- Wyboru obrazów dokonaliśmy wspólnie z Aurelią Borucką-Nowicką, więc odpowiedzialność się rozkłada – poinformował uczestników wernisażu Jacek Soliński, ale nikt nie zgłaszał zastrzeżeń. Bohaterkę wieczoru nazwał gospodarz osobą ?tak jak jej malarstwo, bardzo otwartą i serdeczną?, choć chodzącą własnymi drogami.
Podczas spotkań w Galerii Autorskiej pojawia się zazwyczaj dwóch lub dwoje artystów. Chodzi o to, by słowo poetyckie wzbogacała wizja plastyczna, a przekaz artysty plastyka pogłębiała intuicja artysty słowa.
Jan Kaja i Jacek Soliński dbają o to, by twórcy występujący jednego wieczoru byli kompatybilni pod względem wyznawanych wartości, sposobu postrzegania świata czy artystycznej wrażliwości. Po zastanowieniu uznali, że najlepszym uzupełnieniem do obrazów Soni Zengel będzie twórczość Wiesława Trzeciakowskiego i nawet udało się im go namówić do napisania eseju poświęconego malarstwu Soni Zengel. Jego fragmenty odczytał Mieczysław Franaszek, a widownia nagrodziła oklaskami i aktora, i autora, dlatego trwały dwa razy dłużej niż zwykle.
Sonia Zengel z pewnością bardziej woli się wypowiadać z pomocą pędzla niż języka. Odezwała się z pewnym onieśmieleniem: – Muszę trochę ogarnąć myśli po tym, co usłyszałam. Cóż ja mogę powiedzieć? Cieszę się, że jesteście państwo ze mną. Ogromnie się cieszę z wyboru prac przez panią dyrektor Aurelię Borucką – Nowicką, Janka i Jacka.
Po wyrażeniu radości zaczęła komplementować gospodarzy, którzy cieszą się renomą wśród artystów i organizatorów życia artystycznego w najważniejszych ośrodkach kulturalnych w kraju. – W Krakowie nie mogą się nadziwić, że nie u nich, ale właśnie w Bydgoszczy jest galeria, która przeszła wszystkie burze dziejowe, wciąż wystawia obrazy i zajmuje się nie tylko malarstwem, ale kłania się także poetom – relacjonowała Sonia Zengel.
Artystka wyznała, że jej obrazy inspirowane są podróżami i związanymi z nimi emocjami oraz wrażeniami. Wyjątkowo intensywne doznania towarzyszyły jej podczas pobytu na Kubie i na Karaibach. – Zauroczenie największe było w Trynidadzie. Pięknie odnowione wszelkie zabudowy z okresu kolonialnego w kolorach żółtych, zielonych, niebieskich, pomarańczowych. Cudnie kontrastuje z wiszącymi kablami. Przepięknie działają na wszystkie zmysły, a do tego jeszcze na każdej ulicy grupka grajków, która gra albo rumbę, albo sambę, a przechodnie sobie tańczą – zachwycała się malarka, mająca opinię znakomitej kolorystki.
Na zakończenie zdradziła, jak powstają jej obrazy: – Potrzebna jest iskierka, na przykład pachnie lawenda, kwitnie pole maku, są, jak w Trynidadzie, przepiękne kolory. Ta iskierka jest potrzebna, żeby poruszyło się coś, czego określić nie umiem, a jak się to coś poruszy, są obrazy.
Drugiemu bohaterowi wieczoru werbalizowanie przemyśleń i odczuć nie sprawia najmniejszego kłopotu. Wiesław Trzeciakowski od wielu lat zajmuje się pisaniem, jest autorem utworów literackich, tekstów historycznych, publicystycznych, krytyczno-literackich. Podczas spotkania w galerii przy ul. Chocimskiej zdradził, iż zaniedbywał ostatnimi laty poezję. – Zajmowałem się czymś, co nie jest poetyckie i byłem w stanie ciągłej depresji. Myślę o książce ?Śmierć w Bydgoszczy 1939-1945? – wyznał autor najgłośniejszej pracy o sytuacji ludności polskiej w czasie okupacji niemieckiej.
- To, co napisałem o Soni, to właściwie napisałem też o sobie. To nie jest przypadek, że darzymy się sympatią – nawiązał do odczytanego na wstępie spotkania eseju, którego ostatnie zdania brzmią: ?Artysta przeżywa życie całą swą istotą, jako całość, przenikającą wszystkie struktury dzieła jak słońce prześwietlające ziemską atmosferę.Tak właśnie przeżywa życie i tworzy swoje obrazy Sonia Zengel.?
- Nie ma sztuki bez silnych emocji, bo to jest ekspresja. Nie ma sztuki bez ekspresji – stwierdził Wiesław Trzeciakowski, krytycznie oceniając utwory poetyckie oparte wyłącznie na zasobach intelektualnych. – Wiersz to tak jak jedzenie. Musi to być dobrze skomponowane, smaczne, z pewnym kolorem: pieprz, zapach ? wyjaśniał poeta i dodał, że rozumowo nie da się wyjaśnić, dlaczego coś na kogoś działa albo nie działa.
- Sonia na mnie działa – wyznał Wiesław Trzeciakowski, a kiedy usłyszał wybuch śmiechu, szybko dopowiedział: – Myślę o sztuce. Tylko. Wtedy rozległ się głos z sali: – Bo to ładna sztuka! Ponieważ wygłoszona przez Jerzego Zegarlińskiego uwaga wywołała kolejną salwę śmiechu, bohater wieczoru zareagował, ale z udawaną powagą. – Na te tory nie schodźmy, bo to są rzeczy niebezpieczne – zaapelował do galeryjnych gości Wiesław Trzeciakowski i opowiedział, jak się rodzą jego wiersze.
- Każdy wiersz jest elementem biograficznym z mojego życia. To nie są rzeczy wymyślane przy biurku, bo ja tak nie piszę – wyznał autor siedmiu tomików poetyckich. Zdarzało się mu, że budził się w nocy z gotowym wierszem. – To są emocje. Coś się buduje w człowieku. Jak to powstaje, nie wiadomo – opisał tajemnicę procesu tworzenia Wiesław Trzeciakowski i odczytał kilka swoich wierszy, które dedykował różnym artystom, a także ukochanemu synowi.