Filozofowie, teologowie i poeci od wieków, by tak rzec, mocują się z problemem zła. Unde malum? (Skąd zło?). Pytanie to, zadawane od najdawniejszych czasów na gruncie cywilizacji zachodniej, jest również szczególnie istotne dla nas, ludzi żyjących w XXI wieku. Już we wstępnych rozważaniach trzeba stwierdzić, że zmaganie się ze złem, ową mroczną stroną ludzkiej doli, ma charakter nie tylko intelektualny, ale także, a może przede wszystkim, egzystencjalny.

W świetle tradycji judeochrześcijańskiej pierwsze wzmianki na temat zła znajdujemy w Biblii. Wolność i pycha niektórych aniołów sprawiła, że w wewnętrznym życiu Trójcy nazywanej Pleromą (Pełnią), nastał pierwszy bunt i upadek, dotyczący świata bytów transcendentnych jakim są aniołowie. Upadek ten spowodował odcięcie się części (1/3) aniołów od niebieskiej hierarchii i Boga. Pod wodzą Lucyfera przekształciły się one w demony - złe duchy. W wyniku odpadnięcia od hierarchii anielskiej demonów, można mówić o niewidzialnej wojnie, jaka toczy się między synami światłości a synami ciemności, jak sugerują np. rękopisy z Qumram (1QS). 

Nasi obdarzeni wolnością praprzodkowie Adam i Ewa, zamieszkując w raju i kontemplując niestworzone światło Boga, doświadczali nieprzemijającej radości. Dar wolności naszych prarodziców niestety został źle użyty, ponieważ w wyniku kuszenia złego ducha – Lucyfera (Szatana), odwrócili się oni od Boga, chcąc budować swój świat, tak jakby Boga nie było. Sytuację tę określa się mianem grzechu pierworodnego bądź upadku pierwszego człowieka. W wyniku tego upadku człowiek jest, by tak rzec, rzucony w świat naznaczony czasem, a także rozpaczą, cierpieniem, śmiercią i złem samym. Na przełomie XX i XXI wieku moce demoniczne z niezwykłą siłą zaatakowały człowieka współczesnego, który „prowadzony przez nicość” pogubił się egzystencjalnie i utracił poczucie głębszego sensu i celu istnienia.

 Fryderyk Hölderlin, autor poematu Hiperion albo Eremita w Grecji, zafascynowany hasłami Rewolucji Francuskiej (Wolność, równość, braterstwo albo śmierć) razem z G. W. F. Heglem i W. J. Schellingiem 14 lipca 1793 roku, w czwartą rocznicę zburzenia Bastylii, sadzi na dziedzińcu Uniwersytetu w Tybindze „drzewko wolności”. Trzech przyjaciół wziąwszy się za ręce zatańczy wokół niego taniec radości. Tak rozpoczyna się era rozumu, nazywana też oświeceniem. Jednocześnie Hölderlin był pierwszym nowożytnym poetą, który „na wskroś opętany przez nicość”, jak pisze o sobie w Hiperionie, przewidywał erę współczesnego nihilizmu. Ten „nocny wędrowiec”, kiedy wnikał w sens życia i zastanawiał się, cóż ostatecznie z niego pozostanie, dochodził do wniosku, że będzie to nic. Dla Martina Heideggera, autora pracy Hölderlin i istota poezji, Hölderlin jest poetą bardzo nowoczesnym. Heidegger w wywiadzie opublikowanym po śmierci filozofa w tygodniku Der Spigel powie: „Hölderlin to dla mnie poeta, który sięga w przyszłość, czeka na Boga”. Do tego ostatniego motywu będzie również nawiązywał Samuel Beckett w Czekając na Godota. Poezja Hölderlina implikuje dla naszych rozważań ważne pytanie: Czy „noc świata” będzie trwać zawsze? Za Heideggerem możemy też zapytać: Czy zaświta „dzień świętości”, w którym będą mogli powrócić „bogowie i Bóg”? (M. Heidegger, Budować, mieszkać, myśleć; List o „humanizmie”, s. 101.). Prorocza wizja Hölderlina „wystawionego na gromy Boga” została jednak okupiona wielkim cierpieniem - obłędem. Oswald Spengler, na początku XX wieku, w dziele Zmierzch Zachodu, podjął się próby określenia z góry biegu ludzkich dziejów. Tym samym dopełnił on pesymistycznej wizji zachodniego sposobu bycia. Spengler będzie twierdził, że Zachód umiera, a naszym obowiązkiem jest wytrwać na straconej pozycji bez nadziei i bez ratunku.

Czas przełomu, tzn. wiek XX, można określić mianem „czasu Szatana”, ponieważ był on naznaczony niezwykle wielką erupcją zła na skalę światową. Śmiertelnie groźny kryzys cywilizacji zachodniej, który przybrał postać nihilizmu, został zapowiedziany co najmniej przez dwie znaczące osoby. Po pierwsze, Papież Leon XIII po osobistym przeżyciu mistycznym, jakie miał 13 października 1884 roku, usłyszał osobliwy dialog między Szatanem a Jezusem. Pełen złości zły duch krzyczał: Mogę zniszczyć Twój Kościół! Łagodnym Głosem Jezus odpowiedział: Potrafisz? Więc próbuj. Dzieło zniszczenia ludzkości miało nastąpić w ciągu od 75 do 100 lat od tego wydarzenia. Po drugie, filozof Fryderyk Nietzsche (1844-1900) w swojej twórczości będzie głosił, że: Bóg umarł! Bóg nie żyje! W dziele Wola mocy, opublikowanym po śmierci autora w roku 1901, ogłasza erę nihilizmu, która miała trwać 200 lat. Szatan do dzieła zniszczenia ludzkości przystąpił z wielką mocą przyczyniając się do wybuchu dwóch wojen światowych. Za jego sprawą powstały też ustroje totalitarne: komunizm, nazizm, faszyzm, które doprowadziły do zagłady miliony niewinnych ludzi. Nietzscheański krzyk „człowieka oszalałego” z Wiedzy radosnej, obwieszczający „śmierć Boga" stał się krzykiem naszej epoki.

Józef Tischner w swojej książce pt. Spór o istnienie człowieka rozważając tajemnicę zła odwołuje się do Kartezjańskiego „złośliwego geniusza”. Złośliwy geniusz jest trudnym do uchwycenia zjawiskiem, czy też zjawą, pomiędzy bytem a nicością. Zło demoniczne obdarzone jest wybitną inteligencją, myśli racjonalnie i nie działa na ślepo jak śnieżna lawina. Złośliwy geniusz uderza przede wszystkim w ludzi, którzy z nim walczą słowem, modlitwą lub czynem. Demon uderza wszędzie tam, gdzie spodziewa się rosnącego dobra. Moce demoniczne kierują się w swoim działaniu odwetem w stosunku do ludzi, którzy czynią dobro i stają po stronie Boga.

Złośliwy geniusz „nie śpi” i jest wciąż gotowy do śmiertelnej walki z człowiekiem, który nie chce mu ulec. Obozy śmierci budowane przez narodowy socjalizm i komunizm nie są na pewno jego ostatnim „pomysłem” w drodze do ostatecznego triumfu zła, gdzie człowiek może być tylko niewolnikiem. Na koniec moich rozważań nad demonem nihilizmu w czasach współczesnych chciałbym jeszcze przywołać postać poety i filozofa, jakim był Włodzimierz Sołowiow, który w Krótkiej opowieści o Antychryście przestrzega człowieka współczesnego przed Lucyferem i ukazuje go jako pacyfistę, uwodzącego ludzkość obietnicą pokoju i sprawiedliwości społecznej bez Chrystusa i bez Kościoła.

                                                 Grzegorz J. Grzmot-Bilski