Spotkanie nie zaczęło się wspomnieniem o mężu, jak można by oczekiwać. Ewa Kochanowska uznała, że w związku z Dniem Żołnierzy Wyklętych, musi najpierw opowiedzieć o swoim teściu. Jan Kochanowski był oficerem AK, który nie złożył broni w 1945 roku. Nie został wprawdzie aresztowany, ale ponieważ podejrzewano go o działalność podziemną, był wielokrotnie przesłuchiwany przez UB. Kiedy wracał do domu, ubranie trzeba było w całości wkładać do wanny, tak było przesiąknięte krwią.
- Nie chcę mówić żołnierze wyklęci, bo to byli żołnierze niezłomni – oświadczyła Ewa Kochanowska. Uznała, że najlepiej świadczą o tym słowa rozkazu kpt. Stanisława Sojczyńskiego (jej dalekiego powinowatego) z 8 stycznia 1945 roku: Do Polski wolnej, suwerennej, sprawiedliwej i demokratycznej prowadzi droga przez walkę ze znikczemnieniem, zakłamaniem i zdradą.
Przypomniała przy tej okazji, jaką cenę zapłacili żołnierze podziemia niepodległościowego i ich rodziny za niezłomność przekonań. Jej babcię ogromnie zabolało, gdy stojąc w grupie zapłakanych kobiet, które obserwowały konwój jeńców, usłyszała: Wychowałyście akowskich bandytów!
- Jak bardzo boli i rani słowo ? mówiła Ewa Kochanowska łamiącym się głosem. Uznała za straszliwą niegodziwość, że nie tylko zamordowano kwiat Wojska Polskiego, tysiące młodych mężczyzn, którzy nie chcieli się pogodzić z nadchodzącą rzeczywistością, ale jeszcze splugawiono ich dobre imię. Głos jej drżał również, gdy mówiła: – Zbudowano na 60 lat potworny obraz kłamstwa. Zepchnięto tych nadzwyczajnych, wspaniałych ludzi do zakamarków pamięci. Doprowadzono do tego, że nawet rodziny ukrywały pamiątki po nich.
Zdaniem żony Janusza Kochanowskiego, mimo iż słowa rozkazu kpt. Sojczyńskiego pochodzą sprzed kilkudziesięciu lat, nie straciły ani grama ze swej wagi i znaczenia. Nie zmienia się także ból zadawany słowami. A w ciągu minionych od tragedii smoleńskiej trzech lat padło wiele słów kłamliwych, poniżających, okrutnych. Ona sama została ?tylko? nazwana bezczelną, gdyż ośmieliła się w czasie spotkania rodzin ofiar z premierem zadać niewygodne pytania. Ale pojawiło się wiele znacznie gorszych określeń. – Ekshumacje naszych bliskich nazywa się wykopkami – przypomniała wdowa po rzeczniku praw obywatelskich to i kilka innych urągających przyzwoitości określeń, a także przydomków, jakie nadaje się rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej, m.in. hieny cmentarne.
Wdowa po wybitnym prawniku przyznała, że od początku nie mogła uwierzyć w to, że w wyniku zwyczajnej katastrofy samolot ulega takiemu znacznemu rozbiciu, po części w drobny mak, a ciała ofiar są aż tak rozczłonkowane. Za absurdalną uważa teorię ?pancernej brzozy?, która obcięła samolotowi skrzydło. Powołała się też na konferencję niezależnych naukowców, która odbyła się pod koniec października minionego roku w Warszawie, gdzie specjaliści z zakresu wytrzymałości materiałów i budowy maszyn lotniczych stwierdzili, że samolot nie mógł się tak rozpaść w wyniku zderzenia z ziemią, a brzoza nie mogła mu urwać skrzydła. Wyraziła nadzieję, że prawda ujrzy światło dzienne szybciej niż to miało miejsce w przypadku żołnierzy niezłomnych, gdyż na odkłamanie tamtego fragmentu historii Polski trzeba było czekać kilkadziesiąt lat.
W drugiej części spotkania Ewa Kochanowska odpowiadała na pytania, m.in. dlaczego rodziny ofiar są podzielone w ocenie śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy. – Panu Dereszowi naprawdę zazdroszczę, bo jemu się wszystko zgadza – stwierdziła żona Janusza Kochanowskiego, ale dodała, że niektóre rodziny przeżyły prawdziwy szok, kiedy z protokołów sekcji dowiedziały się o ustaleniach, które w ogóle nie pasowały do obrazu krewnego, który zginął w wypadku. Wtedy też nastąpiła przemiana w ich ocenie jakości prowadzonego śledztwa.
- Każdy honorowy człowiek złożyłby na jego miejscu dymisję – odpowiedziała Ewa Kochanowska na pytanie dotyczące szefa Biura Ochrony Rządu, Mariana Janickiego – Tymczasem on, po katastrofie, w której zginął prezydent RP, przyjął awans na generała dywizji – dodała.
Jeden z uczestników spotkania stwierdził, że wszystkie działania zdają się służyć temu, żeby nie wyjaśnić przyczyn katastrofy smoleńskiej. Usłyszał od Ewy Kochanowskiej, że od samego początku popełniano kardynalne błędy. Wypadki samolotowe zdarzają się od czasu do czasu i są dokładnie ustalone procedury postępowania w takich przypadkach. Wiadomo dokładnie, jak się zabezpiecza teren, jak się zbiera szczątki, słowem, w jakiej kolejności i w jaki sposób należy wykonywać kolejne czynności. Po katastrofie smoleńskiej, z niewiadomych względów, nie zachowano żadnej z tych zasad.
Odpowiedź na pytanie o umiędzynarodowienie śledztwa zaskoczyła większość uczestników spotkania. ? 16 minut po katastrofie napłynęła do Polski oferta z Wielkiej Brytanii, potem zgłosiła się Francja, Rumunia i Izrael. Wszystkie oferty zewnętrznej pomocy w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy władze polskie odrzuciły ? poinformowała Ewa Kochanowska.
- Dla mnie w postępowaniu w sprawie Smoleńska skupia się jak w soczewce nieudolność rządu polskiego. Oby to tylko była nieudolność – oświadczyły wdowa po rzeczniku praw obywatelskich.