„Czy Bydgoszcz jest miastem kreatywnym?” - pod takim tytułem odbyła się w środę, 11 grudnia, debata oxfordzka zorganizowana przez Stowarzyszenie im. Andrzeja Szwalbego "Dziedzictwo" oraz Uniwersytet Kazimierza Wielkiego.
Debata oxfordzka pod tytułem „Czy Bydgoszcz jest miastem kreatywnym?” odbyła się w formie konferencji naukowej z cyklu "Andrzej Szwalbe i jego dziedzictwo". Rzecznikami twierdzenia, że Bydgoszcz jest miastem kreatywnym byli Łukasz Krupa, dyrektor Biura Promocji Miasta i Współpracy z Zagranicą Urzędu Miasta Bydgoszczy, Andrzej Półgrabski, prezes Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego, Marcin Karnowski, muzyk i animator kultury i Remigiusz Zawadzki z Miejskiego Centrum Kultury. W opozycji stanęli Stefan Pastuszewski, poeta, wieloletni bydgoski radny, Józef Herold, były redaktor naczelny Gazety Wyborczej w Bydgoszczy i dr Piotr Komorowski, adiunkt w Wydziale Edukacji Muzycznej UKW.
Debacie przysłuchiwało się blisko stu studentów i uczniów bydgoskich szkół.
Łukasz Krupa z Urzędu Miasta reprezentował pogląd, że Bydgoszcz jest miastem kreatywnym, które ma aspiracje i ambicje, które chce wielopłaszczyznowo realizować. Wielokrotnie podczas debaty wymieniał wiele inicjatyw podejmowanych przez bydgoski urząd miasta mających na celu promocję Bydgoszczy i aktywizację mieszkańców. Stefan Pastuszewski, który był "po drugiej stronie barykady" twierdził, że Bydgoszcz jest miastem "na pograniczu kreatywności". - Ma wyspy kreatywności, ma ludzi kreatywnych, może nawet archipelag, natomiast nie jest to kontynent kreatywności - ocenił bydgoski poeta i dodał, że Bydgoszcz krępuje biurokracja, legalizm i realizm w myśleniu, które nie sprzyjają kreatywności.
Andrzej Półgrabski, prezes Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego, wystawił laurkę kierowanej przez siebie firmie. Wskazał, że w parku funkcjonuje coraz więcej firm, które zatrudniają coraz więcej osób, co świadczy o kreatywności ludzi prowadzących w tym miejscu przedsiębiorstwa. - Nasz park niczym nie odbiega od takich parków w Unii Europejskiej - podkreślił. Dodał, że kieruje miejską firmą, która działa w świetnym otoczeniu, którą wspiera urząd miasta i bydgoscy radni.
Przeciwstawił się takiemu stanowisku Józef Herold, który wyjaśnił, jak rozumie postawione w debacie pytanie. - Na użytek spotkania miasto kreatywne to ratusz. W pojęciu ratusz miasto nie jest kreatywne. Obywatele, my, twórcy, kreatorzy są kreatywni - stwierdził Herold. Podał od razu przykład na brak kreatywności bydgoskiego ratusza. W dniu przyznania nagrody Nobla Oldze Tokarczuk, takie miasta jak Gdańsk, Szczecin, Wrocław ustawiły na ulicach miasta telebimy, by poinformować o sukcesie. W Bydgoszczy nikt na taki pomysł nie wpadł. Były naczelny bydgoskiej "Wyborczej" krytycznie ocenił odrzucenie przez radnych projektu utworzenia centrum dla teatrów niezależnych. Pomysły ratusza na organizację miejskiego sylwestra ocenił jako słabe i wyraził niepokój wobec sytuacji, że po opuszczeniu Bydgoszczy przez festiwal Camerimage, nie pojawia się nic w zamian. Przypomniał, że przedstawiciele miasta po pożegnaniu Marka Żydowicza, zapowiadali wykreowanie równoważnej imprezy, która miała zastąpić Camerimage. - Rok minął. Żaden pomysł nie powstał. A co się stało z 2 milionami na ten cel, nie wiadomo - mówił Herold.
Kreatywności miasta bronił Marcin Karnowski. - To, że taka debata się odbywa już świadczy o kreatywności Bydgoszczy - stwierdził Karnowski i dodał, że zmodyfikowałby jej tytuł, bo nie miasto, a mieszkańcy są kreatywni.- Są ludzie, którzy bujają to miasto do przodu - podkreślił. Jako przykład kreatywności ludzi wskazał sukces festiwalu ANIMOCJE, który w ciągu 10 lat stał się znaczącym wydarzeniem kulturalnym na mapie kraju.
- Bydgoszcz nie jest kreatywna - orzekł Piotr Komorowski. - Dużo się mówi o kreatywności. Każdy to pojęcie rozumie inaczej - dodał i jako dobry wzorzec zdefiniowania "kreatywności" wskazał na określenie Umberta Eco, że "działalność kreatywna tworzy rzeczy nowe, zaakceptowane i przyjęte następnie przez wspólnotę za swoje". Komorowski podkreślił, że imprezy komercyjne organizowane w mieście i przez miasto nie są kreatywne. pomimo ich powszechności, natomiast wydarzenia twórcze nie są przyjmowane przez wspólnotę i nie są dostępne. Jako przykład podał działalność kompozytorską i finansowanie imprez kulturalnych w Bydgoszczy i we Wrocławiu. - Festiwal wrocławski muzyki współczesnej ma dotację trzysta razy większą niż w Bydgoszczy. Dlatego Wrocław uważany jest powszechnie jako miasto kreatywne - powiedział i odnosząc się do tego, co wcześniej powiedział Stefan Pastuszewski, stwierdził, że "wyspy kreatywności muszą działać w środowisku wspierającym kreatywność". Zwrócił uwagę, że przesłuchania uczestników niedawno zakończonego międzynarodowego konkursu pianistycznego im. Paderewskiego cieszyły się nikła popularnością ("Kilkanaście osób było na sali - miasto nie żyło tą imprezą"). Komorowski podkreślił, że sztuka współczesna zepchnięta jest na margines, niedoinwestowana, skazana na brak zainteresowania, które to zjawiska łączyć należy z brakiem edukacji.
Dopuszczone zostały też głosy publiczności. O większą troskę i dbanie o kreatywność apelowała Katarzyna Matuszak. Jako przykład placówki kreatywnej wskazała Miejskie Centrum Kultury. Henryk Sapalski, były prezydent Bydgoszczy, wskazał na ucieczkę młodych z Bydgoszczy i na konflikt między Bydgoszczą a Toruniem o podział funduszy z UE. Podkreślił, że "Bydgoszcz straciła 1,5 mld zł" w wyniku fatalnych relacji z sąsiadem, a dr Michał Cichoracki z Katedry Przemysłów Kreatywnych WSG wskazał, że brakuje mu w dyskusji wskaźników, a do zagadnień podchodzi się bez operacjonalizacji, brakuje też kontekstu umiędzynarodowienia Bydgoszczy i tego, że należałoby przyjąć metodologię ustalenia wskaźników i wytyczenia ścieżki dojścia do celów, które chce się osiągnąć.
Remigiusz Zawadzki zajął zdecydowane stanowisko co do kreatywności Bydgoszczy. Przypomniał wielki sukces Bydgoskiego Kongresu Kultury, podczas którego spisanych zostało kilkaset postulatów na przyszłość, co zaowocowało stworzeniem Obywatelskiej Strategii Rozwoju Kultury dla Bydgoszczy. Zdaniem Zawadzkiego osiągnięcia sprzed 10 laty były "precedensem na skalę kraju" , a uczestniczyły w nim "wszystkie środowiska". Zawadzki polemizował z Józefem Heroldem, że nic nie powstało w zamian utraconego Camerimage. Co więcej, powstaje coś, co jest angażowaniem się w tworzenie, a nie tylko uczestnictwo w wydarzeniu. - Produkowany jest film fabularny - film bydgoskiego twórcy - Marcina Sautera. - wskazał Zawadzki i dodał, że w sferę filmu zaangażował się bydgoski kapitał. Powstało studio filmowe Metrage, które współfinansowało dwa ostatnie filmy Wojciecha Smarzowskiego, w tym "Kler". - Marcin Sauter nie wyjechał stąd, by rozwijać talent - podkreślił Zawadzki.
W podsumowaniu debaty Stefan Pastuszewski, choć był przeciwnikiem tezy, że Bydgoszcz jest miastem kreatywnym, wskazał, że w Bydgoszczy występują elementy świadczące o tym, że miasto jest twórcze. - Świadczą o tym wydarzenia odlotowe, takie nikomu niepotrzebne, ale szalenie fajne i atrakcyjne - powiedział Pastuszewski i wymienił takie zjawiska mające miejsce: olimpiadę "Przechodzący przez rzekę" i czas bydgoski, który Bydgoszcz posiada. Dodał jednak, że klimat miejsca centralnego, czyli Starego Miasta jest beznadziejny. Z tak krytyczną oceną nie zgodził się Łukasz Krupa, który przywołał sukces jarmarku świątecznego, imprezy "wykreowanej od zera, w którą zaangażowanych jest dużo młodych ludzi".
- Ratusz częściej powinien doprowadzać do takich spotkań, gdzie pojawiają się ludzie kreatywni, i mogący temu miastu, czyli ratuszowi, pomóc - podsumował debatę Józef Herold. Wymienił cztery instytucje kultury, nad którymi nadzór ma miasto: Teatr Polski, Muzeum Okręgowe, Galerię Miejską bwa i MCK. - Jedyną kreatywną instytucją jest MCK, bo tam są kreatorzy i realizatorzy - podkreślił Herold. - To jest spotkanie dla przyszłości. Ja wychodzę z optymizmem, że - już nie dzieląc się na adwokatów i prokuratorów - będziemy ciągnąć ten wózek na chwałę wielkości tego miasta - zakończył Herold.
Głos podsumowania debaty należał również do rady mędrców oxfordzkiej debaty, złożonej z prof. Artura Laski, dziekana Wydziału Nauk o Polityce i Administracji UKW, prof. Romana Lepperta, dyrektora Szkoły Doktorskiej działającej w ramach UKW, prof. Dariusza Markowskiego (UMK), przewodniczącego Społecznej Rady ds. Estetyki Miasta i Henryka Martenki, dyrektora Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. I. J. Paderewskiego, inicjatora debaty.
- Kreatywność to jest proces, to się dzieje, w tym się jest - mówił prof. Artur Laska i zaznaczył, że stopień kreatywności Bydgoszczy trudno owskaźnikować. - Jesteśmy na jakimś etapie. Nasze miasto nabiera nowej dynamiki, a jesteśmy zatroskani o kierunki tej dynamiki. Kierunki powinny być dyskutowane - powiedział prof. Laska i podkreślił, ze na kreatywność składają się ludzie, przestrzeń, infrastruktura technologiczna i działalność kulturotwórcza, która jest fundamentem, na bazie której ta kreatywność się rozwija. - Wszystko powinno być spojone czymś, co nazwałbym, przywództwem, które określa wizje rozwoju w podstawowe wartości, scala w całość, jedność - podsumował i dodał, że większa siła przekazu była po stronie oponentów. - Oponenci narzucili język debaty - podkreślił prof. Laska.
- Bydgoszcz jest miastem wyspowo kreatywnym. Jeśli mamy wyspy, potrzebne są mosty, które pozwalają nam na przemieszczanie się między wyspami - powiedział, oceniając debatę, prof. Roman Leppert, który jako przykład kreatywności podał sprawne podjęcie się przez miasto realizacji w Młynach Rothera pomysłu prof. Harata - muzeum mózgu. Prof. Leppert jest jednak niezadowolony z odpływu młodych ludzi z Bydgoszczy. Jako jedną z przyczyn wskazał niespełnianie w wystarczający sposób swojej roli przez bydgoskie uniwersytety.
Po stronie kreatywności opowiedział się prof. Dariusz Markowski. - Stopniowe ożywienie kreatywności następuje - optymistycznie stwierdził prof. Markowski i zaznaczył, by ludziom kreatywnym nie przeszkadzać.
Dyrektor Henryk Martenka, inicjator debaty, podkreślił, że kultura generuje gigantyczne pieniądze, a nie ma rdzenia, nie ma kogoś takiego jak kiedyś Andrzej Szwalbe, wokół którego moglibyśmy zadbać o kreację miasta na zewnątrz. - Kreacja to nie tylko akt stworzenia, ale także ubiór. Chcielibyśmy, żeby Bydgoszcz postrzegano w kraju, w Europie, jako kogoś ubranego w sposób szczególny, piękny - mówił Martenka i posłużył się przykładem, który taką kreację miasta może niszczyć. - Jeden z twórców w Bydgoszczy za tłumaczenie Hamleta dostał 2 tys. zł, może to było 2,5 tys. zł stypendium prezydenta Bydgoszczy. Strasznie mnie to zdziwiło i zabolało. Jakim całym miastem w wizji władzy może być Bydgoszcz, skoro na Hamleta daje 2 tysiące złotych - pytał Martenka i wyjaśniał, że taki przykład pokazuje, że nie ma zrozumienia dla wielkiej sprawczej roli kultury, która zasysa wielkie pieniądze.
- Kultura generuje gigantyczne pieniądze pod warunkiem, że się nie chytrzy, nie cwaniaczy. Jeżeli chcemy mieć zwrot kapitału, musimy najpierw w to zainwestować, czego sobie i państwu życzę - podsumował debatę dyr. Martenka.
Ostatnim aktem debaty oxfordzkiej na UKW było głosowanie. Zdecydowana większość zgromadzonych na widowni jej obserwatorów zagłosowała za wyborem, że Bydgoszcz nie jest miastem kreatywnym.