Janusz Zemke urodził się w 1949 roku. Jego ojciec, był stalinowskim aparatczykiem z Kowalewie Pomorskim. Był tam burmistrzem. I przewodniczącym Miejskiej Rady Narodowej w latach 1950 ? 1954. Był więc Janusz Zemke dziecięciem stalinowskiego beneficjenta.
Młodziutki Janusz Zemke ledwie skończył piętnaście lat wstąpił do Związku Młodzieży Socjalistycznej. Był aktywny i poręczny. Już w 1968 roku, mając zaledwie 19 lat, zapisał się do PZPR. Okoliczności tej akcesji są interesujące. Otóż podczas antysemickiej awantury wznieconej w marcu 1968 roku zapisywali się gremialnie do partii ludzie popierający Gomułkę i jego ustawkę antysemicką. Na fali antysemickiej nagonki w dniach 1 ? 19.04. 1968 roku wstępuje do partii w naszym województwie 795 osób. Wśród nich dzisiejszy specjalista od tolerancji, Europejczyk Janusz Zemke. W Bydgoszczy odbyła się wówczas wielka manifestacja poparcia dla partyjnego antysemityzmu. Partyjne gazety szacowały ją na 40 tys. uczestników. I, wnioskując z zachowanych zdjęć, można uznać, że wyjątkowo tym razem partyjne gazety nie kłamały za bardzo – mogło być 30 tys. A hasła? Ot, choćby takie: ?Oczyścić katedry uniwersyteckie z syjonistów?. I Zemkemu w to graj. To najlepszy czas do wejścia w szeregi PZPR.
Zemke szybko piął się po szczeblach partyjnej kariery. W latach 1972 ? 1974 był już w Zarządzie Wojewódzkim ZMS, a jednocześnie w latach 1973 ? 1976 zasiadał w Zarządzie Głównym ZMS. Ale młodzieżowe partyjniactwo nie wystarczało Zemkemu i w latach 1977 ? 1980 był inspektorem w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu?Leninizmu przy samym, KC PZPR. Dziś nic nie wspomina o marksizmie-leninizmie.
W stanie wojennym zasłynął weryfikacją dziennikarzy. To on zajmował się wyrzucaniem z pracy niepokornych dziennikarzy. Niewielu zresztą musiał wyrzucać, bo dziennikarze bydgoscy byli raczej pokorni i partyjni. Ofiarami weryfikacji byli wówczas dziennikarze: Michał Jagodziński, Joanna Wiórkiewicz, Jolanta Kuligowska, Zdzisław Pająk i dla większego uwiarygodnienia zwolniono też z roboty tajnego współpracownika Lecha Lutogniewskiego. Rozstał się z pracą także dziennikarz Florczyk, za, jak to zapisano w protokole ? nadużywanie alkoholu, co mogło być prawdą. W rozmowie z red. Gulewiczem w 1982 r. towarzysz Zemke wyraża swój zachwyt z powodu wprowadzenia stanu wojennego. Mówi, że teraz towarzysze mówią swoim głosem. Wokół pałowanie, mordowanie robotników, a on, że świetnie, że super. Zachwycony był też powstaniem reżimowego Stowarzyszenia Dziennikarzy PRL w Kujawsko-Pomorskiem. Mówił, co odnotowano w partyjnym biuletynie ?Naszym zdaniem?, że dziennikarze dopiero w stanie wojennym mogą czuć się wolni, bo wreszcie ta ?Solidarność? nie bruździ.
Był aktywny w PZPR, aż do zgonu tej partii. W wykazach partyjnych notabli zachowanych w Archiwum Państwowym w Bydgoszczy wciąż przewija się jego nazwisko. Bywał sekretarzem organizacyjnym i propagandy. Potem nastała III RP i Janusz Zemke doskonale się w niej odnalazł. Ostatnie lata spędził w Parlamencie Europejskim. Znów się tam wybiera. Spotkałem go dziś przed siedzibą SLD w Bydgoszczy. Patronował właśnie akcji bookcrossingowej organizowanej przez młodzieżówkę SLD, o czym piszemy w bydgoszczy24 w osobnej notatce. Uśmiechnięty. Miły, starszy pan. Podajemy sobie dłonie. Dwaj Europejczycy w wolnym kraju. I tylko to dziwne odczucie, że coś tu nie gra, coś jest głęboko nie w porządku, że tacy ludzie jak Zemke, którzy niszczyli ludzi, latami byli marksistowscy jak wszyscy diabli, bez wyznania win, wyjaśnienia, co nimi powodowało w latach komunizmu, mają się lepiej niż tysiące walczących z komuną ludzi. Wrażenie jakiegoś odoru. Wrażenie ukrywania cały czas w Polsce kulisów powstania III RP.