Trener Janusz Kubot w Łęcznej wystawił wszystko, co miał najlepszego. Ofensywne ustawienie z dwoma napastnikami (Leśniewskim i Wójcickim), chętnie atakującymi Błądem, Ekwueme i Gevorgyanem nie zdało się na wiele. Bogdanka grająca w mocno rezerwowym składzie – bez pięciu zawodników z podstawowej jedenastki – pokazała Zawiszy jego miejsce w tabeli.
Mecz zaczął się od ataków obu drużyn. Widać było, że zarówno gospodarczy, jak i gości remis w dzisiejszym meczu nie interesuje. Pierwsi gola strzelili goście. Ilków-Gołąb wykorzystał podanie Oleksego i bez problemu pokonał bramkarza Bogdanki. Gospodarze nie dali długo czekać na odpowiedź: minutę później w sytuacji sam na sam Witana pokonał Michał Zuber. Pierwsza połowa skończyła się remisem.
Ostatnie pół godziny meczu piłkarze i kibice Zawiszy zapamiętają długo. Najpierw po kontrowersyjnym rzucie karnym Nikitovic zdobywa prowadzenie dla Bogdanki. Chwilę później zamieszanie po rzucie rożnym wykorzystuje Oleksy. To ostatni remis w tym meczu. Później skutecznie strzelali tylko gospodarze. Na 10 minut przed końcem meczu, nie przerywając gry z powodu leżącego na murawie piłkarza Zawiszy, przepięknym strzałem pokonuje Witana Wojciech Łuczak. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry sędzia znów dyktuje rzut karny dla Bogdanki, a pewnym egzekutorem jest znów Nikotowic. Już dwie minuty później, arbiter znów pokazuje na 11 metr! Tym razem jednak zawodnik z Łęcznej nie trafia w bramkę. Przy wyniku 4:2 sędzia kończy mecz.
Miało być zwycięstwo, jest wysoka porażka. A za kilka dni spotkanie na własnym boisku z GKS Katowice. Zawisza teoretycznie wciąż jest w grze o awans. Ale coraz bardziej teoretycznie…