Większość wpisów naszych Czytelników da się sprowadzić do konstatacji: Mamy w Bydgoszczy lichą literaturę, nie ma znaczących autorów, a jest za to atmosfera sitwy, zawiści itd.

Otóż w moim przekonaniu to zupełnie błędna diagnoza. Mamy w Bydgoszczy kilku autorów drukujących w pismach ogólnopolskich. Ot, choćby Jarosław Jakubowski, wspomniany Dariusz Tomasz Lebioda, Ryszard Częstochowski i kilku innych. Mamy trwających jakby w uśpieniu i nie publikujących od lat, choć trudno uwierzyć, że do pisania nie powrócą: Wiktora Żwikiewicza, Grzegorza Musiała, Jerzego Grundkowskiego. Do Bydgoszczy trafiło w ciągu minionych lat sporo ogólnopolskich nagród literackich. Jest ciekawe środowisko młodych pisarzy, krytyków literackich, takich jak chociażby Michał Tabaczyński, chłopak z dużego miasta i z ambicjami. A ciekawą poezję tworzą choćby Marek Kazimierz Siwiec, Wojciech Banach czy Karolina Sałdecka.

I jeśli bez uprzedzeń, rzetelnie się rozejrzymy, to okaże się, że środowisko literackie jest ciekawe i wcale nie bez osiągnięć. Kiedy zajrzymy do tomików wierszy i prozy bydgoskich twórców, to okaże się, że w Bydgoszczy powstają dzieła interesująca, a bywa i wartościowe. Malkontenci podnoszą… “Ale nasi literaci nie publikują w prestiżowych wydawnictwach!…” A ja zapytuję, które prestiżowe wydawnictwa wydają dziś jeszcze poezję, na przykład, jak niegdyś Wydawnictwo Literackie czy Iskry? I sam sobie odpowiadam: żadne! No, opublikują Miłosza, Szymborską, Herberta, ale już raczej nie Święcickiego czy Rymkiewicza. Poezja stała się domeną wydawnictw małych i prowincjonalnych. A proza? W polskiej prozie gwiazdami dużych wydawnictw są Pilch i Grochola, literaci, jak to się mówi ?poczytni?, ale przecież, przyznajmy bez większych oporów i obaw, że popełnimy błąd – dość kiepscy. No, jest jeszcze literatura polityczna: Gadowski, Wildstein, Srokowski. Ale przecież i oni nie są wydawani w Czytelniku, Znaku czy WAB.

Ostatnie 25 lat zostało dla literatury polskiej zmarnowanych przez komercjalizację produktów literackich i poprawność polityczną. Wstyd to niebywały. Przypomnijmy sobie dwudziestolecie międzywojenne: Witkacy, Gombrowicz, Strug, Bandrowski, Umiński, Choromański, Schulz ? istny legion znakomitych pisarzy. A w III RP? Nic, posucha. Grochola, pisarka dla kucharek i niedokochanych szefowych firm korporacyjnych.

Kiedyś rozmawiałem o tym zjawisku z nie żyjącym już pisarzem Markiem Nowakowskim. I była to dość zabawna rozmowa. On wymieniał jakieś mi nieznane nazwiska jako utalentowanych pisarzy, a ja wymieniałem swoich faworytów, o których on nie miał pojęcia. Gadał dziad do obrazu. I obaj zorientowaliśmy się w pewnym momencie, że nasi pupile publikowali w wydawnictwach niszowych. Doszliśmy wreszcie do wniosku, że ciekawa, a i wartościowa literatura przesunęła się na prowincję. Jest licho wydawana. Licho dystrybuowana i reklamowana. I tu, jak sądzę, zbliżamy się do kłopotów bydgoskich pisarzy.

Powtórzę, wielu naszych pisarzy nie jest anonimowych w kraju. Publikują w Twórczości, Frazie, Toposie, Dialogu. Czego brakuje? Wydawnictwa z prawdziwego zdarzenia. Wydawnictwa takiego, jak choćby przed laty bydgoskie ?Pomorze?. Wydawnictwa mającego sensowny marketing i dystrybucję. I jestem przekonany, że gdybyśmy w takim wydawnictwie wznowili takiego choćby Krzysztofa Nowickiego, wydali dzieła wszystkie Kazimierza Hoffmana i kilka powieści współczesnych, żyjących autorów, nie mielibyśmy się czego wstydzić. I może środowisko literackie powinno dążyć do utworzenia takiego wydawnictwa? Może uda się znaleźć inwestora? I nie chodzi o wydawnictwo wyłącznie lokalnych pisarzy, ale o wydawnictwo interesujących tłumaczeń, ciekawych autorów spoza Bydgoszczy itd.

Nie taplajmy się w atmosferze takiej jak owych 106 wpisów, ale lepiej rozejrzyjmy się wokół siebie, a dostrzeżemy, że mamy całkiem ciekawe środowisko literackie, które w sprzyjających warunkach może zaintrygować także ludzi spoza Bydgoszczy.