Sukces należy do tych kilkunastu zawodników i trenera, który nie jest Polakiem. Dla kraju i jego mieszkańców ma to znaczenie wizerunkowe. Trzeba być wdzięcznym sportowcom, że załatwili Polsce kolejne “5 minut” popularności. Natomiast tym, którzy mówią “wygraliśmy mistrzostwa”, trzeba powiedzieć prawdę: nie mieliście z tym nic wspólnego. To nie wasz sukces. Odczepcie się od sportowców, którzy pracowali na to latami wyrzeczeń i złorzeczeń.

Gdyby siatkarze przegrali, to przez Internet przelałaby się fala rozgoryczenia, wulgaryzmów, a nawet nienawiści. Kiedy sportowcy nie lądują na podium, to wtedy “oni przygrywają”, a kiedy wygrywają, to okazuje się, że już nie sami. Wtedy wygrywa kolektyw. Pojawia się jakieś “my”.

Dzień po sukcesie siatkarzy polskiego pochodzenia przegrała w swojej dziedzinie Agnieszka Radwańska. Jeden z internautów nazwał ją “pseudo tenisistką”, choć zdaje się, że jest jedną z najlepszych w polskiej historii. Oczywiście są też kibice, którzy w takich sytuacjach wspierają swoich idoli – tylko tacy są czegokolwiek warci.

Kiedyś polscy siatkarze też przegrają. I wtedy należałoby konsekwentnie mówić “przegraliśmy”. Jeśli jesteśmy z Polską tylko w dobrych momentach, to nie jesteśmy z nią wcale. Wtedy najlepiej zaprzestać leczenia własnych kompleksów przygodnymi sukcesami reprezentacji nadwiślańskiego kraju.

Może w innych krajach nie jest inaczej, ale w Polsce z pewnością. Jesteśmy mistrzami świata w jednej dyscyplinie. Można by ją nazwać “patriotyzmem w kratkę”.