Podczas dzisiejszej sesji rady miasta rozgorzała dyskusja. Dotyczyła przywrócenia nazwy ul. Piechockiego, ale przy okazji ujawniła stosunek bydgoskich radnych do nie tak znowu odleglej przeszłości naszego kraju.
Niewielka ulica dr. Jana Piechockiego w Fordonie na mocy zastępczej decyzji wojewody (radni w określonym ustawą terminie nie dokonali dekomunizacji nazw ulic) zmieniła kilka miesięcy temu patrona. W miejsce aktywnego działacza organizacji propagujących reżim komunistyczny został nim autor książki opisującej Bydgoszcz w latach 1930-1945. Zmiana nazwy wywołała protest syna dr. Piechockiego, a także mieszkańców ulicy.
Fragmenty listu prof. Andrzeja Piechockiego odczytał podczas sesji rady miasta Janusz Czwojda. Radny PO położył nacisk na to, że Stronnictwo Demokratyczne jest do dziś legalnie działającym ugrupowaniem i nie zostało rozwiązane po upadku komunizmu, co najlepiej świadczy o tym, że nie można go było nazwać partią komunistyczną.
Natomiast radna Grażyna Szabelska (PiS) odczytała fragmenty życiorysu Jana Piechocińskiego, który przygotował historyk IPN w związku z ustawą dekomunizacyjną. Wynikało z nich, że organizacje, w których kierownicze funkcje piastował ten znany w Bydgoszczy działacz SD były obrzydliwie służalcze wobec Moskwy.
Ta prezentacja wywołała dyskusję, w której zdawał się dominować pogląd, że taki był wymóg tamtej epoki, a historycy IPN są młodymi ludźmi, którzy nie mają pojęcia o tym, jak wyglądało życie w okresie PRL.
- Dr Piechocki w powszechnej opinii społecznej - nie mówię o naukowcach, mówię o ludziach, którzy mieli okazję korzystać z jego usług - dał się zapamiętać jako znakomity lekarz i człowiek kultury - przypomniał Paweł Bokiej (PiS) uznał, że jednostronnie negatywna ocena dokonana przez IPN „odziera trochę tego człowieka z godności”.
- Bardzo mi się podobał ten wyważony głos kolegi radnego Bokieja – przyznał wiceprzewodniczący rady Lech Zagłoba-Zygler i zaapelował, żeby nie stosować kalki czarno-białej przy ocenie postaci historycznych - W każdej postaci należy przede wszystkim znajdować to, co jest w niej piękne, szlachetne i godne naśladowania – uznał emerytowany nauczyciel historii.
Radna Grażyna Szabelska wyjaśniła, że działalność patronów ulic była badana przez historyków IPN wyłącznie pod kątem ustawy, po prostu sprawdzano, czy nie przyczyniali się do utrwalania istniejącego systemu, a innymi aspektami ich życie się nie zajmowano.
Do tego, „co radna Szabelska wygaduje”, odniósł się przewodniczący klubu SLD Ireneusz Nitkiewicz: - Zawsze mnie przerażali tacy partyjni siepacze, oni byli i po stronie lewicy, i prawicy. Grażyna, masz tytuł doktora, powinnaś mieć szersze spojrzenie. Radny Nitkiewicz oświadczył, że jego zdaniem IPN powinien zostać bezwzględnie rozwiązany. - Tak jak mówił Tadeusz Mazowiecki, demokratyczny premier: gruba kreska i do przodu – wyjaśnił, jak powinno wyglądać życie w naszym kraju.
- Alleluja i do przodu to Rydzyk - poprawił poprzednika radny Janusz Czwojda. - A gruba linia Mazowieckiego oddzielała działania jego rządu i oznaczała: nie bierzemy odpowiedzialności za działania poprzedników. Potem wyznał, że nie traktuje historyków IPN jak wykonawców partyjnych poleceń. Oni są według niego po prostu za młodzi i nie znają rzeczywistości, w której żył Jan Piechocki. Tymczasem on wykorzystywał swoją pozycję w SD, żeby pomagać ludziom. - Czym innym jest nadawanie nazwy, a całkiem inną sytuację stwarza jej odebranie. Człowiek nagle staje się pozbawiony honoru, godności – podkreślił Janusz Czwojda.
To wypowiedź wywołała reakcję radnego Tomasza Regi: – Pan radny twierdzi, że pozbawia honoru odbieranie nazwy. A kto zabierał Lechowi Kaczyńskiemu dwukrotnie nazwę mostu, a potem jeszcze ulicy? Jak pan głosował w tych kwestiach?
Radny Tomasz Puławski wyznał, że podczas tej kadencji „widział różne ciekawe rzeczy” i wymienił najciekawsze: -Widziałem radnego Mikołajczaka, który zażarcie bronił planu 6-letniego. Widziałem dzisiaj i słyszałem pana radnego Pawła Bokieja, który wystąpił troszkę jednak nie po linii partii, którą reprezentuje. A dzięki dzisiejszej wypowiedzi radnej Szabelskiej zrozumiał, że rzeczywistym celem dekomunizacji jest dyskredytowanie ludzi. - Musimy mieć świadomość, że nasze zachowania, to, co robimy, też może ktoś za 50 lat ocenić. Też może zabrać emeryturę, też ktoś może nas zdyskredytować – ostrzegał radny SLD.
- Powinniśmy szanować opinie historyków, ale nie wyroki, a IPN wydaje wyroki, nie opinie - stwierdził radny PO Jakub Mikołajczak.
W obradach komisji kultury i nauki, która merytorycznie zajmowała się sprawą ul. Jana Piechockiego, uczestniczyli też naukowcy. - Powiedzieli, że nawet święci nie byli tylko jednokolorowi - relacjonował radny Kazimierz Drozd (SLD). Zdaniem wiceprzewodniczącego rady, nie było jeszcze i prawdopodobnie nigdy nie będzie instytucji, która by się nie myliła
Bogdan Dzakanowski przypomniał, że wszystkie opcje polityczne w Sejmie były za ustawą dekomunizacyjną. Następnie wypomniał radnym koalicji rządzącej miastem, że nie dokonała w wymaganym terminie dekomunizacji nazw ulic, tylko przerzuciła ten obowiązek na wojewodę: - Macie większość. Mogliście bez pieniędzy, żeby mieszkańcy nie płacili, uchwalić wszystko. Uchyliliście się od odpowiedzialności! A dzisiaj co? Zawracacie Wisłę? Idzie kampania wyborcza. Może dość.
Radni zadecydowali o zwrócenia się do IPN i wojewody o wyrażenie zgody na przywrócenie nazwy ul. dr. Jana Piechockiego.
„Za” głosowali radni PO i SLD oraz Paweł Bokiej z PiS. Przeciw była większość radnych PiS oraz radny Bogdan Dzakanowski. Wstrzymali się radni Stanisław Grodzicki i Szymon Róg z PiS. Nieobecni byli radni PO Zbigniew Sobociński i Katarzyna Zwierzchowska.