Trudno było się spodziewać, że poseł Olszewski przyśle sprostowanie w związku z najważniejszymi informacjami, jakie znalazły się w opublikowanym przez bydgoszcz24 artykule. I rzeczywiście nie przysłał takiego sprostowania. Nie napisał, że kategorycznie zaprzecza jakoby nie stawił się na wezwanie u inspektor skarbowej Lucyny Milskiej, tylko udał się w sprawie swojego rozliczenia podatkowego do kierownictwa Pierwszego Urzędu Skarbowego. Po prostu, nie mógł tej informacji sprostować, gdyż tak właśnie postąpił. Poszedł do naczelnika. A to są białoruskie standardy.

Poseł chyba nie rozumie, iż właśnie tym wywołał zgorszenie publiczne. Z jego sposobu postępowania wynika, że nie uważa się za takiego samego obywatela naszego kraju, jak każdy inny. Czuje się kimś lepszym, jakimś jaśnie panem. Należy przecież do partii rządzącej, od której widzimisię zależy obsada kierowniczych stanowisk w instytucjach państwowych. I taki ktoś miałby się zniżyć do kontaktów ze zwykłą urzędniczką, zajmującą się jego sprawą podatkową?!

Nie zarzuciliśmy posłowi, że zabiegał o obniżenie podatku. Ale sam fakt, że poszedł nie do urzędniczki, tylko do naczelnika, mógł dać do myślenia. Niekoniecznie nam, ale na przykład naczelnikowi. Mógł on sobie pomyśleć , że jeśli poseł będzie niezadowolony, to szepnie komuś słówko i dojdzie do wymiany kierownictwa Pierwszego Urzędu Skarbowego w Bydgoszczy. Mógł, czy nie mógł? Tak czy owak, wszyscy stawali na rzęsach, żeby poseł Olszewski był zadowolony.

W artykule ?Jak bezprawnie obniżono posłowi Olszewskiego podatek? nie ma żadnych wymysłów dziennikarskich. Są tylko cytaty z akt sądowych. Oto kilka fragmentów uzasadnienia wyroku w sprawie z powództwa Lucyny Milskiej przeciw bydgoskiemu fiskusowi, które nie zmieściły się w opublikowanym przez nas tekście:

?Powódka, aby naliczyć stosowny podatek – rozliczyć sprzedaż nieruchomości, musiała dysponować odpowiednimi dokumentami, które uzyskała dopiero za pośrednictwem kierownika referatu (?) Sam podatnik pomimo wezwania nie zgłosił się do powódki i nigdy się z nią osobiście nie spotkał.

Po przeanalizowaniu dokumentów powódka sporządziła protokół, z którego wynikała kwota podatku do zapłaty w wysokości około 6.000 zł wraz z należnymi odsetkami. Protokół ów wraz z całą dokumentacją powódka przekazała kierownikowi (?)

Po pewnym czasie dokumentacja dotycząca Pawła Olszewskiego wróciła do powódki. Przyniosła ją kierownik (?) i powiedziała, że w tej sprawie będzie trzeba zwrócić się do banku, który udzielił podatnikowi i jego matce kredytu, o informacje dotyczące spłaty tego kredytu. Powódka słysząc takie polecenie zdenerwowała się i powiedziała, że nie powinni jako Urząd zwracać się do banku, ponieważ takie dokumenty zobowiązany jest przedstawić podatnik (?)

Po jakimś czasie kierowniczka (?) poleciła powódce, aby sporządziła drugi protokół z rozliczenia Pawła Olszewskiego.?

Jaki obraz wyłania się z akt sądowych? Był poseł traktowany tak samo, jak każdy inny podatnik? Ale zdajemy sobie sprawę, że tych informacji poseł nie był w stanie sprostować. Przejdźmy więc do tego, co zawiera nadesłane przez Pawła Olszewskiego sprostowanie.

Kłamstwem jest, według posła, kończące artykuł zdanie: ?Najsmutniejsze jest to, że chodziło raptem o kwotę 3 tys. zł z kawałkiem?. Kwota ta wynosiła 4431,00zł, wyjaśnia Paweł Olszewski. Rozumiemy całkowicie oburzenie posła. Doszło do skandalicznego pomniejszenia wysokości podatku. Ale lepiej by było, gdyby nie podnosił tej kwestii.

Kiedy Lucyna Milska na polecenie przełożonych dokonała powtórnego naliczenia podatku, traktując podatnika i jego matkę jak wspólnotę małżeńską, wyszło z jej rachunków, że Olszewski powinien zapłacić wraz z odsetkami 3 tys. z kawałkiem. To było w końcu 2010 roku. Ale potem sprawa trafiła do prokuratury. Na wszelki wypadek znowu pochylono się w Pierwszym Urzędzie Skarbowym nad podatkiem, który powinien zapłacić poseł PO. I wyliczono nową kwotę – 4431 zł. Było to w październiku 2011 roku. Gdyby sprawy nie umorzono, być może wierchuszka I US jeszcze raz kazałaby powtórnie naliczyć podatek. Bo podatek posła Olszewskiego albo chudł, albo tył, w zależności od potrzeby.

Innych kłamstw polityk PO w artykule się nie doszukał, natomiast znalazł, jak wyznaje w sprostowaniu, ?cały szereg zdań manipulujących udział mojej Mamy w przedmiotowej sprawie i nie oddających prawdy.? Ponieważ artykuł ?Jak bezprawnie obniżono posłowi Olszewskiemu podatek? powstał w oparciu o akta sądowe, nie pozostaje nic innego, jak przytoczyć stosowne ich fragmenty:

?(?) zdaniem powódki, w sytuacji kredytu udzielonego wspólnie dziecku i matce, zgodnie z przepisami, można zaliczyć na poczet ceny uprzednio sprzedanego mieszkania jedynie kwotę dotyczącą podatnika sprzedającego tę nieruchomość. Jednakże w związku z tym, że wprost polecono powódce sporządzenie drugiego protokołu z rozliczeniem Pawła Olszewskiego, przy przyjęciu spłaty przez niego całego kredytu (pomimo że został on udzielony łącznie dwóm osobom), a tym samym obniżenia należnego podatku o kwotę około 3.500 zł, powódka dokonała takiego rozliczenia.

W tym samym czasie, kiedy prowadzona była sprawa Pawła Olszewskiego, powódka rozliczała także R.M., której sytuacja faktyczna była analogiczna, jeśli chodzi o spłatę kredytu albowiem pozostawała z mężem w rozdzielności majątkowej. Pierwotnie powódka chciała, zgodnie z przepisami i dotychczasową praktyką, wziąć pod uwagę jedynie połowę kwoty ze wszystkich spłaconych rat. W tym czasie przyszła do powódki kierownik (?) z interwencją, zaleceniami w sprawie Pawła Olszewskiego. Wówczas powódka poinformowała ją, że właśnie rozlicza podobną sprawę i zapytała, co w takim razie ma zrobić. Po naradzie z Zastępcą Naczelnika (?) kierownik powiedziała powódce, że ma uznać wyjątkowo także spłatę całego kredytu w sytuacji R.M., a w razie ewentualnej kontroli ta sprawa nie zostanie przedstawiona do sprawdzenia.?

I kto manipulował zdaniami o udziale Mamy Pawła Olszewskiego ?w przedmiotowej sprawie?? Ani chybi bydgoski sąd. Może poseł powinien rozważyć podanie sądu do sądu?

Zwilgotniały nam oczy, kiedy czytaliśmy w sprostowaniu, jaki biedny był Paweł Olszewski jako student. Ale szybko nam przypomniano, że w 2002 roku, jeszcze studiując, został radnym miejskim. Jako wiceprzewodniczący jednej z komisji Rady Miasta dostawał na tyle wysoką dietę, że z pewnością przewyższała ona pobory niejednego pracującego rówieśnika. Kiedy Paweł Olszewski skończył studia, też biedy nie cierpiał. Z jeszcze ciepłym dyplomem objął stanowisko dyrektorskie.

?Dla jeszcze większego uwiarygodnienia mojej osoby przytoczę wypowiedź prokuratury dla Gazety Wyborczej? – napisał w zakończeniu przysłanego nam sprostowania poseł Paweł Olszewski. Proszę wybaczyć, ale to najgorsza z możliwych droga zdobywania wiarygodności. Starczy mówić prawdę i dotrzymywać słowa.