Ostatni pomysł szefa bydgoskich drogowców jest naprawdę odlotowy. Utworzył w firmie nowe stanowisko pracy. Jednym z pracowników Zarządu Dróg jest obecnie ?oficer przystankowy?. Ma jeździć po mieście i sprawdzać, czy na przystankach są rozkłady jazdy i czy jest czysto.

- Raz w tygodniu będzie musiał dotrzeć na każdy przystanek w mieście. Będzie sporządzał raporty, zlecał naprawy i czyszczenie przystanków oraz uzupełnianie rozkładów jazdy. Później rozliczę go, czy potrafił to wyegzekwować – zdradził Mirosław Kozłowicz ?Gazecie Wyborczej?.

Czegóż to się nie robi przed wyborami, żeby się przypodobać! Kozłowicz nie kandyduje. Ani do rady miasta, ani do sejmiku. Jednak jego los zależy od wyniku wyborów. Jeśli polegnie Bruski, straci pracę Kozłowicz. I to w try miga. Ten człowiek kompletnie nie zna się przecież na drogownictwie. Dowiódł tego, zwalniając dyscyplinarnie Janusza Śmigielskiego.

Podczas procesu okazało się, że dyrektor Kozłowicz nie ma najmniejszego pojęcia, jak przebiega odbiór inwestycji drogowej. Ukarał Śmigielskiego dyscyplinarką, gdyż mu się wydawało, że jako przewodniczący komisji odbiorczej powinien on inaczej postąpić niż postąpił. W sali sądowej zrobiło się wesoło, gdy pozwany Kozłowicz tłumaczył, co mu się wydawało. Oczywiście, Janusz Śmigielski proces w sądzie pracy wygrał i znowu pracuje w bydgoskim Zarządzie Dróg.

Niedawno szef drogowców wzmocnił pion propagandowy firmy, którą kieruje. Zarząd Dróg ma teraz i rzecznika prasowego, i specjalistę od komunikacji społecznej, czyli pijarowca. Chodzi o to, żeby każde posunięcie firmy było umiejętnie przedstawiane bydgoszczanom. Nie można ich niczym wkurzyć przed wyborami.

Również osobiście włącza się Mirosław Kozłowicz w kampanię. Kolęduje ze swoimi kolegami oraz koleżankami partyjnymi i rozdaje ulotki, reklamujące kandydatów SLD.

Tak, tak. To nie pomyłka. Kozłowicz nie rozprowadza materiałów wyborczych Platformy Obywatelskiej, lecz Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Rzecznik prasowy SLD zaprzeczał, że Mirosław Kozłowicz został dyrektorem ZDMiKP w nagrodę za aktywność partyjną, którą wykazał jako szef koła SLD na Bartodziejach. Ale my swoje wiemy. W ramach koalicji PO-SLD w naszym mieście ugrupowaniu Millera przypadł Zarząd Dróg. Ktokolwiek zostałby przez tę partię rekomendowany, wygrałby konkurs na stanowisko dyrektora ZDMiKP.

Rafał Bruski zerwał koalicję wyłącznie dla stworzenia pozorów, że Platformy Obywatelskiej nic nie łączy z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Dlatego odstawił publiczną szopkę, odwołując Szopińskiego. Żadnej innej rekomendowanej przez SLD osoby prezydent Bruski nie zwolnił. Nie stracą one posad także po wyborach, jeżeli Sojusz uzyska dobry wynik w Bydgoszczy. Trzeba się będzie wtedy z nim dogadać.

Dyrektor Kozłowicz rozdaje ulotki SLD, ale dobrze wie, że Anna Mackiewicz ma znikome szanse na sukces wyborczy. Dlatego zrobi wszystko, co możliwe, by poprawić wizerunek Bruskiego jako gospodarza miasta. Gorączkowe remonty ulic mogą nie wystarczyć. Trzeba dorzucić czyste przystanki z rozkładami jazdy.

Utrzymaniem infrastruktury przystankowej zajmuje się MZK. Na ten cel otrzymuje rocznie od Zarządu Dróg 800 tys. zł. Teraz ?oficer przystankowy? na etacie ZDMiKP będzie sprawdzał działania MZK, bo dyrektor Kozłowicz uważa, że są niedostateczne. Jakoś wcześniej mu to nie przeszkadzało.