MWIK powinien się nazywać Kranik

Ja naprawdę nie zmyślam. Miasto ogłosiło konkurs na nazwę dla Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Obecnie mówi się na taki punkt PSZOK. Skrót od pierwszych liter pełnej nazwy. Krótki i zgrabny. W całej Polsce są PSZOK-i. W naszym mieście mają się nazywać inaczej, bo to podobno podniesie świadomość ekologiczną bydgoszczan.

Należy w takim razie pomyśleć także o zmianie innych nazw. MWiK nie brzmi dobrze. Jeśli go się przemianuje na przykład na Kranik, gwałtownemu ociepleniu ulegnie wizerunek firmy i więcej ludzi podpisze umowy o doprowadzanie wody i odbiór ścieków z prezesem Drzewieckim.

Kretyńska jest nazwa Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. Z pewnością w tym kształcie nie budzi sympatii bydgoszczan. Trzeba koniecznie coś nowego wymóżdżyć. Ale od PSZOK-ów wara. Są OK.

Prawo mimikry działa u nas z siłą wodospadu

Najprawdopodobniej w połowie czerwca otwarty zostanie w Leśnym Parku dom stojący na dachu, czyli do góry nogami. Totalna rewelka jak dla mnie. W Myślęcinku wszystko jest postawione na głowie, więc ten dom się tam ekstra wpasuje.

Park miał być dla mieszkańców, ale role się odwróciły i to mieszkańcy są dla parku, bo są od tego, żeby wydawać kasę na podróby tam serwowane. Małolatom można kupić bilety do zaginionego świata. Ale tylko tym, które nie przekroczyły trzeciego roku życia. Starsze dzieci kulają się ze śmiechu, kiedy widzą plastikowe zabawki udające dinozaury i kategorycznie domagają się od rodziców zawiezienia do Solca. Bydgoszczanie mogą też zafundować dzieciakom jazdą na czymś, co udaje nowoczesną kolejkę górską, a naprawdę jest szrotem, na który poszło z publicznych pieniędzy prawie milion złotych.

Od doroślejszych mieszkańców wyciąga się kasę na wiele innych sposobów. Nie dba się tylko o tych, którzy przychodzą do Myślęcinka wyłącznie po to, żeby pospacerować. A już najmniej dba się o przestrzeganie prawa, czego dowodzi postępowanie szefa LPKiW. Powinien on w czerwcu przenieść swój gabinet do domu stojącego do góry nogami. Wtedy będzie na właściwym dla siebie miejscu.

W Bydgoszczy zresztą wiele spraw jest postawionych na głowie. Na przykład, najpierw kupuje się za 25 mln stare młyny, a potem się zastanawia, co z tym fantem począć, albo najpierw buduje się most, a potem się myśli o przechodniach, bo projektant o chodnikach zapomniał.

Znalazłem wypowiedź rzeczniczki Leśnego Parku Kultury i Wypoczynku na temat odwróconego domu w Myślęcinku. Powiedziała: – Tak ustawiony dom burzy orientację grawitacyjną, człowiek czuje się w nim bardzo dziwnie.

Moim zdaniem, nie potrzeba podróby domu w Szymbarku, żeby czuć się dziwnie w naszym kochanym mieście.

Czy brak orientacji grawitacyjnej powoduje, że dostaje się kota?

Co jakiś czas media pokazują zwierzę, które czymś się wyróżniło. Albo wyglądem, albo zachowaniem. Stworzenia te pochodzą z różnych państw i kontynentów. Są jednodniowymi bohaterami serwisów informacyjnych. Taką gwiazdą dla mediów był kot Rademenes z bydgoskiego schroniska, który wykazuje instynkt opiekuńczy wobec innym zwierząt.

Służby ratuszowe miały prawo chlubić się przelotną sławą bydgoskiego zwierzaka. Taka ich rola. Niestety, kompletnie odbiło niektórym dziennikarzom bydgoskim. Jeden z nich popełnił artykuł pt. ?Świat dostał kota na punkcie bydgoskiego kota?, w którym znalazłem stwierdzenie: ?Bydgoszcz nigdy nie miała tak skutecznego ambasadora?. No tak, Marian Rejewski to przy Rademenesie pikuś, sorki, Pan Pikuś.