Od kilku tygodni monitorujemy wielkość kolejek do lekarzy specjalistów. Zamiast maleć, jak zapowiadał premier, nie zmniejszają się, a w niektórych przypadkach są coraz większe.

Kujawsko-Pomorski Oddział NFZ przekazuje pacjentom sprzeczne informacje o czasie oczekiwania na spotkanie z lekarzem specjalistą. Oto po wejściu na stronę internetową K-PO NFZ pacjent dowiaduje się, że czas oczekiwania do poradni alergologicznej w naszym województwie wynosi ? 0 dni. Nic tylko się rejestrować i następnego dnia lekarz przyjmie. Nic bardziej mylnego. Kiedy pacjent zajrzy do konkretnych przychodni, to okazuje się, że w szpitalu w Świeciu poczeka 32 dni, w zespole przychodni we Włocławku 52 dni, a w takim Elmedzie w Bydgoszczy 111 dni. Mamy zatem informację taką ? czytelnik strony internetowej K-PO NFZ dowiaduje się, że na spotkanie z lekarzem alergolologiem nie musi czekać nawet jednego dnia, kiedy jednak wybierze konkretną przychodnię, to już dowiaduje się, że poczeka nawet 111 dni.

I ta sytuacja powtarza się przy wszystkich specjalnościach medycznych. Weźmy choroby zakaźne. K-PO NFZ informuje, że czas oczekiwania wynosi 6 dni. I dobrze. Da się wytrzymać. Ale okazuje się, że kiedy wybierzemy się do przychodni chorób zakaźnych w Toruniu, to poczekamy 92 dni, a we Włocławku to będzie już 162 dni.

Zajrzyjmy jeszcze do poradni okulistycznej dla dzieci. K-PO NFZ przyznaje, że czekać tu trzeba 52 dni na spotkanie z lekarzem. Przed dziećmi długie życie, więc niech czekają. Okazuje się jednak, że tak naprawdę, w uniwersyteckim szpitalu im. Biziela poczekają 248 dni.
A co z poradnią neurologiczną dla dzieci? Sytuacja znów się powtarza. Pierwsza informacja jest taka, że czeka się do lekarza specjalisty 10 dni. Od biedy da się wytrzymać. Diabeł jednak znów tkwi w szczegółach, bowiem, kiedy wybierzemy się do dziecięcego neurologa w Inowrocławiu, to poczekamy 126 dni, a w bydgoskim szpitalu dziecięcym im. Brudzińskiego 74 dni.

Takie różnice w czasie oczekiwania na wizytę u lekarza specjalisty ewidentnie dowodzą, że ?rozłożenie? przychodni w województwie jest fatalne i nikt póki co tego stanu rzeczy nie racjonalizuje. Twórcom systemu nie chodzi chyba o to, by pacjenci jeździli po całym województwie i polowali na przychodnie, w których czeka się na wizytę u lekarza najkrócej. Więc może jednak to urzędnicy z NFZ powinni się postarać, żeby usługi medyczne były bliżej pacjentów, a różnice w czasie oczekiwania na spotkanie z lekarzem w różnych regionach naszego województwa znikome. Wystarczy przecież rozumniej usługi medyczne kontraktować.

Rzecz jest jednak jeszcze bardziej skomplikowana, w świetle wyjaśnień rzecznika K-PO NFZ, Jana Raszei. – Do dziesiątego każdego miesiąca otrzymujemy z przychodni informację o wielkości kolejki – wyjaśnia Raszeja. – Przychodnie obliczają średnią oczekiwania na wizytę w ciągu sześciu ostatnich miesięcy.

Dopytujemy dlaczego system obliczania wielkości kolejki nie jest precyzyjniejszy i bardziej przyjazny pacjentom. – Nie możemy nakazać przychodniom składać informacji o wielkości kolejki częściej niż raz w miesiącu. Takie są przepisy. I zmienić je może jedynie centrala w Warszawie – mówi Raszeja. – Sytuację komplikuje jeszcze to, że informacja dotyczy jedynie pacjentów, którzy przychodzą do przychodni pierwszy raz. A kolejka powiększa się przecież o tych, którzy są podczas leczenia i odwiedzają lekarza kolejny raz.

Jan Raszeja twierdzi także, że z informacji otrzymywanych od przychodni wynika, że aż 40 – 50% pacjentów zarejestrowanych nie zjawia się podczas wizyty u lekarza. Zdaniem Raszei wynika to z tego, że jeden i ten sam pacjent rejestruje się jednocześnie w kilku przychodniach. Zaradzić temu mają elektroniczne karty pacjentów, które mogą zostać wprowadzone w najbliższych kilku miesiącach, a które będą zawierały informacje o tym, gdzie aktualnie zarejestrowany jest pacjent. Ma to uniemożliwić wielokrotną rejestrację pacjenta w różnych przychodniach, do tego samego specjalisty.