Posadzenie dzisiaj “Dębu wolnej Ukrainy” w poczcie dębów w alei Ossolińskich bydgoski radny Bogdan Dzakanowski traktuje jako wyraz arogancji prezydenta Rafała Bruskiego. Bydgoski radny uważa, że takich symbolicznych, politycznych gestów prezydent Bydgoszczy nie powinien dokonywać bez zgody Rady Miasta. Co do takiej idei Dzakanowski też ma zastrzeżenia. – To że Ukrainą rządzą oligarchowie wcale nie oznacza, że Ukraina jest wolna. Nie można też zapomnieć, że na Ukrainie, na Wołyniu Ukraińcy wymordowali pień polskiego narodu, nieliczni, jak rodzina profesora Kotzbacha zdołała stamtąd uciec. Najpierw powinni przeprosić, uzyskać przebaczenie, a potem urządzać takie uroczystości. Nie może tak być, że bez konsultacji z nikim, pomysł jednego z byłych redaktorów jednej gazety, która dostaje duże pieniądze od miasta jest realizowany – nie kryje oburzenia Dzakanowski, komentując inicjatywę Józefa Herolda, byłego redaktora naczelnego bydgoskiego dodatku do “Gazety Wyborczej”. – Tak nie może być. To mieszkańcy Bydgoszczy, to Rada Miasta winna o tych działaniach wiedzieć i powinna wyrazić zgodę. Prezydent jest organem wykonawczym i powinien radę zapytać o zgodę – wyjaśniał.

- W tej alei nigdy nie sadzono dębów, które nie byłyby związane z Bydgoszczą. Bruski to już raz zmienił, bo posadził dąb na cześć 25 lat wolności. Profesor Kotzbach prowadził dzisiaj rozmowy, by zmienić nazwę lub nie sadzić tego dębu. Pan prezydent się uparł i powiedział, że tak musi być. My mieszkańcy mówimy, że tak nie musi być, bo arogancja władzy jest tak wielka, że tak dalej być nie może – stwierdził zdeterminowany Dzakanowski.

Posadzenie “Dębu poświęconego ofiarom ukraińskiej rzezi Polaków na Wołyniu” poszło Dzakanowskiemu niezwykle sprawnie. Nie minęło kilkanaście minut, a bydgoski radny do nowo posadzonego drzewka przypiął kartkę z nazwą. – Mieszkańcy Bydgoszczy posadzili swój własny dąb, o który będą dbać – zapowiedział.

Bogdan Dzakanowski nie obawia się konsekwencji w związku z posadzeniem dębu bez pozwolenia władz. – Jest to teren miejski. Dąb kupiłem za własne pieniądze. Jest porządek. Nie ma niczego, co można by mi zarzucić. Mój adres jest znany, panu prezydentowi też. Jak co to zapraszam – powiedział i dodał: – Będzie tabliczka taka jaką mają inne tutaj posadzone dęby. Jeśli dąb zostanie usunięty, zostanie powiadomiona policja. To jest własność prywatna Bogdana Dzakanowskiego, a miejsce jest publiczne – stwierdził.