To był wernisaż jedyny w swoim rodzaju. Nie dlatego, że autor wystawy był kimś z innej galaktyki. (Artyści na ogół są trochę nie z tego świata.) Po prostu, nie było go podczas otwarcia wystawy. Większą część wernisażu Waldemar Jama nie spędził w galerii przy ulicy Chocimskiej, lecz w pociągu na trasie Warszawa-Bydgoszcz. Jacek Soliński wprawdzie lekko zbladł, gdy dowiedział się, że pociąg wiozący Waldemara Jamę ma opóźnienie, ale zachował zimną krew i rozpoczął spotkanie zgodnie z przyjętym zwyczajem, a mianowicie charakterystyką twórczości bohatera wieczoru. Sztukę, którą uprawia katowicki fotograf, nazwał swoistym reportażem wyobraźni.
- Autor, deklarując, że nie ma żadnego mistrza, staje się kimś, kto ma bardzo wielu mistrzów, ale w sposób umiejętny i bardzo selektywny buduje własną indywidualność – stwierdził Jacek Soliński.
Uczestnicy spotkania mogli też wysłuchać fragmentów interpretacji twórczości Waldemara Jamy, której dokonał Krzysztof Jurecki, a odczytał Mieczysław Franaszek. Kiedy wybrzmiały oklaski, którymi nagrodzono aktora, Jacek Soliński zaproponował, aby osoby, które chcą zobaczyć na własne oczy autora wiszących na ścianach prac, czekając na jego przybycie, napiły się wina. Znalazła się spora grupka chętnych. Jan Kaja kilka razy musiał wymienić puste butelki na pełne.
Z osób, które pozostały w galerii, żadna nie wykazywała nerwowości. Jerzy Riegel prowadził ożywioną rozmowę z Witoldem Jurkiewiczem, Marian Mroziński opowiadał dowcipy. Część uczestników uznała, że lepiej niż w piwnicznej izbie sączyć wino na świeżym powietrzu. Aż w końcu rozległy się krzyki: Jest profesor!
- Pierwotnie miało być mniej tych strachów, ale dałem ich więcej i to nawet fajnie wyszło – uznał profesor Jama, przyglądając się ścianie, na której wisiały jego fotografie z cyklu ?Fantomy ? opowieść o strachach na ptaki?. Potem z bezbłędną precyzją określił, z jakiej miejscowości dany strach pochodzi. Opowiadał też, jak się znalazł w jego kolekcji strach-weteran, strach z butem zamiast głowy i inne ciekawe rzeczy.
Dodatkową nagrodą za cierpliwość było wspólne zdjęcie z bohaterem wieczoru.