Mój przyjaciel, kolejarz z?Solidarności? mówi mi już od kilku lat, że wszystkie spędy patriotyczne ?Solidarności? przypominają zjazdy geriatryczne. Średnia wieku ? lat sześćdziesiąt.

I rzeczywiście, mogłem znaleźć potwierdzenie jego słów podczas ostatniej Mszy za Ojczyznę, która odbyła się w kościele oo. jezuitów i późniejszym, już po mszy, wiecu pod urzędem wojewódzkim. To była demonstracja ludzi starych! Ludzi, których dzieciaki wyjechały za chlebem do Irlandii, Niemiec lub Anglii. Ludzi osamotnionych i zdesperowanych.
Widok był dość przygnębiający. To oni mają dokonać zmian, a może rewolucji w Polsce? To oni mają narzucić patriotyczne wartości tym młodym z wielkich miast?

I patrząc na ten tłumek zdesperowanych starców nie sposób było mi uniknąć jeszcze jednej refleksji – gdzie są ci, którzy byli z tymi zdesperowanymi ludźmi przed 30 ? 35 laty? Gdzie jest Jan Rulewski, Antoni Tokarczuk i dziesiątki innych? Gdzie są te dziewczyny z ulotkami w 1981 roku? Całe to towarzystwo się rozproszyło i często znacznie poróżniło. I był to proces nieuchronny, bowiem, jak słusznie śpiewa Bob Dylan: – Czas, czas wszystko zmienia…

Ale nie tylko czas zmienił setki ludzi dawnej ?Solidarności?. Oj, nie tylko czas.

Wielu, bardzo wielu poszło na współpracę z komunistami, esbekami, przyszłymi właścicielami III RP. I nie jest to w Polsce zjawisko nowe, choć mówi się o nim jedynie w gronie fachowców ? historyków. Każde polskie powstanie kończyło się męczeństwem i cierpieniami wielu, ale też wielu szło na kolaborację z zaborcami czy okupantami. Swoich zdrajców miała Insurekcja Kościuszkowska, Powstanie Listopadowe, Powstanie Styczniowe. Zawsze zwycięscy Rosjanie czy Niemcy proponowali wybranym robienie dobrych interesów, intratne posadki, pokaźne majątki. To rękoma tych kolaborantów pacyfikowano resztki nastrojów patriotycznych po przegranych walkach powstańczych. Nie inaczej było i przy ?okrągłym stole?. Tajny współpracownik Bolek wraz ze swoimi patronami, Kiszczakiem i Jaruzelskim ustanawiali nowy ład, w którym te tłumy demonstrujące przeciwko komunie miały pozostać same sobie, a komuniści mieli się uwłaszczyć. I stało się. Zaproszeni do współudziału w tym procederze działacze, doradcy ?Solidarności?, jeśli zrozumieli w czym rzecz i nie podskakiwali (a taki Mazowiecki czy Kozłowski ? zrozumieli w mig) to zostawali ministrami, posłami, zasiadali w radach nadzorczych. Słowem ? dokonała się zdrada, jak te zdrady po powstaniach z XIX wieku. Potem już tylko Adam Michnik musiał ogłosić Kiszczaka człowiekiem honoru i kazać się ludziom odpieprzyć od generała. Potem już postkomunistyczni dziennikarze musieli trochę zohydzić patriotyczną tradycję, nazwać działaczy ?Solidarności? solidaruchami, styropianowcami i oszołomami. Potem poszły gadki, że Polacy to nacjonaliści i antysemici i powinni się wszystkiego co polskie wstydzić.

I pojawiły się takie kariery polityczne jak Radka Sikorskiego. Zrazu Ruch Odbudowy Polski, Strefa Zdekomunizowana, a teraz, proszę, promotor esbeków…

Gdzie są dziewczyny i chłopcy z tamtych lat? Wegetują w umiarkowanej depresji, powymierali, a reszty szukajcie Państwo w parlamencie, radach nadzorczych, kierownictwach wszelakich, tam, gdzie im coś z okrągłego stołu skapło.