Bydgoscy radni mają kłopot z ustaleniem składu komisji Rady Miasta Bydgoszczy. Najpierw w ustanowionych przez radę komisjach udział brali wszyscy nowo wybrani radni, potem ich liczebność stopniała, a dzisiaj ponownie zbierali się przed jutrzejszą sesją w komplecie.

21 listopada ubiegłego roku w artykule "TKM po bydgosku. Koalicja KO - SLD wzięła wszystkie komisje za wyjątkiem jednej. Dlaczego?" poinformowaliśmy, że ukonstytuowały się komisje Rady Miasta Bydgoszczy, a ich przewodniczącymi, za wyjątkiem Komisji Rewizyjnej, zostali wyłącznie radni Koalicji Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Koalicja KO - SLD dopuściła jednak do  stanowisk wiceprzewodniczących komisji radnych Prawa i Sprawiedliwości. Nasza rada zdecydowała się przy tej okazji ustanowić taką liczbę komisji i stanowisk przewodniczących i ich zastępców, żeby w bydgoskiej radzie nie było szeregowych radnych. I nie ma. Każdy jest przewodniczącym lub zastępcą przewodniczącego.

Radnym koalicji KO - SLD udało się podyktować takie warunki radnym opozycji  dzięki temu, że do 13 komisji zapisali się wszyscy radni. W związku z tym, że radnych koalicji jest więcej nie mieli problemów, żeby zgodnie z zasadami demokratycznymi takie postanowienia na kadencję 2018-2023 przeforsować.

Trudno jednak było od bydgoskich radnych oczekiwać, żeby przed każdą sesją rady mieli odbywać trzynaście minisesji próbnych, bo do tego sprowadzałyby się posiedzenia komisji, w których musieliby uczestniczyć wszyscy radni. Z tego powodu koalicja KO - SLD jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia zdecydowała o ograniczeniu  uchwałą rady miasta prawa uczestniczenia każdemu radnemu do maksymalnie czterech komisji. Po takim postanowieniu komisje rady stopniały liczebnie  i wszystko może wróciłoby do dawnego, z poprzedniej kadencji, porządku, gdyby nie to, że radni PiS napisali skargę do wojewody, że rada miasta nie ma prawa zwykłą uchwałą takiego ograniczenia na radnych nakładać.

Wojewoda kujawsko-pomorski rozstrzygnięciem nadzorczym stwierdził nieważność uchwały w sprawie powołania stałych komisji Rady Miasta Bydgoszczy, ustalenia podmiotu ich działania oraz składu osobowego, stwierdzając, że bezpodstawne jest ograniczenie prawa radnym w zakresie ich członkostwa w komisjach (do 4 komisji). Takie postanowienie wojewoda uznał jako przykład ustanowienia prawa miejscowego, które mogłoby być uregulowane w statucie miasta.

Z rozstrzygnięciem wojewody nie zgadza się przewodnicząca Rady Miasta Bydgoszczy Monika Matowska, która w rozesłanym dzisiaj mediom stanowisku zapowiedziała, że przedstawi na sesji rady 30 stycznia projekt uchwały  w sprawie wniesienia skargi na rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody kujawsko-pomorskiego. Monika Matowska na poparcie takiego stanowiska podała m.in., że kwestionuje interpretację wojewody ustawy o samorządzie terytorialnym w tym sensie, że nie ma ona prawa swobodnie kształtować składów komisji. Matowska przywołała również przypadki, że w poprzednich latach (kadencjach) takie uchwały były podejmowane i nie były kwestionowane i że taki sposób regulacji jest przyjęty w Gdańsku i Wrocławiu.

W każdym razie dzisiaj wszystkie komisje rady ponownie obradowały w składach 31-osobowych, czyli że quorum stawili wszyscy bydgoscy radni. Jutro, na sesji rady sprawa ta będzie rozpatrywana przez radnych i zdecydują oni o zaskarżeniu rozstrzygnięcia nadzorczego wojewody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.