicza i okolicznych ulic, że za tydzień zobaczą nowy projekt przebudowy ulicy. Podtrzymał też wcześniejsze zobowiązanie, że nie będą wycinane następne kasztanowce, za wyjątkiem czterech drzew, których usunięcie jest niezbędne oraz że nie będzie budowana na tej ulicy ścieżka rowerowa.

Uczestniczący w spotkaniu Jerzy Naparło, inspektor nadzoru w ZDMiKP, zobowiązał się do tego, że odsłoniętymi i uszkodzonymi korzeniami drzew zajmą się właściwi do tych zadań pracownicy Zarządu Dróg.

Nim jednak do tego doszło, aktualny szef drogowców musiał wysłuchać wielu gorzkich słów. Mieszkańcy nie szczędzili krytycznych ocen wobec polityki władz miasta, związanej z brakiem poszanowania zieleni.

- Pomięta pan, co się w zeszłym roku działo na Gdańskiej? Jak w godzinę żeście zerżnęli kilkadziesiąt drzew?

- Dziadek pani Bigońskiej posadził jarzębinę vis ? vis piekarni na Gdańskiej. Przepiękne drzewo! Przyjechali i wycięli, nawet słowem nie pisnęli. A to historyczny dorobek miasta.

- Ludzie na Gdańskiej, ci wszyscy kupcy, byli przerażeni. Tak nie można, żebyśmy my obywatele nie mieli nic do powiedzenia.

- Za chwilę wszyscy będziemy w betonowych bunkrach z przepięknymi asfaltami obok, które za rok będą się kruszyć.

Te gorzkie żale przerwał wiceprezydent Niedźwiecki: – Chciałbym wyjść z tego spotkania z przekonaniem, że wiem, na czym państwu zależy i mieć przekonanie, że to jest możliwe do zrobienia. Bo w innym przypadku to spotkanie nie będzie miało sensu, prawda?
Tym stwierdzeniem otworzył puszkę Pandory.

- Byłam w Toruniu, gdzie trwają roboty na ulicy Sienkiewicza. Zauważyłam, że tam każde drzewko jest zabezpieczone, nawet krzywe i słabe. Widać, że dbają – stwierdziła jedna z pań.

Posypał się grad pytań dotyczących remontu ulicy Chodkiewicza. Mieszkańcy żalili się, że nie wiedzą, ile jeszcze drzew zostanie wyciętych, że ucierpiały ptaki, które są w okresie lęgowym, a miały gniazda na kasztanowcach, po których zostały tylko pnie.

Wreszcie padło pytanie, po co planowano wybudowanie ścieżki rowerowej na Chodkiewicza, skoro niedaleko, na równoległej ulicy Kamiennej, jest piękna, szeroka ścieżka dla rowerzystów i czy były konsultacje z rowerzystami.
- Obawiam się, że idziemy w bardzo złym kierunku. Ta ścieżka rowerowa jest przykładem, że reagujemy na państwa potrzeby. Kiedy pojawiły się sygnały od państwa, podjęliśmy decyzję, żeby tej ścieżki nie budować ? wyjaśnił wiceprezydent Niedźwiecki.

Na pytanie, dlaczego nie konsultowano z mieszkańcami projektu wybudowania ścieżki w tym miejscu, odparł, że w mieście żyje ponad 350 tysięcy mieszkańców i trudno, żeby z nimi wszystko konsultować.

Na odsiecz szefowi przyszedł rzecznik ZDMiKP, Krzysztof Kosiedowski, który stwierdził, że cała dokumentacja była do wglądu w Zarządzie Dróg, każdy mógł przyjść i ją obejrzeć. Wtedy należało reagować. To stwierdzenie wzburzyło mieszkańców. Jedna z uczestniczek spotkania oświadczyła, że media informowały szeroko o zakresie remontu Chodkiewicza, ale nigdzie nie pojawiła się informacja, że mają zostać wycięte wszystkie drzewa na ulicy. To oznacza, że trzymano tę wiadomość w ukryciu.

- Każda działalność Urzędu Miasta wiąże się z kontrowersjami. Korzyść dla jednej grupy społecznej oznacza pozbawienie tej korzyści inną grupę ? zakomunikował wiceprezydent Niedźwiecki

Uczestnicząca w spotkaniu bydgoszczanka zwróciła gościowi uwagę, że niewłaściwie widzi problem, gdyż nieprawdą jest, iż doszło na Chodkiewicza do konfliktu interesów. Jako wiceprezydent powinien rozumieć, że zarówno przebudowa ulicy, jak i ochrona wiekowych drzew, leżą w interesie społecznym. Nie ma konfliktu, bo to jest wspólny interes mieszkańców. W ich interesie są również ścieżki rowerowe i miejsca parkingowe. Trzeba po prostu umieć pogodzić to wszystko.

Łukasz Niedźwiecki zgodził się z przedmówczynią. Generalnie ze wszystkimi się zgadzał. Potakiwał, przyznawał rację, mówił spokojnie, na jego twarzy nie widać było żadnych emocji, nawet wtedy, gdy padały ostre słowa. Pytań niewygodnych po prostu nie zauważał, albo stwierdzał, że to jest temat do omówienia w innym gremium, albo apelował, by nie wracać do przeszłości i nie szukać winnych, bo to niczemu nie służy.

Powiedział wiele okrągłych zdań, w rodzaju : ?Jestem tu jako człowiek, który chce rozwiązać kontrowersyjną sprawę.?, ?Tak mi się wydaje, proszę zweryfikować, jeżeli się mylę, to celem tego spotkania jest wyjaśnienie sytuacji i ustalenie, co możemy tak naprawdę zrobić.?

Na zakończenie ciepło się pożegnał i uścisnął dłoń każdego uczestnika spotkania.

Łukasz Niedźwiecki ukończył marketing i zarządzanie na ATR oraz coaching na WSG. Specjaliści od coachingu gwarantują pomoc we wszystkich problemach. Mieszkańcy mieli odnieść wrażenie, że władze Bydgoszczy się o nich niesłychanie troszczą.

Naszym zdaniem, do tego spotkania w ogóle nie powinno dojść, gdyż nie powinna się zdarzyć sytuacja, że wysłuchuje się bydgoszczan dopiero wówczas, gdy robią larum w mediach i zawiadamiają prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez miejskich urzędników.