Zadanie, które przed sobą postawili realizatorzy ? demiurg całego przedsięwzięcia Bartosz Szydłowski i aktorzy amatorzy, było ambitne ? miała być to opowieść o nowohuckiej tożsamości, posiłkująca się opowiadaniem Sławomira Mrożka ?Fakir?. I w znacznej mierze przedsięwzięcie to się udało, choć diabeł tkwiący w szczegółach od czasu do czasu mącił wyrazistość przesłania kierowanego do publiczności.
Zaczęło się od prezentacji wideo dziejów Nowej Huty od czasów stalinowskich do współczesności. Budowę fundamentalnej dla stalinizmu Nowej Huty przedstawiono jako nieziszczoną obietnicę szczęścia i pomyślności. Warto, jak sądzę, w tym miejscu przypomnieć, że sam Mrożek był autorem kilku reportaży w pierwszych latach pięćdziesiątych, będących pochwałą budowy i ówczesnego ethosu robotników socjalizmu. Po latach opowiadał we wspomnieniowej książce “Baltazar” jak to wraz z Wisławą Szymborską, Adamem Włodkiem i Władysławem Machejkiem odśpiewywali przed każdym zebraniem partyjnym w redakcji “Życia Literackiego” “Międzynarodówkę”. Napomknięcie choćby o tym uwikłaniu autora w socrealizm przydałoby sztuce wymiar bardziej osobisty i ukazało haniebną wówczas rolę inteligencji w łudzeniu i okłamywaniu robotników.
W dalszych sekwencjach prezentacji wideo dziejów Polski dotarliśmy do czasów ?Solidarności? i współczesności ? czasów niezrealizowanych marzeń i obietnic.
I oto w tej postkomunistycznej rzeczywistości, niespełnionych marzeń ?Solidarności? zjawia się hinduski inwestor, który ma w małej gminie zbudować fabrykę. Hinduskiego inwestora nie należy mylić z głośnym przed kilkunastu miesiącami inwestorem katarskim mającym ratować stocznię szczecińską, choć podobieństwo jest nieuniknione, bo ani jeden, ani drugi, fabryki nie buduje.
Hinduski inwestor, ów tytułowy fakir gra cały czas na fujarce i romansuje z wójtową. Zapewnia, że grając na fujarce w Indiach buduje się fabryki. Nie wiadomo nawet jaką fabrykę miałby postawić i co miałaby ona produkować. Wreszcie chyłkiem fakir opuszcza gminę, pozostawiając wójtową w ciąży. Będzie dziecko zamiast fabryki. Nie będzie ani drugiej Japonii, ani trzecich Indii.
Opowiadanie Mrożka stanowi w tym przedstawieniu znakomity materiał do odtworzenia osamotnienia ludzi wrzuconych niespodziewanie w gospodarkę kapitalistyczną. Nikt w tej sztuce nie jest przygotowany na przejęcie kontroli nad swoim losem w rynkowym porządku świata. Zdziwienie jest najczęściej odtwarzanym stanem ducha bohaterów. Zdziwienie wywołuje fałszywy inwestor. Zdziwienie wywołuje własne niezrozumienie procesów rywalizacji wolnorynkowej. Częste powtarzanie jednej i tej samej frazy dowodzi wykorzenienia z języka i fundamentalnych zakłóceń komunikacji. Bohaterowie wydają się chwilami świątkami wrzuconymi z innych czasów, wiar i epok w rzeczywistość kapitalizmu lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. W sztuce dominuje mrożkowa groteska i podszyty liryzmem absurd istnienia. Czy rzeczywiście tacy są mieszkańcy Nowej Huty? Tacy są Polacy? Tubylcza ludność zdziwiona kapitalistycznymi szwindlami, oszustwami hinduskich, czy katarskich inwestorów? Nie wydaje mi się, ale to oczywiście temat do zupełnie innej rozmowy.
Teatr Łaźnia przywołał poetykę teatru absurdu (Mrożek, Ionesco), poczucie humoru rodem z filmu ?Rejs? i był w swej realizacji przekonujący. To nie była zmarnowana w teatrze godzina.
Zmarnowanych natomiast było kilka minut końcowych, kiedy na scenie pojawił się Igor Stokfiszewski, krytyk i działacz “Krytyki Politycznej” z hiphopową wersją krytyki kapitalizmu. Lewackie gadanie banałów i banialuk na temat zgrozy wolnorynkowego społeczeństwa! Spektakl zjednywał widza liryzmem, szyderstwem i ironią. Lewicowe gadki Stokfiszewskiego były natomiast kiepską propagandą. Mrożek, zrazu stalinowski pisarz i dziennikarz, potem autor tak fundamentalnych dla współczesnego teatru i humanizmu sztuk jak ?Tango?, ?Emigranci?, ?Portret?. ?Policja? nie nadaje się doprawdy do grubo ciosanej propagandy autora ?Krytyki Politycznej?.