To dzieło Giuseppe Verdiego uchodzi za wyjątkowo piękne, ale piekielnie trudne do wykonania. Może dlatego od blisko półwiecza nie było wystawiane w Bydgoszczy. Jak spodobała się widzom koncepcja przygotowana przez tandem Włodzimierz Nurkowski (reżyseria) i Piotr Wajrak (kierownictwo muzyczne)?

Najbardziej byliśmy ciekawi opinii Piotra Trelli. To on w 1972 roku wcielił się w tytułową postać tej opery. – Trzeba przyznać, że ?Don Carlos? pod względem muzycznym, reżyserskim i scenograficznym jest przedstawieniem starannie przygotowanym, z nowatorskimi pomysłami, chociaż pomysł połączenia I i II aktu w jedną całość przy jednej przerwie nie jest chyba najlepszym rozwiązaniem dla efektu zwartości dramaturgicznej – uważa znany tenor.

Inni widzowie byli mniej oględni w sądach na ten temat, a pomysł krytykowali nie ze względu na zagrożenie dla zwartości dramaturgicznej utworu, ale z powodu konieczności ?usiedzenia? przez godzinę i czterdzieści minut bez przerwy.

Piotr Trella z satysfakcją wspomina, że kiedy w 1971 roku rozpoczął pracę w Bydgoszczy i zaśpiewał w ?Poławiaczach pereł?, został nagrodzony ?Złotą Maską?. Wtedy też uznano, że najlepiej będzie się nadawał do roli Don Carlosa. Opowiedział zabawną historię z tamtego okresu.

Trwały jeszcze próby do premierowego przedstawienia w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, aż tu niespodziewanie Bożena Betley i Piotr Trella dostali propozycję wystąpienia podczas koncertu w Gnieźnie. Napisali prośbę o zgodę na występ, ale Włodzimierz Ormicki, dyrektor artystyczny bydgoskiej opery i operetki, ani myślał na to pozwolić. – Dosłownie ryknął na nas: “Wy nie jesteście godni śpiewać Verdiego!” Potem przedarł nasze pismo na pół i powiedział, że się absolutnie nie zgadza ? zrelacjonował zdarzenie Piotr Trella, ale dodał, że nie pogodził się z odmową i przy każdej okazji prosił dyrektora, żeby zmienił zdanie.

- W końcu dyrektor pyta: “A ile wam zapłacą?” Kiedy usłyszał kwotę, podszedł do biurka, skleił przedarte pismo i powiada: “Jedźcie, ale jak nawalicie na premierze, to wam nie przebaczę” – dokończył opowieść o zdarzeniu z roku 1972 roku odtwórca roli Don Carlosa.

Nie nawalili. Spektakl miał pozytywne recenzje, ale operę wystawiono tylko cztery razy, gdyż widzów było mało. To trudny utwór. Poza tym Teatr Polski wystawiał w tym samym czasie dramat Schillera pt. ?Don Carlos?, więc może część mieszkańców uznała, że to jedno i to samo.

Piotr Trella rozbawił nas opowieścią o scenografii do inscenizacji opery Verdiego w 1972 roku. Tłem do początkowej sceny miał być las. Wystosowano pismo do wojska o oddelegowanie kilkunastu żołnierzy służby zasadniczej. Zostali oni ubrani w habity mnichów, stali z tyłu sceny, trzymali w rękach młode brzózki i nimi poruszali. Jeden z ówczesnych krytyków teatralnych uznał ten pomysł za kuriozalny.

Widzowie aktualnie wystawianego ?Don Carlosa? pokpiwają sobie natomiast z gimnastyki szyi, którą im realizatorzy przedstawienia zapewnili. Spektakl wykonywany jest w języku włoskim z polskimi napisami, które znajdują się nad sceną. Widzowie muszą więc ciągle ruszać głowami do góry i na dół, żeby śledzić, co się dzieje na scenie i czytać tłumaczenia tekstów. – To dobre uzupełnienie dla miłośników tenisa ? śmieje się Piotr Trella, który jednak chodzi na przedstawienia operowe po to, by obcować ze sztuką.

Jak mało kto, potrafi on ocenić zaprezentowany na scenie kunszt wokalny. – Wśród obsady męskiej najbardziej podobał się w roli Rodriga, markiza Posy Stanisław Kuflyuk oraz, a może przede wszystkim, Wojtek Śmiłek w partii króla Filipa II (za popisową królewską arię ?Ella giammai m’amma? otrzymał największe brawa publiczności!) – wylicza Don Carlos sprzed 44 lat.

Nie umieścił jednak w gronie śpiewaków najbardziej się podobających obecnego odtwórcy roli Don Carlosa. – Tytułowa postać w wykonaniu Tadeusza Szlenkiera, który niewątpliwie dysponuje pięknym głosem tenorowym, poprowadzona została mało wyraziście – uważa Piotr Trella. Według niego, bohater został przedstawiony wyłącznie jako człowiek słaby i chory (co podkreśla noszona przez niego biała koszula), tymczasem Don Carlos chciał walczyć o wolność i sprawiedliwość dla Flandrii.

- Przepiękny duet przyjaciół Rodriga i Carlosa ?Dio che nell’alma?, nasycony optymizmem i wiarą w przyszłość, wykonany był, moim zdaniem, mało dynamiczne. Przecież to ?numer? popisowy, po którym otrzymuje się duże brawa – twierdzi tenor, który nieraz występował w tym duecie na scenie.

Z obsady żeńskiej, zdaniem Piotra Trelli, należałoby wymienić pełną scenicznego temperamentu Darinę Gapicz w roli księżniczki Eboli, która brylowała na scenie aktorsko i wokalnie. Podobała się też naszemu recenzentowi kreowana przez Jolantę Wagner dramatycznie trudna i skomplikowana partia królowej Elżbiety de Valois.

- Słynną arię ?Tu che le vanit?? zaśpiewała bardzo przekonywująco, tak samo jak pożegnalny duet z Carlosem. Pięknie też zabrzmiał głos z nieba w wykonaniu Marty Ustyniak. Bardzo efektownie wypadły sceny zbiorowe chóru operowego w ogrodach Eskurialu czy w scenie przyjęcia posłów flandryjskich – komplementuje Piotr Trella. Z uznaniem odniósł się też do pracy Piotra Wajraka. ? Dobrze poprowadził orkiestrę operową, a co najważniejsze zadbał o subtelny akompaniament do solistycznych ?numerów wokalnych – ocenił wieloletni solista bydgoskiej opery.

Podsumowując, uznał ?Don Carlosa? w reżyserii Włodzimierza Nurkowskiego za przedstawienie ambitne, które cieszyć się będzie powodzeniem wśród melomanów.

Piotr Trella przekazał naszej redakcji zdjęcie zrobione 20 czerwca 1972 roku po premierze ?Don Carlosa?. Od lewej: Witold Budziński (Mnich), Aleksander Giemski (Inkwizytor), Bożena Betley (królowa Elżbieta), Włodzimierz Ormicki (kierownik artystyczny), Lidia Brzezińska (inspicjent), Piotr Trella (Don Carlos) i Aleksandra Raczyńska (suflerka).

- Inkwizytor nie wjeżdżał na scenę na wózku inwalidzkim, jak to się dzieje w obecnym przedstawieniu. Jakie dźwięki można wydobywać ze skurczoną przeponą?! Inkwizytor w inscenizacji z 1972 roku reprezentował potęgę Kościoła. Giemski był genialny w tej roli: wysoki, w purpurze, kiedy śpiewał, to wszyscy aż drżeli. A tutaj zobaczyłem sklerotycznego starca. Dziwna sprawa ? podzielił się swoimi odczuciami Piotr Trella.

Więcej zdjęć: TUTAJ