Podczas pojedynku z Kolejarzem najczęściej słyszanym komentarzem do gry Zawiszy były słowa: masakra, żenada, dramat. Rzeczywiście, gra piłkarzy Janusza Kubota wyglądała niekiedy frustrująco. Niedokładność w rozgrywaniu ataku pozycyjnego, brak zrozumienia między formacjami i do tego fatalnie wykonywane stałe fragmenty gry. Kibice jeszcze długo będą pamiętać nieporadność, z jaką Łukasz Skrzyński wykonał w polu karnym rzut wolny pośredni. Kapitan naszej drużyny… delikatnie kopnął piłkę w mur. Pojawia się zatem pytanie, co się stało z rewelacją rundy wiosennej? Dlaczego Zawisza traci punkty z zespołami niżej notowanymi? Janusz Kubot tłumaczy porażki ogromną presją, jaka jest wywierana na jego drużynę. W rozmowie z naszym portalem trener Zawiszy mówi:

- To jest młody zespół, którego taka presja paraliżuje. Na treningach chłopcy wyglądają rewelacyjnie, ale jak przychodzi do meczu, to z powodu tak ogromnych oczekiwań, tracą swoje atuty. Pamiętajmy proszę, z jakiego pułapu startowaliśmy do rozgrywek. Cały czas jesteśmy jeszcze beniaminkiem ? podkreśla Janusz Kubot.

W czasie kryzysu w grze ulubionej drużyny formułowane są różne opinie, wręcz plotki. Wśród kibiców też wzrasta nerwowość. Wtedy nadzwyczaj łatwo szuka się winnych, formułuje pochopne opinie, mające wtłumaczyć porażki. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na dwie kwestie.

Po pierwsze, zimą nie przyszedł żaden wartościowy napastnik, choć Janusz Kubot prosił o zakupy właśnie w tej formacji. Rafał Leśniewski i Jakub Wójcicki starają się bardzo, walczą, ale nie dają pewności strzelenia w sezonie np. 15 bramek każdy. Wójcicki potrzebuje w meczu wielu sytuacji podbramkowych, aby w końcu strzelić. Z kolei dla Leśniewskiego I liga to duże wyzwanie. Wielka szkoda, że Olimpia Grudziądz, która dysponuje zdecydowanie mniejszym budżetem potrafiła sprowadzić z Podbeskidzia Bielsko-Biała Adama Cieślińskiego. Inne kluby też nie były bierne na rynku transferowym, a Radosław Osuch poprzestał jedynie na testach podstarzałego Victora Agalego.

Po drugie, podpisując kontrakty z Drzymontem i Strąkiem wprowadzono zmiany w obronie. Naruszono zatem formację, która była wizytówką klubu jesienią. Można oczywiście mówić, że poszczególni defensorzy mieli swoje indywidualne braki, ale tworzyli zgrany, trudny do sforsowania monolit. Nie tracili zbyt wielu bramek, a to jest niezwykle ważne.

Dodatkowo należy wspomnieć, że beniaminkom na początku ligi zawsze gra się lepiej. Zawisza nie był tak rozpoznany jak teraz i dzięki zaskoczeniu rywala mógł zdobywać punkty. Dzisiaj wszyscy znają potencjał ?Zetki? i gra się trudniej. Widać to na przykładzie Adriana Błąda. Dziś wszyscy wiedzą, jak ważny to dla bydgoszczan zawodnik. Przez to gra mu się trudniej i nie jest już tak skuteczny jak na początku sezonu.

Rozwianiem wszelkich wątpliwości byłoby zwycięstwo w Łęcznej z Bogdanką i w Bydgoszczy z katowickim GKS-em. Szczególnie mecz z Bogdanką będzie piekielnie trudnym zadaniem. Pozbawiony piłkarskich gwiazd team z Lubelszczyzny tworzy zgrany kolektyw, który wygrywa mecz za meczem. W miniony weekend piłkarze z Łęcznej wprawdzie przegrali właśnie z Katowicami, ale za to na Zawiszy szukać będą odwetu po pierwszym wiosną niepowodzeniu.

Z kolei GKS-u Katowice bliżej przedstawiać nie trzeba. “Gieksa” to czołowy zespół w Polsce z lat 80. i 90. Przy Bukowej grali tacy piłkarze jak Jan Furtok, Janusz Jojko, Piotr Świerczewski, Bartosz Karwan. Obecnie niewiele z minionej potęgi pozostało, ale Katowice to zawsze niewygodny rywal, grający futbol dobrze zorganizowany, z którym jeśli chce się wygrać, trzeba się sporo namęczyć.